Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Boniek: W dzisiejszej piłce też jest czas na symbole

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Prezes PZPN Zbigniew Boniek
Prezes PZPN Zbigniew Boniek Anna Kaczmarz
Zbigniew Boniek, prezes PZPN mówi o Józefie Kałuży, polskiej reprezentacji, ucieka jednak od ocen Cracovii.

- Uświetnił Pan swoją osobą odsłonięcie pomnika Józefa Kałuży.
- Józef Kałuża był historią nie tylko krakowskiej piłki, był wieloletnim selekcjonerem reprezentacji narodowej. Cracovia jest najstarszym polskim klubem i cieszę się, że pomnik najbardziej rozpoznawalnego zawodnika Cracovii stanął przed jej stadionem. Po pomniku Deyny przed stadionem Legii, po pomniku Kałuży jest jeszcze kilku innych wybitnych piłkarzy, których już nie ma, a byli symbolami i dobrze byłoby, żeby ich też uhonorować.

- W dzisiejszej piłce jest jeszcze czas na symbole, idee?

- Oczywiście, piłka się zmieniła, życie się zmieniło, ale pewnie, że jest czas na symbole. Zawsze jest czas na uczucia, aspekty ludzkie.

- Kałuża był inteligentnym człowiekiem, nauczycielem. To jest droga dla dzisiejszej młodzieży, by stawiali na te dwa fundamenty w swoim rozwoju – sport i wiedzę?
- Nie można być znakomitym piłkarzem, jeśli się nie ma poukładane w głowie. Natomiast czy piłkarz zawodowy musi mieć dzisiaj skończone wyższe studia, czy ma czas by to robić, to zupełnie inny problem. Nie zapominajmy, że lata pana Józefa były innymi niż dzisiaj. Wartość ludzi ocenia się po ich zachowaniu, po ich gotowości do współpracy z innymi, jak potrafią grupę prowadzić, a nie to, czy mają napisane magister, doktor przed nazwiskiem.

- To bardzo dobry moment na odsłonięcie takiego pomnika, bo dzieją się historyczne rzeczy dla polskiej piłki – awans na mistrzostwa Europy, świata, wywalczony przez jednego polskiego trenera.
- Tak, na mistrzostwa świata musieliśmy pojechać. Byliśmy najlepszą drużyną w tej grupie, od samego początku, cały czas na prowadzeniu. My tego nie lubimy, szczególnie sport polski, odgrywać roli faworyta. Nasze drużyny jak są faworytami, to zawsze zawodzą. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy z Adamem (Nawałką – przyp.) zaraz po losowaniu i stwierdziliśmy – my do tej grupy to powinniśmy być losowani z pierwszego koszyka. „Dojechaliśmy” szczęśliwie i bezpiecznie do końca, ryzyka wielkiego nie było nigdy, cieszymy się z tego.

Jedziemy do Rosji, zobaczymy na co nas będzie stać. Nie zapominajmy, że reprezentacja to taka wisienka, chociaż teraz mówią… truskawka na torcie. Musimy robić swoje, budować piłkę młodzieżową, popularyzować piłkę na terenie kraju, jako najważniejszy, najpopularniejszy sport. Jeśli nie będziemy dbali o tych, którzy będą przyszłością naszej piłki za 7-10 lat, to będzie cienko. A nie zapominajmy, że dzisiejsi 11-16-latkowie za 10 lat będą naszymi reprezentantami. Nie wiemy gdzie oni są, co robią… Może inaczej, my wiemy, a wy jeszcze nie wiecie…

- Ma Pan swoją „grupę marzeń” podczas mundialu?
- Oby były dobre drużyny, z takimi lubimy grać. Naszym problemem jest to jak są słabi po drugiej stronie. A słabych nie będzie. Zobaczymy… Na razie nie ma co o tym myśleć, musimy zając się sprawami logistycznymi – gdzie pojedziemy, jak pojedziemy. To problemy innej natury. To gigantyczne przedsięwzięcie. Gdyby ktoś zobaczył, co się kryje za takim wyjazdem, to stwierdziłby, że to jest rzecz naprawdę bardzo duża.

- Robert Lewandowski okazał się najlepszym strzelcem eliminacji w Europie, Cristiano Ronaldo go nie wyprzedził, to chyba powód do wielkiej dumy?
- Już mnie ktoś „wyprostował”, bo złożyłem Robertowi gratulacje, że został najlepszym strzelcem eliminacji, ale spokojnie, one były na całym świecie, on strzelił najwięcej w Europie. To nie ma znaczenia, kochamy go i wiemy, że jest znakomity. Czy by strzelił 14 czy 17 goli.

- Argentyna dostała się do mundialu rzutem na taśmę.
- To bardzo dobrze dla mistrzostw.

- Wbija Pan czasami szpileczkę koledze z zarządu PZPN – Jakubowi Tabiszowi, wiceprezesowi Cracovii, że to taki piękny klub, tradycja, a tymczasem jest 16. miejsce w tabeli i trzeba się bronić przed spadkiem?
- Tak, ale dzisiaj chyba nie jest okazja, by mówić o ligowej piłce, o tym, na którym jest miejscu. Ma w moim sercu odpowiednie miejsce. Lubię ją. Ma trenera, którego, można powiedzieć, wprowadziłem do zawodu trenerskiego będąc w Widzewie. Dzisiaj nie czas na głębokie analizy piłkarskie.

- Jakiś mecz kadry w dalszej przyszłości odbędzie się w Krakowie?
- Kraków niedawno miał mecz, bo przed wyjazdem na mistrzostwa Europy było tu spotkanie (z Litwą na stadionie Wisły - przyp. red.). Mamy trochę stadionów w Polsce i od czasu do czasu musimy na nich zagrać. Nie zapominamy o Krakowie, tak samo jak o „Stadionie Śląskim” .

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zbigniew Boniek: W dzisiejszej piłce też jest czas na symbole - Gazeta Krakowska

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24