Zdesperowany przemyślanin protestował przed Urzędem Miejskim w Przemyślu

- Mój syn jest teraz w domu dziecka. Wyjdzie na drugi miesiąc. Każdego miesiąca dom dziecka dostaje na opiekę nad moim synem 2942 złotych. Do tego zasiłek pielęgnacyjny 150 złotych. A ja na wniosek prezydenta Przemyśla mam dopłacić do tej kwoty 147 złotych - żali się Galiczyński.

Twierdzi, że przez 15 dni w miesiącu syn rzeczywiście przebywa w domu dziecka. Jednak w pozostałe dni u niego w domu. M.in. we wszystkie piątki, soboty i niedziele.

- Zarabiam ok. 900 złotych. Z czego mam utrzymać syna? - dziwi się.

Dzisiaj przed magistrat, oprócz transparentów, przyniósł również niewielkie, kartonowe pudełko. To pomoc jaką otrzymał z Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej.

- Jedno mleko w proszku, dwa sery żółte, cztery kostki masła i sześć serków topionych - wylicza rozczarowany.

- Ten pan nie spełnia kryterium dochodowego, aby została mu udzielona pomoc finansowa - mówi Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta Przemyśla.

Galiczyński może jedynie otrzymywać pomoc rzeczową, z instytucji pozarządowych.

- Zauważyłam tego pana na ulicy, jak protestował. Podeszłam i zaprosiłam go do siebie. Wcześniej nie wiedziałam, jakie ma problemy. Oczywiście zostanie udzielona mu dalsze pomoc, rozmawialiśmy z nim o tym - mówi Krystyna Makara, dyr. PKPS w Przemyślu.