Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żeby ubyło bezrobotnych

MAREK PĘKALA
Rozmowa z MARIANEM MIKUŁĄ, starszym Cechu Rzemiosł Wielobranżowych w Rzeszowie: - Jaka jest kondycja dzisiejszego rzemiosła?

?I?ło, drobny biznes nie mają u nas tradycji. Ta przedwojenna została zniszczona przez zawieruchę wojenną, a potem przez komunistów. To, czym dysponują dzisiejsze zakłady, to dorobek jednego pokolenia. A przecież nie ma na świecie takich miejsc, w których w tym względzie dzieją się cuda. Bez tradycji, bez kapitału nie powstanie żadna fabryczka. My dopiero maleńkimi kroczkami idziemy do przodu. Około 20 procent zakładów rozwija się, a pozostałe albo wegetują, albo upadają.

- Przecież w gospodarce rynkowej to normalne...

- Tak, ale te proporcje powinny być odwrotne: 80 procent firm powinno się rozwijać, a 20 upadać. Chodzi więc o to, żeby dobrych firm było jak najwięcej. Bo małe firmy z założenia mają najniższe koszty produkcji. Bazują na własnym kapitale, na pracy rodziny, znajomych. W takiej firmie godzin się nie liczy, ale liczą się więzi między pracownikami. Mamy wiele przykładów takich zakładów. I to właśnie z takich małych, bywa, że powstają kolosy.

- Ale tych firm, jak sam pan powiedział, jest o wiele za mało. Opowiadał pan o rzemieślniku, który miał produkować pewien detal do samochodów, ale z wyliczeń wyszło mu, że będzie to nieopłacalne. Dlaczego?
- Zachód ma w tym względzie i wielkie tradycje, i wielkie moce przerobowe. Dlatego bardzo trudno wejść nam na rynek. Nasze koszty utrzymania zakładów, ich eksploatacji, podobnie jak nośniki energii (prąd, graz) są już porównywalne z zachodnimi. Natomiast zarobki i stopę życiową mamy znacznie niższe. Dlatego nasze dochody są bardzo małe. W zdecydowanej większości firm dochodowość jest dziś na granicy opłacalności.

- Dlaczego?

- Bo jest nieprawidłowa polityka rządu. Dzisiaj, jeśli mała firma chce wziąć kredyt, to jest to prawie niemożliwe, bo nie mieści się w skali procentowej. Małe firmy nie są dziś żadnymi partnerami dla banków.

- Ale niektórzy dostawali duże kredyty...

Jest ciężko
WIESŁAW NOWAK, Usługowy Zakład Szewski:
- Jeszcze daje się wyżyć, ale jest ciężko, bo coraz mniej ludzi chodzi do szewca. Kiedy zrobi się wszystkie opłaty (ZUS, lokal, materiały, media, podatki), to zostaje niewiele. O zatrudnieniu choć jednego ucznia, czy pracownika w ogóle nie ma co marzyć.

Nie mogę zatrudnić
ANDRZEJ KULASA, Usługowy Zakład Motoryzacyjny:
- Coraz trudniej o klienta. Trzeba dawać niskie ceny usług, żeby go zdobyć. Główna przyczyna to brak pieniędzy na rynku, ludzie są coraz biedniejsi, jest duże bezrobocie. Nie mogę zatrudnić bezrobotnego, bo opłata na ZUS jest bardzo wysoka. Nie ma warunków preferencyjnych dla zakładów, które chciałyby zatrudnić bezrobotnego w średnim wieku. A jak jeszcze wejdą w życie wymogi unijne, np. te dotyczące spraw sanitarnych, to w ogóle nie wyobrażam sobie, jak rzemiosło będzie funkcjonować.

Nie mamy przebicia
IGNACY MŁYNARSKI, Usługowy Zakład Krawiecki:
- Jeszcze 10 lat temu było lepiej. A teraz żyje się marnie. Zżera nas niezdrowa konkurencja stworzona przez szmateksy. One mają miliardowe obroty, a podatek płacą niewielki i co ma z tego państwo? A nas, rzemieślników, zjadają koszty: ZUS, opłata lokalu, energii, podatków. Ponad 80 procent zysku idzie na utrzymanie zakładu. Niedługo nie będziemy mieć z czego płacić. Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam. Dzisiaj nikt nie chroni rzemieślnika, nie tworzy się zdrowych zasad handlu i usług. Nie mamy żadnej siły przebicia.

- No właśnie. Dlatego tak dużo czytamy teraz o aferach, dowiadujemy się o udzielaniu kredytów bez pokrycia. A gros firm, które mają szansę na rozwój, kredytu nie dostały. Pod wpływem tych nietrafionych kredytów, często przyznawanych po znajomości, wytworzyła się wśród bankowców przesadna ostrożność.

- A jeśli idzie o politykę rządową...

- Wielkim błędem ostatnich 10 lat było to, że nie stworzono warunków dla kooperacji między małymi zakładami. Sam mam kilku kolegów z kapitałem, którzy przed paru laty chcieli zainwestować we wspólne przedsięwzięcie. Z mojej kalkulacji wynikło jednak, że lepiej włożyć te pieniądze na konto i żyć z odsetek.

- I co się okazało po paru latach?
- Życie potwierdziło, że dobrze im poradziłem. Uniknęli ryzyka, z lokat dobrze sobie żyją. Tylko że nie ma z tego żadnego społecznego pożytku - nie ubyło bezrobotnych, nie rozwija się rzemiosło.

- Ale poza bankami istnieją jeszcze fundusze unijne, które dysponują nawet dotacjami, np. Phare...
- Tak, ale w tym przypadku chodzi o 25-procentowe dofinansowanie do nowych urządzeń. Więc skąd wziąć pozostałe 75 procent? Skoro zasada ta dotyczy tylko bardzo drogich nowych urządzeń, to przedsiębiorcy częściej przeszukują rynek zachodni w internecie i kupują dwu-, trzyletnie maszyny, tańsze o 30-40 procent. Bo na to ich stać.

- Jaki widzi pan sposób wyjścia z tej sytuacji?

- Jeśli chcemy, żeby społeczeństwo było bogate, to musimy tworzyć miejsca pracy. Trzeba robić wszystko, by obniżać koszty pracy. Wtedy to będzie możliwe.

- Mówił pan, że potężnym hamulcem rozwoju małej przedsiębiorczości jest szara strefa...
- Funkcjonuje wręcz doskonale w budownictwie, stolarstwie, motoryzacji... Obejmuje aż 40-50 procent dzisiejszego rynku usług. Firma zarejestrowana wykonuje usługę legalnie, uczciwie i dlatego jest droższa. Jeszcze do niedawna było masę zakładów stolarskich. Obecnie ok. 70 procent ich właścicieli zawiesiło legalną działalność. Korzystając z ubezpieczenia rolnego KRUS lub będąc na rentach, emeryturach, chorobowym, zasiłkach dla bezrobotnych, działają w szarej strefie. I dzięki temu ich usługi są o wiele tańsze. Niestety, nie widzimy w tym zakresie żadnej pomocy ze strony władz.
- Jak to? Nie funkcjonują żadne mechanizmy kontrolne, eliminujące nieuczciwą konkurencję?
- Niestety, nie. Właściciele zakładów w terenie skarżą się, że wszelkiego rodzaju kontrole (Państwowa Inspekcja Pracy, Urząd Skarbowy, ZUS, Sanepid itp.) przychodzą tylko do firm zarejestrowanych. A to, że po sąsiedzku funkcjonują firmy z szarej strefy, już nikogo nie obchodzi. I nielegalny interes dobrze się kręci: jeden uszkodzony samochód z Zachodu remontuje się "na wujka", drugi "na ciotkę" itd., a potem wyprowadza się takie auta na giełdę i uzyskuje dochody nigdzie nierejestrowane.

- Jak z tym walczyć?
- Wnieśliśmy do Sejmu projekt ustawy ubezpieczeniowej, ale nasze lobby było za słabe. Dziś jest tak, że każdy poszkodowany w wyniku kolizji drogowej, dostaje odszkodowanie do ręki. I wiadomo, że idzie tam, gdzie auto taniej zostanie wyremontowane, bywa, że nawet za 20 procent sumy odszkodowania. Bo w szarej strefie mogą zamontować części używane, podróbki, czy części zakupione od złodziei.

- Dawniej tylko niektóre zakłady mogły usuwać szkody powypadkowe.
- Teraz jest wolna amerykanka.

- Z pana diagnoz wynikają pewne rozwiązania systemowe, dotyczące całego kraju. To ma sens. Ale po co spotykacie się z prezydentem Rzeszowa?
- Ze wszystkimi dotychczasowymi prezydentami współpracowało się nam dobrze, ale to właśnie prezydent Tadeusz Ferenc już w pierwszych dniach urzędowania zauważył rzemiosło i zaproponował spotkanie na temat rozwoju naszych firm. Pojawiła się propozycja, aby przy prezydencie powstała Rada Gospodarcza. Rynek w Rzeszowie pod względem handlu jest już nasycony. Czas na rozwój usług i produkcję. Otrzymaliśmy od prezydenta propozycję ulgi w zakresie podatku lokalowego dla zakładów, które tworzą miejsca pracy. Nie jest ona duża, ale cieszy sama dobra wola. Wiele sobie obiecujemy po tej współpracy.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24