Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żegnałem Staszka na lotnisku - ostatnie chwile z senatorem Zającem wspomina poseł Pupa

Beata Terczyńska
Zdzisław Pupa (z prawej): - Byliśmy przyjaciółmi na dobre i na złe.
Zdzisław Pupa (z prawej): - Byliśmy przyjaciółmi na dobre i na złe.
- Jeszcze w piątek wieczorem Staszek pożyczał od mnie ciemny krawat na uroczystości w Katyniu - wspomina senator Zdzisław Pupa. - W sobotę o godz. 7 rano widziałem odlatujący prezydencki samolot z Okęcia. Po 10. dostałem telefon, że doszło do katastrofy.

Zdzisław Pupa, senator PiS od lat przyjaźnił się z marszałkiem Stanisławem Zającem. Dzień przed wylotem do Smoleńska długo rozmawiali w domu poselskim.

- Byliśmy w piątek na posiedzeniu Senatu - opowiada. - Staszek wygłosił oświadczenie na temat pomordowanych w Katyniu. Około godziny 21 wróciliśmy do hotelu. Odwiedziliśmy jeszcze Władysława Ortyla, z którym miałem w sobotę lecieć do Rzeszowa. Odlot mieliśmy rano o tej samej porze, kiedy do Smoleńska startował samolot prezydencki.

Obudź mnie, żebym nie zaspał

Jeszcze w czwartek Stanisława Zająca nie było na liście pasażerów tupolewa.

- Jako szef komisji obrony narodowej chciał koniecznie polecieć i dopisali jego nazwisko. Znalazło się miejsce.

Zając starannie szykował się na uroczystość katyńską. Garnitur, koszula, buty, krawat...

- Miał dużo krawatów, ale żaden nie wydawał mu się odpowiedni. - Potrzebuję jakiegoś ciemniejszego. Może ty masz? - pytał.

- Chodź i dobierz sobie - powiedziałem. Staszek wybrał granatowy, z leciutkimi paseczkami. Uznał, że taki będzie najodpowiedniejszy.

Miał jeszcze jedną prośbę.

- Nastawiłem budzik na piątą, ale obudź mnie, gdy wstaniesz, żebym nie zaspał - prosił.

Zdzisław Pupa nastawił budzenie na kwadrans po piątej.

- Już o 5.12 dostałem sygnał od Staszka, że wstał. Kilka minut po szóstej był już na dole. Cieszył się, że Krystyna Bochenek podjedzie samochodem, zabierze na lotnisko jego i senator Fetlińską. Pożegnaliśmy się.

Gdy Pupa i Ortyl rano dojechali na Okęcie, widzieli kołującego prezydenckiego Tupolewa.

- Mam nadal w pamięci ten obrazek. Taki ładny samolot: czyściutki, lśniący w słońcu. Biało-czerwony. Było kilka minut po siódmej.

Mówią, że rozbił się samolot...

Jechali do Ropczyc na zaplanowane spotkanie. Po drodze zatrzymali się w restauracji. Restaurator rozpoznał podkarpackich polityków. - Moja żona słyszała w radio, że... rozbił się samolot z prezydentem - powiedział.

Nie mogli uwierzyć. Włączyli radio: spiker powtarzał katastrofa w Smoleńsku!

- Mój telefon zaczął dzwonić jak szalony. Wiedziałem, że Stanisław był na pokładzie tego samolotu. Musiałem to, niestety, potwierdzać wszystkim, którzy dzwonili - wraca do tych dramatycznych chwil Zdzisław Pupa.

Żył problemami zwykłych ludzi

- Razem ze Staszkiem przeżywaliśmy porażki i sukcesy. Denerwowała go głupota niektórych ludzi. Irytowało, że ktoś nie chce rozumieć oczywistych spraw. Miał ogromną wiedzę prawniczą. Potrafił rozmawiać z politykami z pierwszych stron gazet, ale pochylał się nad problemami normalnych, zwykłych ludzi.

Senator Pupa nie wyobraża sobie, aby zabrakło go na pogrzebie kolegi.
- Odwołałem zagraniczny wyjazd. Jestem to winien Stasiowi i przyjaciołom, którzy odeszli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24