Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ziemia się zapada, a oni szykują nam trzęsienie ziemi

Andrzej Plęs
- W tym miejscu zapadł się ogromny kawał terenu, w pobliżu ziemia ciągle jest aktywna, a szykują nam jeszcze wstrząsy - tłumaczy obawy mieszkańców Marek Pańczak, mieszkaniec Chmielnika. I zastrzega: Nie jesteśmy przeciwko badaniom, ale wszystko musi się odbyć z dala od osuwisk i za zgodą właścicieli działek.
- W tym miejscu zapadł się ogromny kawał terenu, w pobliżu ziemia ciągle jest aktywna, a szykują nam jeszcze wstrząsy - tłumaczy obawy mieszkańców Marek Pańczak, mieszkaniec Chmielnika. I zastrzega: Nie jesteśmy przeciwko badaniom, ale wszystko musi się odbyć z dala od osuwisk i za zgodą właścicieli działek. Bartosz Frydrych
Mieszkańcy Chmielnika podnieśli protest przeciwko działaniom Geofizyki Kraków. Poszło o to, że firma weszła na działki wielu mieszkańców bez ich zgody i że chce prowadzić badania sejsmiczne również na terenach osuwiskowych.

Na Podkarpaciu Geofizyka Kraków ma koncesje na badania sejsmiczne w mieście Rzeszowie oraz powiatach: rzeszowskim, łańcuckim, przemyskim, brzozowskim, sanockim, leskim i bieszczadzkim.

Pan Jan wyszedł przed południem na pole i ze zdziwieniem stwierdził, że w ojcowiznę ktoś powbijał paliki z wstążeczkami, i kable jakieś ciągną się przez jego ugory.

Na paliki i kable nikomu zgody nie dawał, więc się wkurzył. Potem od sąsiadów usłyszał, że firma duża przyjechała i będzie trząść ziemią, gazu szukać. Jego ziemią będzie trząść bez jego zgody!

Wkrótce okazało się, że Geofizyka Kraków w podobny sposób potraktowała wielu innych mieszkańców Chmielnika pod Rzeszowem: bez ich wiedzy i zgody wlazła w prywatne działki, żeby oznaczyć teren pod "punkty wzbudzania" i pod czujniki.

Gdy po Chmielniku gruchnęła wieść o planowanych trzęsieniach, to i społecznością aż zatrzęsło. Bo tu z takimi trzęsieniami ziemi mają przykre doświadczenia.

Kable leżały na polach, paliki tkwiły w ziemi, frustracja mieszkańców rosła, trzeba było wyjaśnień. Te padły podczas specjalnego zebrania z przedstawicielami Geofizyki i zleceniodawcy badań - Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, na które tłumnie zwalili mieszkańcy.

I dosadnie wytłumaczyli państwowym spółkom, że na prywatnej ziemi nie wszystko im wolno.

Prawo kaduka

To bezpieczna metoda - zapewniał zebranych Wiesław Matysik, kierownik ekipy badawczej z Geofizyki. Przecież tą samą metodą badali strukturę gleby w Danii i gęsto zabudowanym Poznaniu, nikt tam nie protestował, szkód nie poczynili, wszystko było pod kontrolą.

Po prostu wjeżdża ciężka maszyna, trzęsie ziemią, a rozsiane po okolicy czujniki zbierają falę sejsmiczną. Ale nawet film i zdjęcia ze starań firmy w Danii nie przekonały chmielniczan. Bo nie o seans filmowy im szło, ale o sprawiedliwość i prawo własności.

- Wielu z nas przyszło tu dlatego, że obce osoby weszły na nasz grunt bez naszej zgody - uświadomił przedstawicieli Geofizyki jeden z mieszkańców gminy.

- Otrzymaliście koncesję poszukiwawczą od ministerstwa środowiska, możecie z niej korzystać tylko pod warunkiem zgody właściciela terenu, a tego nie mieliście. Złamaliście prawo.

Nie pomogły tłumaczenia, że na terenie niemal 10 gmin objętych koncesją, jest ok. 38 tys. nieruchomości, na których Geofizyka chciałaby postawić swoje urządzenia. I że nie wszystkich właścicieli inspektorzy firmy zdążyli zawiadomić.

- Mamy ograniczona liczbę pracowników - usprawiedliwiał się przedstawiciel krakowskiej firmy.

- Gdyby pan coś takiego zrobił w Danii, którą nam pokazywaliście, to policja przyjechałaby już na pierwszą działkę - zaprotestował jeden z zebranych. - Nie traktujcie nas, jak baranów.

- Moja działka jest ogrodzona i zamknięta, a jednak ktoś na nią wszedł i rozłożył kable - protestował jeden z chmielnickich przedsiębiorców. - Jeśli na mojej działce wasz pracownik ulegnie wypadkowi, albo pogryzie go pies, kto będzie za to odpowiedzialny?

- Zachowujecie się, jak najeźdźcy, to będziemy was traktować, jak najeźdźców! - emocje na sali rosły.

Wprawdzie ok. 800 mieszkańców gminy podpisało z Geofizyką umowę użyczenia gruntu, ale - jak się okazało - nie wszyscy zdawali sobie sprawę, że ta szykuje im trzęsienie ziemi. A niektórzy z nabrali mieli wątpliwości co do wartości podpisanych papierów.

- Co to za umowa? - jedna z pań uniosła nad głowy zebranych dokument swojego porozumienia z firmą. - Nie ma numeru działki, nie ma numeru umowy. W dobrej wierze podpisałam, ale według tego dokumentu to możecie mi wejść nawet do sypialni.

Kto udowodni, że to wasza wina?

Wacław Lubiński trzy razy przeganiał ekipę Geofizyki ze swojej działki, a ta uparcie wracała.

- Szliście na przełaj, bez swoich map i patrzyliście na to, czy ktoś w polu postawi wam kontrę - opisywał sytuację. - Dziś zgłosiłem państwu wiele działek, na które weszliście bez zgody właścicieli.

I zaprosił wszystkich do obejrzenia murowanego domu starszego człowieka. Nie bez powodu. Żelbetowy strop budynku oddzielił się od ścian nośnych i obiekt grozi zawaleniem.

I nie da się wykluczyć, że to efekt poprzednich badań geologicznych, bo w latach 80. państwo dynamitem potrząsało tu ziemię, żeby szukać gazu i ropy. Też weszło w prywatne, nikogo nie pytając o zgodę.

A 8 lat temu znów Geofizyka trzęsła w poszukiwaniu złóż. Dziś już nikt nikomu nie udowodni, że dom rozpada się w wyniku tych wstrząsów. Jak też nie udowodni, że z tego samego powodu niektóre chmielnickie studnie albo wyschły, albo w wodzie pełno mułu.

- I kto wymyślił, żeby takie wstrząsy prowadzić w czasie, kiedy ziemia jest mokra i ciężka - głos z sali niemal postawił na baczność przedstawicieli obu firm. - Państwo na pewno aby jesteście z Geofizyki i PGNiG? To powinniście państwo wiedzieć, jakie mogą być tego skutki na terenach osuwiskowych.

Ziemia tu wędruje

Bo w niektórych rejonach gminy uaktywniły się osuwiska, ziemia tu niestabilna, ludzie boją się mokrej wiosny i mokrej jesieni, kiedy ciężki grunt pod ich domami zaczyna pracować.

W bardzo mokrym 2010 roku w gminie Chmielnik osunęło się kilka domów. Ludzie pamiętają, co działo się z budynkami i studniami po dynamitowym ataku badawczym w latach 80. i po geologicznych wstrząsach przed ośmiu laty. I boją się, że tegoroczne trzęsienie ziemi w wykonaniu Geofizyki też się może źle skończyć.

W niektórych miejscach całe połacie terenu obsuwają się albo zapadają. A gdzieniegdzie ziemia naznaczona lejami gleby wessanej do wnętrza.

- Osuwały się połacie lasu, który trzeba było wyciąć - potwierdza Krzysztof Grad, wójt Chmielnika.

- Mamy aktualne mapy geologiczne, nie będziemy instalować punktów wstrząsu na aktywnych osuwiskach - uspokajał mieszkańców podczas zebrania Wiesław Matysik z Geofizyki.

- To mapy z 2007 roku otrzymane z Państwowego Instytutu Geologicznego - zapewnia Dagmara Mateja, rzecznik Geofizyki Kraków.

Tyle że w chmielnickiej ziemi od 2007 roku wiele się zmieniło, co tutejszy urząd gminy stara się monitorować na bieżąco.

- Prawdą jest, że po 2010 wiele z osuwisk się uaktywniło, w wielu miejscach ziemia się osunęła, w wielu podwyższone było ryzyko ruchu mas ziemi - tłumaczy wójt Grad.

Częściowy odwrót

Dlaczego włazicie w nasz prywatny teren bez naszej zgody? Kto nam zagwarantuje, że wstrząsy nie poczynią nam szkód?

Kto nam zapłaci odszkodowania, jak chałupy runą. Bo runąć mogą nie dzień po wstrząsie, a rok i pięć lat później. Kto wtedy będzie udowadniał, że badania Geofizyki się do tego przyczyniły?

- Teraz państwo zwiniecie swoje kable, pozbieracie paliki i wstążeczki, do rozmowy wrócimy, jak będą podpisane umowy z właścicielami gruntu - padła propozycja z sali, poparta aplauzem zgromadzonych.

Sprzeciw mieszkańców Chmielnika zmusił Geofizykę do częściowego odwrotu. W wielu miejscach jej pracownicy posłusznie pozwijali kable i powyciągali paliki.

Rzecznik firmy woli nie nazywać postawy mieszkańców sprzeciwem ani protestem, raczej konsultacjami. I podpowiada, że być może zostanie zmieniona metodyka prowadzonych badań.

Wariant możliwy do zaakceptowania dla mieszkańców gminy mówi, że na terenie Chmielnika nie będzie punktów wstrząsu, a jedynie czujniki pomiarowe.

- To jednak wymaga akceptacji naszego zleceniodawcy, czyli PGNiG - zastrzega Dagmara Mateja.

- Wycofali się z tej części terenu, na której nie mieli podpisanych umów z właścicielami gruntu - precyzuje wójt Grad. - Na pozostałym terenie prowadzą prace. Rozumiem, że takie badania są potrzebne, ale niech one odbywają się w sposób jak najmniej komplikujący życie mieszkańcom, a przede wszystkim bez naruszania ich prawa własności.

Tymczasem wójt niemal codziennie spotyka się z przedstawicielami krakowskiej firmy. Ci jeżdżą po gminnych i prywatnych drogach ciężkim sprzętem, zamieniając te drogi w błotniste trakty.

Jak się natychmiast nie przypilnuje i nie wynegocjuje odszkodowania, albo deklaracji naprawy, potem trudno będzie udowodnić winę.

Rzecznik firmy potwierdza, że prowadzi rozmowy z PGNiG, czy "odpuszczają sobie" teren Chmielnika i przenoszą do sąsiednich gmin, czy też zmieniają metodykę prac badawczych.

Po przykrej lekcji przedstawiciele Geofizyki rozpoczęli już w tej sprawie także konsultacje z mieszkańcami. Decyzje mają zapaść do końca tygodnia.

- Mam nadzieję, że Geofizyka będzie miała nauczkę - podpowiada firmie wójt Grad. - Mieszkańcy nie są przeciwni badaniom dla zasady, ale oczekują poszanowania ich praw i mają obawy o swój majątek. To już nie lata 80., a 2013 rok.

Krakowskiej Geofizyce taka sytuacja zdarzyła się tylko raz: na Pomorzu, gdzie znacząca część właścicieli gruntów nie dała zgody na wejście w teren. Drugi raz - w Chmielniku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24