Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zioła mnie uzdrowiły, mogą pomóc innym

Jakub Hap
Polska Press
Jolanta Miklar mieszka na Jasielszczyźnie dziewięć lat. Wcześniej poważnie chorowała. Trudny czas przetrwała dzięki ziołom, które teraz uprawia. Poznajcie jej historię!

Pani Jolancie zioła towarzyszyły od wczesnego dzieciństwa. Za sprawą dziadka, u którego się wychowywała, w rodzinnym Jastrzębiu Zdroju. Miasto na Górnym Śląsku, dziś liczące ok. sto tysięcy mieszkańców, wówczas było małą wsią.

- Dziadek był rolnikiem gospodarującym bardzo tradycyjnie. Miał sad, pszczoły, ale zajmował się też ziołami... Wówczas nie wzbudzały jeszcze we mnie szczególnego zainteresowania, ale cały czas były gdzieś obok. Myślę, że w kontekście tego co działo się później, miało to znaczenie - mówi Jolanta Miklar.

Z miłości do farmacji

Zanim nastąpiły okoliczności, które na nowo zbliżyły naszą bohaterkę do świata ziół, pochłonęła ją farmacja. Wystarczyło kilka wizyt w aptece, a w głowie nastolatki pojawiło się marzenie, aby przyszłość związać z pracą w takim właśnie miejscu. Jak dziś wspomina, porwał ją specyficzny klimat i wystrój aptecznych pomieszczeń, ale przede wszystkim doszła do wniosku, że umiejętność sporządzania leków to dobry i pożyteczny pomysł na życie. I tak rozpoczęła studia farmaceutyczne w Katowicach…

Kilka lat później, gdy panią Jolantę czekała już obrona pracy magisterskiej, jak grom z jasnego nieba pojawiła się choroba. Nagle przestała widzieć na jedno oko. Trafiła do szpitala - najpierw na okulistykę, potem neurologię. Lekarze podejrzewali, że cierpi na stwardnienie rozsiane, nowotwór... Świat młodej studentki stanął w miejscu. -Faszerowano mnie dużymi dawkami antybiotyków i sterydów, aby ratować mój wzrok. Mijały miesiące, a ja wciąż byłam w szpitalu. Stanowiłam rzadki przypadek... - wyznaje Jolanta.

Okazało się, że w cierpieniu nie jest sama. - W szpitalu poznałam człowieka, który z takim problemem zjawił się tam już drugi raz. Podziwiałam jego cierpliwość , pogodę ducha. Często dodawał mi otuchy, potem został moim mężem - opowiada nasza bohaterka.

Choroba po chorobie

Stan zapalny oka ustąpił, ale pani Jolanta nie czuła się dobrze. Niepewna, czy oby cały koszmar nie powróci, zdecydowała się skorzystać z zaproszenia bliskich mieszkających na terenie Niemiec i tam korzystać z konsultacji u lekarzy specjalistów. Wzięła urlop dziekański, załatwiła paszport, wizę i wyjechała.

U zachodnich sąsiadów miała przebywać zaledwie miesiąc, została na siedemnaście lat. Studia przyszło jej robić jeszcze raz w Bonn. Kilka lat po ich ukończeniu spełniła wielkie marzenie - otworzyła pod Düsseldorfem własną aptekę. - Wówczas wydawało mi się, że złapałam Pana Boga za nogi - wspomina mieszkanka Kotani.

Choć problem z okiem nie dał już o sobie znać, pani Jolanta niedługo cieszyła się zdrowiem. Dopadła ją inna choroba, przez którą ledwo uszła z życiem. Wszystko rozsypało się jak domek z kart. Kto wie, jak skończyłby się ten dramat, gdyby nie odkryła mocy ziół.

-Mój stan zdrowia pogarszał się niewyobrażalnie. Przyjmowałam ogromne ilości leków, wątroba ledwo pracowała. Ważyłam 42 kilogramy, odżywiałam się przez kroplówkę, cierpiałam na grzybicę - mówi pani Jolanta . Gdy lekarze rozkładali ręce, ona postanowiła walczyć - szukając pomocy gdzie tylko się da. Tak odkryła medycynę naturalną. - Na pierwszy ogień poszedł czosnek niedźwiedzi, o którym przeczytałam w broszurze reklamującej jakąś konferencję lekarską. Skontaktowałem się z autorem tej wzmianki, dr. Pandalisem. Przesłał mi sporą porcję czosnku twierdząc, że może mi pomóc. Tak też się stało. Poczułam, że coś zaczyna się dziać... Udało się odstawić kroplówkę, zaczęłam powoli normalnie jeść. Z czasem do czosnku doszły inne zioła - nawłoć, ostropest. Diametralnie zmieniłam dotychczasowe nawyki żywieniowe, stawiając na produkty ekologiczne. Proces zdrowienia był długi, nie mogę powiedzieć, że wstałam jak feniks z popiołów, ale skuteczny - uśmiecha się pani Jola.

Dziś pomaga innym

Niedługo po odzyskaniu zdrowia wraz z mężem, który również pochodzi ze Śląska, postanowili wrócić do ojczyzny i w niej szukać swego miejsca na ziemi. Takiego, w którym mogliby spełnić wspólne marzenie - założyć gospodarstwo ekologiczne. Odnaleźli je w Beskidzie Niskim. W jego krajobrazach i klimacie zakochali się od pierwszego wejrzenia. Gdy zamieszkali w Kotani był 2006 r.

To, czego się w naszych stronach podjęli, mimo początkowych trudności, zdało egzamin. Oprócz gospodarstwa specjalizującego się w uprawie rozmaitych ziół, warzyw i orkiszu, prowadzą pasiekę. Historia pani Jolanty zatoczyła koło... Przed trzema laty nasza bohaterka postanowiła rozszerzyć pole zawodowej aktywności. Założyła działalność, w ramach której zapoznaje mieszkańców naszego powiatu i nie tylko z tajnikami ziołolecznictwa i zdrowego odżywiania (od kilku lat ma kwalifikacje dietetyka). Z jej pomocy korzystają i młodsi i starsi - głównie osoby, które chciałyby wspomóc leczenie swoich dolegliwości metodami niekonwencjonalnymi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24