Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burza wokół imprez w parku miejskim. Disco polo i wrzaski nie dają im spać

Lech Klimek
Dzierżawca terenu pod ogródek piwny ma podpisaną z miastem umowę jeszcze przez cały rok. Mieszkańcy osiedli położonych przy ulicy Parkowej domagają się, by zaprowadzono tu porządek.

Nie jestem przeciwniczką imprez plenerowych i dobrej zabawy, ale to, co się dzieje w parku miejskim, woła o pomstę do nieba - oburza się Małgorzata Tenerowicz, mieszkanka bloku przy ulicy Krasińskiego. - Disco polo w soboty i niedziele ryczy z głośników do godziny 22, a potem jeszcze te krzyki pijanych, którzy wracają z tego ogródka piwnego. Nie da się tego wytrzymać - zaznacza. Tłumaczy, że ciszy nocnej tu mało kto przestrzega, a policja i władze miasta nie reagują.

- Dzikie tłumy przechodzą później przez nasze osiedla i zostawiają po sobie taki bałagan, że aż niedobrze się robi - kontynuuje pani Małgorzata. - Sikają i wymiotują, gdzie popadnie, to niepojęte. To, co dla niektórych mieszkańców jest nocną balangą, nad którą nikt nie panuje, dzierżawca terenu określa z kolei mianem spokojnych zabaw tanecznych.

- Ciężko mi się zgodzić z zarzutami, jakie są mi stawiane. Ja tylko chcę dać ludziom trochę radości, żeby mieli gdzie się zabawić w weekend - mówi Jacek Kurzawa, właściciel parkowego ogródka. - Na te taneczne wieczorki przychodzi naprawdę wiele osób, wszystkie stoliki są zajęte, atmosfera jest fajna. Nigdy tu nie dochodziło do jakichś ekscesów - przekonuje.
Kurzawa mówi, że ma świadomość, iż mieszkańcy bloków położonych naprzeciwko parku skarżą się na jego działalność i na uciążliwości, jakich doświadczają w czasie nocnych powrotów uczestników zabaw.

- Od dłuższego czasu tuż po zakończeniu zabawy pojawia się tutaj patrol policji - mówi Jacek Kurzawa. - Mundurowi wpływają na zachowanie spokoju, a jeśli coś złego dzieje się poza parkiem, to proszę wybaczyć, ale ja nie mogę za to odpowiadać.
Kurzawa przyznaje, że czasem zdarzają się klienci, którzy zasiedzą się po godzinie 22.

- Trudno, żebym wyrzucał od stolików ludzi, którzy kończą właśnie zamówione napoje - dodaje. Nie ma zamiaru wycofywać się z prowadzenia imprez plenerowych na wydzierżawionym od miasta ogródku o powierzchni 150 metrów kwadratowych. Umowa mówi o tym, że w tym sezonie może organizować potańcówki do końca września. W przyszłym roku również w całym sezonie letnim.

Dla władz to nie problem
Przedstawiciele miasta stają w obronie swojej decyzji o wydzierżawieniu terenu pod takie usługi. Nie mają też nic do zarzucenia przedsiębiorcy, który podpisał z nimi umowę. - Pomimo zaoferowania niskiej ceny dzierżawy, żaden inny podmiot nie był zainteresowany wydzierżawieniem tego terenu w sezonie letnim - komentuje Łukasz Bałajewicz, doradca burmistrza Gorlic.

W opinii ratusza znaczne oddalenie parku miejskiego od osiedli mieszkaniowych i centrum miasta, sprawia, że imprezy tam organizowane nie są zbyt uciążliwe dla mieszkańców i doskonale wpisały się w ofertę kulturalno-rozrywkową Gorlic.- Pan Kurzawa z dużą pasją podjął się tego zadania, czego przykładem były cykliczne zabawy taneczne z muzyką na żywo, licznie przyciągające gorliczan i turystów do parku miejskiego - przekonuje Bałajewicz. - Na dzierżawionym placu odbywały się również imprezy kulturalne, na przykład koncert Łemkowskiego Zespołu Folkowego Serencza pod tytułem Twórcza Interpretacja Tradycji. Dzierżawca został również pouczony, aby po godzinie 22 nie grał głośnej muzyki, a hałas ograniczył do minimum i tym samym przestrzegał ciszy nocnej - dodaje Bałajewicz.

Oczekują spokoju
Takie tłumaczenie nie przekonuje wielu mieszkańców. - Park miejski powinien być oazą spokoju, to przecież obiekt objęty opieką konserwatorską - odbija piłeczkę Małgorzata Tenerowicz. - To miejsce, gdzie mieszkańcy Gorlic mogli w ciszy odpoczywać, a dzieci bezpiecznie się bawić. Wystarczy zapytać matek z małymi dziećmi, czy mogły w sobotnie i niedzielne popołudnia bawić się ze swoimi pociechami w parku. Te które ja znam, uciekały stamtąd około godziny 17, jak tylko zaczynały się te tańce, a przecież w lecie to środek dnia.

Jej słowa potwierdza Anna, matka dwudziestomiesięcznego Kuby. - To dokładnie tak wygląda, zaczynają grać wczesnym popołudniem. Może nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że muzyka włączona jest na cały regulator - stwierdza kobieta. Pani Anna mieszka na osiedlu Młodych, przy Słowackiego, i w lecie nie mogła otwierać okien, bo jazgot, jaki dochodził z parku, całkowicie to uniemożliwiał.

Nie wszyscy jednak potępiają potańcówki. - Mieszkamy w mieście i nie można z niego zrobić kamiennej pustyni - komentuje Aleksandra Olszańska, która przez wiele weekendów praktycznie cały czas była w parku z wnukami. - Ja mieszkam na Krakowskiej, pod moim blokiem ciągle przechodzą całe pielgrzymki młodych wracających z tutejszego klubu. Pisk dziewcząt to norma. Ale podkreślam, to jest miasto, musimy się liczyć z takimi uciążliwościami. Sytuacja wygląda na patową. Choć mieszkańcy chcą interweniować u burmistrza.

Gdzie się bawić?
Bardzo rzadko tego typu imprezy odbywają się w miejskich lokalach gastronomicznych. Wstęp na nie to wydatek rzędu kilkunastu złotach. Zabawy w typie dansingu organizowane są w kinoteatrze Wiarus. Jednak i tu miłośnicy tego rodzaju rozrywek musieli uiścić opłatę za wstęp w wysokości 40 złotych od pary. Odbywają się również potańcówki Pod Młyńskim Kołem w Stróżówce. Tu opłata wynosi 10 złotych od osoby.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska