Znaki na autostradzie A4 z Rzeszowa do Dębicy wprowadzają kierowców w błąd

Sygnał otrzymaliśmy od jednego z kierowców.

- Często podróżuję autostradą A4. Od pewnego czasu moją uwagę zwróciły znaki na odcinku między Rzeszowem a Dębicą, informujące o gołoledzi. Obecnie mamy środek lata, więc zarządca autostrady powinien zasłonić znaki, które są wykorzystywane w zimie. Na trasie do Krakowa tego typu oznakowanie na autostradzie jest zasłonięte - opowiada kierowca.

Obawia się, że takie oznakowanie, w dalszej perspektywie, przyczyni się nawet do wypadku.

- Teraz kierowca zobaczy takie znaki i się tylko zaśmieje. Jednak, jeśli przyzwyczai się, że takie znaki tu sobie po prostu stoją, zacznie je ignorować. Kiedy naprawdę będzie ślisko, może doprowadzić do tragedii. Sądzę, że należałoby je zasłonić, jak to jest robione na trasie do Krakowa -sugeruje nasz czytelnik.

Ze sprawą znaków zwróciliśmy się do zarządcy autostrady A4, czyli rzeszowskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Tam dowiedzieliśmy się, że znaki tymczasowe powinny być zabezpieczone.

- My tego typu znaków nie zasłaniamy folią tylko je odwracamy w przeciwną stronę kierunku jazdy. Ciężko mi powiedzieć, dlaczego nie zostały one odwrócone. Być może ktoś sobie zrobił głupi żart i je odwrócił. Zwróciliśmy się do firmy zajmującej się utrzymaniem porządku na autostradzie, aby zajęła się tą sprawą. Sadzę, że kierowcy nie przyzwyczają się do danego znaku i w czasie zimy nie będą go ignorować, ponieważ obowiązkiem kierującego jest stosowanie się do obowiązującej sygnalizacji - wyjaśnia Bartosz Wysocki z rzeszowskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Autostrada A4 to newralgiczna trasa na mapie drogowej Polski. Swój bieg rozpoczyna w Zgorzelcu na granicy z Niemcami, a kończy w Korczowej, na przejściu granicznym z Ukrainą. Brakujący odcinek autostrady, z Rzeszowa w kierunku Jarosława ma zostać oddany jeszcze w lipcu tego roku.