Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znaki na ścianach, bezimienne mogiły. IPN poszukuje śladów ubeckich zbrodni

Andrzej Plęs
Bogusław Kleszczyński i Mirosław Surdej z rzeszowskiego IPN apelują o przekazywanie wszelkich informacji, które pomogą trafić na ślady po zaginionych. Na zdjęciu obaj przy drzwiach, na których odkryto nazwisko Michała Zygi, wywiadowcy WiN.
Bogusław Kleszczyński i Mirosław Surdej z rzeszowskiego IPN apelują o przekazywanie wszelkich informacji, które pomogą trafić na ślady po zaginionych. Na zdjęciu obaj przy drzwiach, na których odkryto nazwisko Michała Zygi, wywiadowcy WiN. Krzysztof Kapica
Ginęli w ubeckich katowniach, grzebani potajemnie bez księdza, bez rodziny. Ich mogił poszukuje IPN.

Proces, którego jedynym celem było udowodnienie domniemanej winy oskarżonemu. Wyrok śmierci - pożądany i przez prokuraturę i przez sąd. Wykonany strzałem w tył głowy, najczęściej w piwnicach aresztu śledczego urzędu bezpieczeństwa publicznego.

Początkowo egzekucje wykonywano zwykle w lasach głogowskich, potem w więzieniu na rzeszowskim zamku. Od połowy 1946 r. przeważnie wieszano na dziedzińcu zamku.

Pogrzeb - bez udziału rodziny, która o śmierci krewniaka nie była informowana. W miejscu utajnionym, czasem w środku nocy, bez księdza. Miejsca pochówku nie odnotowywano ani w księgach parafialnych, ani w rejestrach cmentarnych, ani tym bardziej w dokumentach aparatu bezpieczeństwa.

Grabarza zobowiązywano do dożywotniego zachowania tajemnicy. O ile zmarły w ogóle trafił na plac cmentarny, a nie do ziemi na podwórku siedziby urzędu bezpieczeństwa.

Po człowieku nie było śladu. Żadnego grobu, a tym bardziej nagrobka. Pozostały strzępy pamięci ludzkiej, dzięki którym - być może - uda się przywrócić miejsca spoczynku potajemnie zamordowanym przez komunistyczne służby bezpieczeństwa.

I nie tylko tym, których skazano na śmierć w sfingowanych procesach. Także tym, którzy nie wytrzymali tortur przesłuchań i tym, którzy woleli odebrać sobie życie, niż doświadczyć brutalnych metod śledczych. Wielu z nich wciąż nie ma grobów, wiele rodzin nie ma gdzie zapalić znicza, by złożyć hołd i uczcić pamięć przodków.

Z ok. 350 wyroków śmierci, jakie orzeczono i wykonano w rzeszowskim zamku (117 orzeczono za działalność w organizacjach niepodległościowych), zlokalizowano zaledwie kilka miejsc pochówku. Jeszcze mniej wiadomo o tych, którzy stracili życie w powiatowych katowniach UB.

Rzeszowski oddział Instytutu Pamięci Narodowej próbuje odnaleźć miejsca kaźni, miejsca spoczynku i wszelkie ślady, które mogą tę wiedzę przybliżyć. Na dokumenty w archiwach trudno liczyć, można liczyć na ludzką pamięć.

Groby bez imienia

Wydawałoby się, że odnalezienie szczątków kilkuset ofiar mordu NKWD nie powinno być problemem. O zbrodni w Turzy, gdzie sowiecki aparat bezpieczeństwa w 1944 r. zamordował kilkuset żołnierzy AK, miejscowi mówili od dawna.

Nawet wskazywali miejsca pochówku poległych. Prowadzone przez IPN badania za pomocą georadaru nie potwierdziły, by we wskazanych miejscach grzebano ciała.

Nie zawsze pamięć ludzka potwierdza zdarzenia z przeszłości, nie zawsze też czyste są ludzkie intencje. U historyków IPN pojawiła się starsza pani z okolic Głogowa, która zapewniała, że zna miejsce pochówku poległych załóg samolotów Luftwaffe. Za informację o każdym wskazanym przez siebie poległym zażyczyła sobie tysiąc złotych. Propozycji nie przyjęto.

Ciał ofiar zbrodni sądowych na rzeszowskim zamku szukano także na Olszynkach, nad Wisłokiem, bo tak wskazywały ślady pamięci ludzkiej. Nie znaleziono.

Inny trop mówi o wschodniej części cmentarza na Pobitnem w Rzeszowie. Ten trop wciąż jest do sprawdzenia. Sprawdzono inny - podwórze niegdysiejszej siedziby Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie (wcześniej było tam gestapo).

Dziś w tym miejscu, przy ul. Jagiellońskiej, jest Komenda Miejska Policji w Rzeszowie. Przekazy ustne mówiły, że na dziedzińcu grzebano ciała najpierw ofiar hitlerowców, po wojnie - ofiar represji stalinowskich. Prowadzony w latach 90. remont obiektów nie ujawnił żadnych śladów ludzkich ciał.

Znaleziono za to szczątki mężczyzny, zakopanego na jednym z mieleckich podwórek. W 1950 roku z tego budynku wyprowadził się Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. Na ciało natrafiono tuż po wyprowadzce urzędu.

Wciąż nie jest znana tożsamość mężczyzny, ale historycy IPN mają co do tego swoje przypuszczenia. W ziemi podwórka niegdysiejszej siedziby Milicji Obywatelskiej w Mielcu odnaleziono w 1991 r. ciała dwóch partyzantów AK. Wskazówkę o miejscu pochówku dał były milicjant. Prokuraturze i policji udało się wówczas ustalić personalia obu.

Z woli oprawców utajniony pochówek miał sprawić, że pamięć o nich miała wygasnąć. Odnalezionym zwrócono cześć, ich rodzinom dano możliwość pożegnania swoich bliskich i kultywowania pamięci o nich.

Pamięć ludzka zaprowadziła IPN także do Kolbuszowej, gdzie świadkowie lub potomkowie świadków wskazywali miejsca pochówku ofiar represji stalinowskich.

- Dziewięciu zamordowanych przez bezpiekę żołnierzy oddziału podziemia niepodległościowego Tadeusza Jaworskiego "Zerwikaptura" czekało pół wieku na upamiętnienie miejsca spoczynku - mówi Mirosław Surdej z rzeszowskiego IPN.

- Pogrzeb odbył się bez księdza, bez udziału rodziny, miejsca pochówku nie oznaczono. Dopiero z początkiem lat 90., dzięki pamięci miejscowej ludności, można było je wskazać i upamiętnić pomnikiem.

Miejsca pochówku tych dziewięciu nie odnotowano także w dokumentach UB. Te wspominają tylko o "likwidacji groźnej bandy". Ale miejscowi w dniu Wszystkich Świętych rok w rok próbowali tu zapalać znicze.

I rok w rok to miejsce było tego dnia pilnowane przez ubecję. Niepokornych łapano i odwożono do komendy bezpieki. A jednak pamięć o tym pochówku przetrwała do lat 90., kiedy to postawiono tu krzyż.

Wielu, bardzo wielu takiego upamiętnienia się nie doczekało. Wciąż nie wiadomo, co stało się z setkami żołnierzy AK, działaczy Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość", innych organizacji niepodległościowych.

Ich rodziny mogły bliskim urządzić co najwyżej symboliczne, puste mogiły. IPN programem "Śladami zbrodni" chce odnaleźć zaginionych, zamordowanych, pogrzebanych bez świadków i bez czci.

Ślady pamięci

Nie tylko pamięć ludzka może być drogowskazem do prawdy o zaginionych. Także ściany i drzwi budynków. Na drzwiach aresztu śledczego Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie odnaleziono nazwisko Michała Zygi, członka WiN, który jako funkcjonariusz komendy wojewódzkiej milicji prowadził wywiad na rzecz WiN.

Więzienne cele ubeckich aresztów usiane były nazwiskami, sentencjami, krzyżami, drapanymi na drzwiach i ścianach przez więźniów. Bodaj w każdym powiatowym mieście w budynkach zajmowanych niegdyś przez UB, NKWD, milicję, radziecki kontrwywiad Smiersz, znajdowano dowody na więzienie członków polskiego ruchu niepodległościowego. Wiele z tych budynków to dziś własność prywatna, ich właściciele często nie mają pojęcia, że dysponują dowodami historycznymi.

- Do piwnicy jednego z prywatnych budynków w Rzeszowie zeszliśmy razem z jego właścicielem - relacjonuje Bogusław Kleszczyński z rzeszowskiego IPN. - Przy świetle dwustuwatowej żarówki, jaką zamontował właściciel, nie było widać nic. Przy delikatnym, bocznym podświetleniu ścian ukazywały się napisy, kreślone rękami więźniów. Właściciel od dwudziestu lat użytkował piwnicę i nie miał pojęcia, że są w niej dowody historyczne.

Prosimy mieszkańców województwa

Obydwaj historycy IPN są przekonani, że wielu właścicieli nieruchomości na Podkarpaciu nie wie, że użytkują obiekty naznaczone historią. Bo do dziś nie ma mapy wszystkich miejsc kaźni i komunistycznych aresztów, nie zlokalizowano wszystkich siedzib polskich i radzieckich służb bezpieczeństwa, w których ginęli żołnierze ruchu niepodległościowego.

Każdy taki budynek może zawierać ślad, który doprowadzi do wiedzy o zaginionych. Może dzięki temu uda się odnaleźć miejsca spoczynku wielu pogrzebanych w tajemnicy.

- Prosimy mieszkańców Podkarpacia o wszelkie sygnały, które pozwoliłyby odnaleźć ślady po zaginionych - apelują obaj historycy IPN. - Stare domy pełne są historii, o której właściciele często nie wiedzą, w pamięci ludzkiej wciąż zachowały się wspomnienia ich lub przekazywane im przez bliskich. Każde takie świadectwo, materialne i słowne, może nas przybliżyć do rozwiązania tajemnicy śmierci wielu zaginionych.

Archiwa IPN zawierają długie listy tych, których los jest nieznany, nieznane są miejsca spoczynku. Może przynajmniej części z nich będziemy mogli przywrócić cześć, grobom przypisać nazwiska, dopisać nieznaną historię życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24