Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zobaczcie, jak Sowieci wieźli nas na Sybir

Norbert Ziętal
10 lutego 1940 r. rozpoczęła się pierwsza wywózka Polaków na Syberię. Później były jeszcze trzy fale wywózek. Deportowano ponad milion Polaków.
10 lutego 1940 r. rozpoczęła się pierwsza wywózka Polaków na Syberię. Później były jeszcze trzy fale wywózek. Deportowano ponad milion Polaków. Norbert Ziętal
Dymiąca lokomotywa z czerwoną gwiazdą. Bydlęce wagony. Płacz, krzyki ludzi popychanych przez sowieckich enkawudzistów.

- Tak, to dokładnie tak było - mówią sybiracy, którzy oglądali niedzielną rekonstrukcję w Przemyślu, zorganizowaną w 70. rocznicę pierwszej wywózki na Syberię.

Rampa kolejowa przy ul. Mickiewicza. Ostatni dzień lutego. Zimno jak czort. Dwie zbudowane z nieociosanych desek wieże wartownicze i bijące z nich światło reflektorów sprawiają ponure wrażenie.

70 lat temu, 10 lutego 1940 r., dokładnie w tym samym miejscu Sowieci upychali zwiezionych z okolicy Polaków do bydlęcych wagonów. Tyle, że było znacznie chłodniej.

Nad ranem temperatura spadała do minus 40 stopni Celsjusza. Miasto tonęło w śniegu. Cześć ludzi wsiadała do pociągów na bocznicy przy ul. Mickiewicza, inni na Bakończycach.

Brutalnie wydarli nas z łóżek

Wśród zwożonych z Przemyśla i okolicy mieszkańców była Joanna Preiss, wówczas niespełna czteroletnia dziewczynka.

- O trzeciej nad ranem do naszego domu wtargnęło trzech Sowietów - wspomina pani Joanna. - Spaliśmy. Brutalnie wydarli nas z łóżek. Ojca postawili pod ścianą. Powiedzieli, że przeprowadzają rewizję, bo szukają broni.
Oczywiście, żołdacy nic nie znaleźli. Wtedy zaczęli głośno krzyczeć.

- Dali nam pół godziny na spakowanie rzeczy - opowiada. - Czekały na nas sanie. Zabrali mnie, rodziców i babcię. Mama była wtedy w ciąży. Brat urodził się już na Syberii.

Podobnie było w wielu innych mieszkaniach i domach w Przemyślu i okolicy. Żołdacy NKWD mieli listy rodzin, które muszą wywieźć.
Na niedzielną rekonstrukcję Joanna Preiss przyprowadziła swoich krewnych. Niektórzy przyjechali z odległych miast.

Pojedziecie tylko sto kilometrów...

Na teren przy torowisku wchodzi pierwsza grupa cywilów. Kobiety, mężczyźni, dzieci. Nawet te małe, zawinięte w koce, które matki tulą do siebie. Idą pod eskortą NKWD.

Kobiety płaczą. Mężczyźni próbują przemówić żołdakom do rozsądku. Ale hamują się, gdy sowiecki oficer kładzie rękę na kaburze pistoletu. Wiadomo, że z "dzikusami" ze Wschodu nie ma żartów. Potrafią zabić człowieka za byle co.

Wkrótce dołączają kolejne grupy. Niektóre rodziny zwożone są ciężarówkami. Coraz większa panika.

- Spakojna. Wam nada ujechat tolko sto kilometrow. Do innej obłasti - tłumaczą żołdacy. Tłum nie wierzy.

Zbliża się dymiąca lokomotywa, ciągnie wagony. Jej gwizd przeszywa tłum. Ludzie klękają na ziemi i śpiewają Bogurodzicę. Zaskoczeni Sowieci nie wiedzą, co to ma znaczyć. Jednak szybko się otrząsają. Za chwilę oficerowie krzyczą "Nu, dawaj", a bojcy popychają Polaków do wagonów.

- Stasiu, Stasiu gdzie jesteś. Kaziu, a gdzie się podziała Agatka? - matki próbują pozbierać swoje dzieci.

Joanna Preiss: - Tak było naprawdę. A nawet jeszcze gorzej...
Joanna Preiss: - Tak było naprawdę. A nawet jeszcze gorzej...

Norbert Ziętal

W przemyskiej inscenizacji wzięło udział wielu ochotników (fot. Norbert Ziętal)

Organizatorami niedzielnych uroczystości byli Marszałek Województwa Podkarpackiego, Centrum Kulturalne w Przemyślu, Przemyskie Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznej "X D.O.K.". Obchodom patronowały Nowiny. Oprócz rekonstrukcji odbyły się msza i uroczystość przekazania Dzwonu Sybiraka.

Tej rozpaczy nie da się odtworzyć

Joanna Preiss opowiada, że obserwowała te sceny ze łzami w oczach.
- Tak. Tak było naprawdę, a nawet jeszcze gorzej. Ogromna rozpacz i przerażenie, którego nie da rady odtworzyć w takim przedstawieniu.

Wagony były znacznie gorsze niż na inscenizacji. Byle jak pozbijane z desek.
Według sowieckiej normy w jednym wagonie powinno się zmieścić 10 rodzin, czyli ok. 50 osób.

Za ubikację służyła dziura w podłodze. Do ogrzewania był piecyk, ale dawano tyle drewna, że ledwo starczało na zbliżenie temperatury do zera stopni. Teoretycznie, w papierach, podczas transportu raz dziennie zesłańcy mieli dostawać gorący posiłek i 800 gramów chleba. Ale to było to tylko marzenie.

Scenariusz "napisali" sybiracy
Na bocznicach pociągi stały całymi dniami. Czekano na ludzi zwożonych z okolicznych miejscowości. Sowieci nie interesowali się losem uwięzionych. Tylko pilnowali. Raz na jakiś czas przynosili w wiaderkach trochę śniegu. Kiedy stopniał, było parę kropel wody. No i dopytali się, czy są trupy...

- Miortwi są? - tak samo pytali w minioną niedzielę, gdy chodzili od wagonu do wagonu. I zmarłe, zamarznięte na kość niemowlęta odbierali zrozpaczonym matkom i wkładali je sobie pod ramię, aby więcej ciał zabrać za jednym razem.

- Scenariusz tego widowiska ułożony został na podstawie opowiadań osób, które przeżyły wywózki i syberyjskie piekło - podkreśla Mirosław Majkowski, prezes Przemyskiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej "X D.O.K.".
[obrazek3] Joanna Preiss: - Tak było naprawdę. A nawet jeszcze gorzej...

(fot. Norbert Ziętal)Mordowali z zimną krwią

Najbardziej wzruszająca scena, z chłopcem niosącym bułki, przewinęła się we wspomnieniach wielu osób. Tę rolę rewelacyjnie zagrał Kacper Napierski, 10-latek z Grupy Rekonstrukcji Historycznej Ludności Cywilnej z Mławy.

W wiklinowym koszyku niósł kilkanaście bułek. Nie wiadomo, czy ktoś go wysłał, czy sam wpadł na pomysł, aby nakarmić głodnych. Podszedł w pobliże wagonów. Uwięzieni ludzie wołali, aby to ich uszczęśliwił bułkami. Gdy podszedł bliżej, jeden z bojców strzelił mu w plecy. Nawet nie zebrał rozrzuconego po torowisku pieczywa. A w wagonach ludzie konali z głodu.

Nie wolno nam zapomnieć

Zamykanie wagonów i odjazd. Podczas rekonstrukcji tylko na sąsiedni tor. W rzeczywistości w wielotygodniową podróż na Wschód.

- Z Muzeum Kolejnictwa w Chabówce udało się nam sprowadzić taką samą lokomotywę i wagony, jakimi 70 lat temu wywożono naszych rodaków - zaznacza Adam Halwa, dyr. Centrum Kulturalnego w Przemyślu. - Dobrze, że ta inscenizacja została zorganizowana - podkreśla Jerzy Rożko, prezes przemyskiego oddziału Związku Sybiraków w Polsce. - Dla młodzieży to najlepsza lekcja historii. Sybiraków, którzy przeżyli to piekło, kiedyś zabraknie. Dlatego w młodych jest nadzieja, że nie dadzą zapomnieć o tej tragedii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24