Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żony hokeistów łatwo nie mają

Rozmawiał Miłosz Bieniaszewski
Marek Strzyżowski zajął 2. miejsce w 55 Plebiscycie na Najlepszego i Najpopularniejszego Sportowca Podkarpacia 2014 roku. Na bal przyszedł ze swoją żoną Kamilą.
Marek Strzyżowski zajął 2. miejsce w 55 Plebiscycie na Najlepszego i Najpopularniejszego Sportowca Podkarpacia 2014 roku. Na bal przyszedł ze swoją żoną Kamilą. Krzysztof Kapica
Z Markiem Strzyżowskim, hokeistą Ciarko PBS Banku Sanok i jego żoną Kamilą rozmawiamy nie tylko o hokeju, ale również o motocyklach i...kontuzjach.

W naszym plebiscycie zająłeś II miejsce. Jesteś zaskoczony?
Marek Strzyżowski: Szczerze mówiąc, to dla mnie wielkie zaskoczenie. Nie spodziewałem się tak wysokiej pozycji.

Przed rokiem byłeś ósmy, więc awans jest ogromny...
Marek: Zanotowałem ogromny progres i nie marzyłem nawet, że mogę awansować aż o tyle miejsc, w porównaniu z poprzednim rokiem.

Myślisz, że to mistrzostwo Polski tak podziałało na wyobraźnię kibiców i kapituły?
Marek: Na pewno tak, ale równie ważny był awans z reprezentacją Polski na zaplecze elity.
Kamila Strzyżowska: Ja jednak myślę, że to właśnie tytuł mistrzowski wywalczony z Ciarko okazał się decydujący. Kibice zwarli szyki i głosowali na Marka, za co im dziękujemy.
Komu chciałbyś zadedykować to II miejsce?
Marek: Mojemu świętej pamięci tacie. Bardzo żałuję, że nie dożył tej chwili.

Hokej na Podkarpaciu jest w mniejszym ośrodku i ciężko wam rywalizować o popularność z siatkarzami z Rzeszowa...
Marek: W siatkarskiej drużynie nie brakuje mistrzów świata, więc pewne było, że wygrać musi jeden z nich. Ja i tak znalazłem się wyżej, niż kilku następnych, więc mam duże powody do radości.
Kamila: Gdzie tak naprawdę jest hokej, a gdzie siatkówka w Polsce? Między popularnością tych dyscyplin jest ogromna przepaść.

Dla ciebie to był specyficzny rok. W jego pierwszej połowie mistrzostwo, a w drugiej kontuzja goniła kontuzję...
Marek: Nie tylko kontuzje mnie nękały. Nie brakowało również innych osobistych problemów. Mam ogromnego pecha w tym sezonie. Choćby na turnieju finałowym Pucharu Polski grałem z dużą gorączką.
Kamila: Dzisiaj przyjechaliśmy niemal prosto ze szpitala, bo nasze maleństwo mocno gorączkowało. Na szczęście już wszystko jest w porządku, ale zaraz po gali wracamy do domu.
To się odbija na twoich statystykach. W lidze zanotowałeś tylko 16 punktów...
Marek: Tak słabo nie było od trzech lat...

Te wszystkie kontuzje to pech, czy może inne czynniki?
Marek: Już na pierwszym przedsezonowym sparingu dostałem na Słowacji kijem w oko. Niedługo później gość mnie wrzucił na bandę i miałem połamane żebra. Kilka meczów temu powtórka z rozrywki i znów dostałem w żebra. Najpoważniejsza sprawa była z tym okiem. Było blisko odklejenia się siatkówki.

A jak żona reaguje na te wszystkie kontuzje?
Kamila: Blizny mi nie przeszkadzają, ale jest stres kiedy dostaję po meczu zdjęcie ze szpitala zaraz po szyciu, albo jeszcze przed nim. Kiedy oglądam mecze z trybun, to zawsze się boję, że coś się może stać. Takie już jest życie żony hokeisty.

Na play-offy będzie forma?
Marek: Musi być! Po tych urazach ciężko wrócić do odpowiedniej kondycji fizycznej, a do tego - nie oszukujmy się - jest jakaś blokada psychiczna. Ciężko jednak pracuję, aby nadrobić stracony czas i wrócić do formy.
Kamila: Jak już Marek zaczynał dochodzić do siebie to znów dostał kijem w oko, tym razem od kolegi z kadry Dariusza Gruszki. Nieszczęście goniło nieszczęście.

A propos kadry. Trener reprezentacji Polski nie miał sentymentów i nie powołał ciebie do kadry na turniej w Toruniu...
Marek: Teraz w play-offach pokażę, że zasługuję na powołanie i pojadę na bezpośrednie przygotowania do mistrzostw świata, które czekają nas w kwietniu. Oby było tak, jak co roku, że właśnie w tej fazie sezonu forma szczytuje.

Macie w drużynie dwóch nowych kolegów. Co możesz o nich powiedzieć?
Marek: Konopkę kojarzę z pojedynków bokserskich (śmiech). Ma też dobre wznowienia. O drugim Kanadyjczyku za wiele nie wiem.

Ze względu na przerwę reprezentacyjną dostaliście kilka dni wolnego. W trakcie sezonu hokejowego to rzadkość...
Kamila: Wtedy prawie go nie ma w domu. Cały czas treningi i wyjazdy. Teraz mamy czas, aby się sobą nacieszyć. Dobrze, że w lidze nie ma już Gdańska i Torunia, bo już w ogóle by Marka w domu nie było.

Z tego, co się orientuję to lubisz kolekcjonować emocje, bo nie tylko grasz w hokeja, ale również lubisz szybką jazdę na motocyklu...
Marek: Adrenalina musi być (śmiech). Jeżdżę na cross enduro na KTM-ie. Jak jest koniec sezonu to biorę motor i z kolegą z drużyny Bogusiem Rąpałą jedziemy w teren.
Kamila: Jak widać od stresu nie mam odpoczynku nawet po sezonie (śmiech).
Marek: Po powrocie do domu z takiej jazdy jestem chyba bardziej zmęczony, niż po meczu i zaraz po kolacji w zasadzie idę spać.

Nie masz zapisanego w kontrakcie zakazu jazdy?
Marek: Mam, więc w trakcie sezonu nie jeżdżę. Jakby mi się coś stało na motorze, to kontrakt natychmiast byłby rozwiązany.

Na koniec pytanie tylko do Kamili. W domu Marek też jest takim wariatem, jak na lodzie?
Kamila: Marek ma specyficzny charakter, ale jest dobrym człowiekiem (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24