Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwolniona za 6,90 zł

ANTONI ADAMSKI
Marta Leśniak
Marta Leśniak TADEUSZ POŹNIAK
Marta Leśniak pracowała w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rzeszowie ponad 20 lat. Dostała kolejno dwa wypowiedzenia. Najpierw za to, że naraziła szpital na stratę w wysokości 6,90 zł. Później, że rzekomo była chora.

Pani Leśniak pracowała w kadrach od kwietnia 1981 r. Nieporozumienia zaczęły się w styczniu 2000 roku:
- Restrukturyzowano szpital. 400 osób szło do zwolnienia. Pracowałam na dwóch stanowiskach: za siebie i za koleżankę z kadr, której wcześniej wręczono wypowiedzenie. Do pilnego załatwienia doszły jeszcze sprawy 150 lekarzy, którzy sądzili się ze szpitalem o wypłaty za godziny nadliczbowe. Brałam robotę do domu, pracowałam do późnego wieczora. Miałam 40 godzin nadliczbowych, za które szpital mi nie zapłacił - wspomina Marta Leśniak.
Pierwsze wypowiedzenie dostała w kwietniu 2001 r. Jednym z powodów było: "popełnianie błędów w naliczeniu ekwiwalentów za urlopy zwalnianym pracownikom, lub naliczanie ich z opóźnieniem co naraża Szpital na konsekwencje w postaci konieczności wypłacania odsetek za nieterminowo wypłacane należności" - czytamy w wypowiedzeniu.

6 zł 90 gr karnych odsetek

- Przez nieuwagę opóźniłam o miesiąc wypłatę ekwiwalentu za urlop wypoczynkowy dla zwalnianego pracownika. Dostał ją z odsetkami za zwłokę w wysokości 6,90 zł. Taka była strata szpitala. 6,90 zwróciłam do kasy - wyjaśnia kadrowa.
Sąd Rejonowy przywrócił Martę Leśniak do pracy. Dyrektor Bernard Waśko odwołał się do Sądu Okręgowego, który odrzucił apelację. W uzasadnieniu sąd przypomniał, iż pani Leśniak musiała (w krótkim terminie) wyliczyć godziny nadliczbowe lekarzy za trzy lata wstecz. Ponieważ praca była niewykonalna dla jednej osoby, ostatecznie zatrudniono do wyliczeń wszystkie pracownice działu kadr. Sąd wyraził zdziwienie, że wyliczyć urlopu dla zwalnianego ze szpitala nie potrafiła nie tylko szeregowa pracownica (czyli pani Leśniak), lecz także jej kierowniczka. Ta ostatnia musiała konsultować się w Państwową Inspekcją Pracy.

Czy Szpital stracił 2 mln zł?

Z powodu działalności Marty Leśniak Szpital nie poniósł większych strat niż niecałe 7 zł. Z powodu przegranych przez dyrekcję procesów o podwyżki płac dla pracowników Wojewódzki Szpital Specjalistyczny musiał wypłacić 1,4 mln zł ustawowych odsetek za zwłokę. Do tej kwoty doliczyć należy odsetki od niewypłaconych w terminie pieniędzy za godziny nadliczbowe dla kilkudziesięciu lekarzy. Oni także wygrali procesy ze szpitalem. Łączna kwota niewypłaconych odsetek może przekroczyć 2 mln zł.
- Nie wypowiadam się na ten temat. Nie przeprowadziliśmy dokładnej kalkulacji - odpowiedział nam dyrektor szpitala Bernard Waśko.

Drugie wypowiedzenie

;l°lsześć miesięcy byłam bez pracy. Na adwokata wydałam 700 zł. Sąd nakazał mi zwrócić 100 zł. Wróciłam do działu kadr 1 lutego 2002 roku, gdy wyrok sądu uprawomocnił się. Szykany w pracy trwały dalej. Rozchorowałam się i przez sześć miesięcy byłam na zwolnieniu lekarskim. Często w ciągu dnia miałam głuche telefony. Widocznie ktoś sprawdzał, czy jestem w domu. Lekarz - orzecznik ZUS aż pięć razy kontrolował, czy rzeczywiście jestem chora - opowiada M. Leśniak.
Wróciła do szpitala 7 listopada ub.r. Przyniosła zaświadczenie, że jest zdolna do pracy. Wydała je poradnia medycyny pracy. Tymczasem w sześć dni później czekało na nią wypowiedzenie.
- Nie przyjęłam wypowiedzenia, podarłam papier na strzępy.

Chora czy zdrowa

Po tym incydencie M. Leśniak została wezwana do Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy w Rzeszowie. Dowiedziała się, że jej pracodawca zakwestionował zaświadczenie lekarskie wystawione w tym samym szpitalu, w którym pracowała.
- Nigdy nie miałam kłopotów z ciśnieniem. Kiedy lekarka krzyknęła na mnie, ciśnienie z miejsca mi podskoczyło. Była nieuprzejma, wręcz arogancka. "Pani nie chce się pracować" - orzekła. Badania specjalistyczne odbyły się na korytarzu. Lekarz biegał tam i z powrotem, wyraźnie nie miał dla mnie czasu. Nie zgłosiłam się na badania psychologiczne - opowiada M. Leśniak.
- Lekarz Danuta W. jest osobą kulturalną i zrównoważoną. Pracuje w medycynie pracy 35 lat. To pani Leśniak przyszła zdenerwowana, stąd zapewne podwyższone ciśnienie - wyjaśniła Halina Wróblewska, dyrektorka Wojewódzkiego Ośrodka.
Wynik badania był jednoznaczny: "niezdolna do pracy". Zaświadczenie lekarskie jest ostateczne. Nie przysługuje od niego żadne odwołanie - poinformowała dyr. Wróblewska. Ukryła przed zainteresowaną fakt, iż może odwołać się do sądu pracy.
M. Leśniak została zwolniona ze szpitala. Jest na bezrobociu:
- Mam 500 zł renty rodzinnej, bo mąż zginął w wypadku. Muszę utrzymać dwoje dzieci. Nie mam za co opłacić mieszkania: czynsz wynosi 400 zł - mówi. Walczy o sprawiedliwość: od kilku miesięcy ubiega się o przyjęcie przez marszałka województwa, który jest organem prowadzącym szpitala i WOMP. Bez skutku. Złożyła skargę do Okręgowej Izby Lekarskiej na lekarzy z WOMP. Została wysłana na badania specjalisytyczne. Od wojewódzkiego konsultanta (z tytułem profesorskim) w tej dziedzinie medycyny zaskoczona usłyszała:
- Pani jest zdrowa.
Sprawa jest w toku - Izba Lekarska nie zakończyła jeszcze postępowania. Pani Leśniak nie zrezygnowała ze starań o pracę. Aby złożyć podanie musiała mieć aktualne badania. W sierpniu br. odwiedziła poradnię medycyny pracy przy ul. Warzywnej. Na druczku zaświadczenia lekarskiego (identycznym jak z WOMP) przeczytała: "zdolna do pracy". Pozytywne zaświadczenie zostało wydane w osiem miesięcy po pierwszym - negatywnym. Nagłe ozdrowienie?

Zarzutom nie ma końca

Dyrektor Waśko podaje dwa powody zwolnienia M. Leśniak: 1) długotrwałą (trwającą prawie dwa lata) nieobecność, która dezorganizowała pracę w dziale 2) przebywanie na wczasach zagranicznych w czasie orzeczonej konieczności sprawowania osobistej opieki nad chorym dzieckiem.
Marta Leśniak: - To nieprawda. Opiekowałam się chorą córką w kraju. Na wczasach zagranicznych był wtedy mój syn. W pracy byłam nieobecna kilka miesięcy. Mam na to dokumenty, ale nie mam już siły odpierać kolejnych zarzutów. Będę skarżyła dyrektora Waśko o mobbing.
Na początku października odbędzie się przed sądem rozprawa. Dr Jerzy Bobek (do niedawna lekarz WSS) żąda od dyrektora Bernarda Waśko odszkodowania w wysokości 950 tys. zł. za psychiczne znęcanie się i szykany w pracy. To pierwszy w Polsce proces o mobbing. Czy po nim będzie drugi?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24