Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żywcem pogrzebana w Straszydlu! Żeby... "odczynić cholerę"

Arkadiusz Bednarczyk
Scena z egzekucji z XVII w. Fragment obrazu "Cztery rzeczy ostateczne”, Krosno.
Scena z egzekucji z XVII w. Fragment obrazu "Cztery rzeczy ostateczne”, Krosno. repr. Arkadiusz Bednarczyk
I w naszym regionie w czasach inkwizycji płonęły stosy, a kat miał pełne ręce roboty. Wiele dramatycznych wydarzeń świadczy o ówczesnej ciemnocie.

Podczas procesów o czary stosowano tortury. Podejrzane kobiety chłostano, zamykano w tzw. beczkach czarownic lub w wiszących klatkach, puszczano nieszczęsne kobiety na wodę.

Tortury powszechnie stosowano także podczas procesów o kradzieże czy cudzołóstwo.

Przeprowadzano je m.in. na zamku rzeszowskim. Miały one swój metodyczny, przemyślany i ustalony porządek. Na początku torturowano dziecko podejrzanych, tak aby wzbudzić żal w rodzicach i skłonić ich do wyjawienia win; kolejno męczono kobietę, a na samym końcu męża i ojca rodziny.

Naciąganie, przypiekanie

W miejskim sądzie w Rzeszowie naciągano do bólu członki i przypiekano rozgrzanym do czerwoności żelazem. Jeśli delikwent przyznał się do winy, często jedynym ratunkiem od orzeczonej kary śmierci była łaska pana dziedzicznego miasta.

Okolicznościami łagodzącymi były choćby młodociany wiek sprawcy, mały rozmiar szkody; nie bez znaczenia był także brak recydywy.

Kiedy pewien sprzedawca piwa z Rzeszowa dopuścił się sześciu kradzieży, zagrożono mu karą śmierci, jednak wielu mieszkańców wstawiło się za nim, że dotąd żył przyzwoicie; został więc uwolniony od kary, skazano go jednak na więzienie oraz udział w egzekucji wspólnika...

Niejaki kowal z Malawy, oskarżony o dwukrotne morderstwo oraz cudzołóstwo, został skazany na ścięcie, wpleciony w koło, następnie ćwiartowany, a głowa nieszczęśnika miała być wbita na pal.

Inny delikwent został przyłapany na kradzieży cennych precjozów (w tym sukienki srebrnej z obrazu) w kościele pijarów; skazano go więc na ucięcie prawej ręki i przybicie jej gwoździem w widocznym miejscu oraz na spalenie żywcem.

Tak okrutne kary miały charakter odstraszający, stąd częste były praktyki obnoszenia zwłok po rzeszowskim rynku w tzw. czterech rogach.

Zdarzały się jednak i bardziej wyrozumiałe wyroki, np. za popełnione cudzołóstwo pewien nieszczęśnik z Rzeszowa musiał - w obecności sędziów przysięgłych - klęczeć trzy godziny w kościele, trzymając w jednej ręce trupią czaszkę, a w drugiej rózgi. Po odbyciu kary został ubiczowany i wypędzony z miasta.

W Przemyślu palono księgi

Głośnym echem w staropolskiej Rzeczypospolitej odbiła się tzw. sprawa Samuela Bolestraszyckiego z Bolestraszyc, przez pewien czas sekretarza ultrakatolickiego króla Zygmunta III Wazy.

Przetłumaczył Bolestraszycki w 1624 roku traktat znanego kalwinisty Piotra de Mulina. Sąd ziemski przemyski skazał za to go na karę więzienia, a egzemplarz heretyckiej księgi spalono demonstracyjnie na rynku przemyskim i w Lublinie. W 1627 roku wyrok przemyskiego sądu zatwierdził nawet polski Sejm.

W 1746 roku sąd miejski w Jarosławiu skazał na spalenie na stosie niejakiego Kocaja z Grodziska. Zarzut jaki poczyniono nieszczęśnikowi sprowadzał się do niechęci oskarżonego do imienia Najświętszego Zbawiciela.

Heretyków i działających za ich przyczyną "upiorów i diabłów" bano się nie tylko za życia ale i po śmierci. W klasztornym wirydarzu starego dominikańskiego konwentu w Łańcucie znaleziono w latach 60. dwudziestego wieku tzw. pochówek z odciętą głową jednego z synów słynnego Diabła Łańcuckiego.

Uważano, że taki zły za życia człowiek po śmierci wychodzi z grobu, błądzi nocą, straszy i odbiera ludziom życiowe siły, powodując ich rychłą śmierć. Aby temu zapobiec odcinano zmarłym głowę, przywalano ciężkim głazem lub wbijano w plecy nóż.

Żywcem pogrzebana

W podrzeszowskim Straszydlu w osiemnastym stuleciu miał miejsce dramat, który obrazuje ciemnotę i zacofanie panujące w ówczesnych czasach. W 1770 roku we wsi wybuchła epidemia cholery.

Choroba zabrała na tamten świat ponad połowę mieszkańców wioski. Ludzie chwytali się różnych metod, aby wygrać walkę z chorobą. Chłopi ze Straszydla uradzili, że porwą podejrzaną o złe moce młodziutką dziewczynę - niejaką Warzybokównę i... pogrzebią ją żywcem, aby "odczynić cholerę". Jak postanowili, tak uczynili, pozbawiając życia młodą dziewczynę.

Męczarnie przeworskiej mieszczki

W lipcu 1740 roku w Przeworsku niejaka Jadwiga Kaszubina chciała otruć swojego męża, przygotowując truciznę, do której dodała zeskrobaną z krucyfiksu farbę. Wcześniej popełniła cudzołóstwo z pewnym murarzem z Boguchwały.

Ktoś o tym doniósł i sąd wójtowski w Przeworsku wydał okrutny wyrok. Ręka, którą kobieta miała zeskrobać farbę z krucyfiksu, mała być oblana smołą i zapalona. I z tą ręką skazana miała publicznie stać pod przeworskim ratuszem.
Na koniec kobieta miała być ścięta.

Murarz - niejaki Spiech - miał towarzyszyć publicznej egzekucji, a po jej wykonaniu w cztery kolejne piątki miał odbierać sto rózg. Przez trzy kolejne niedziele miał stać przed kościołem parafialnym w Boguchwale, trzymając w ręku zapaloną świecę.

Właściciel Przeworska - książę Lubomirski ułaskawił kobietę. Za karę Kaszubina miała otrzymać 100 rózg i przez trzy kolejne niedziele stać pod kościołem w Boguchwale trzymając w prawej ręce krucyfiks a w lewej... trupią czaszkę.

Opętana z Nienadówki

W grudniu 1897 roku we wsi Nienadówka rozeszła się wiadomość o przypadku opętania przez złe duchy 12-letniej dziewczynki, córki niejakiego Andrzeja Chorzępy.

Wiadomość tę otrzymało Starostwo Powiatowe w Kolbuszowej. Za sprawą rzekomo opętanej dziewczynki w powietrze miały unosić się garnki i inne przedmioty domowe. Dochodziło też do innych przykrych incydentów, coś ciskało w ludzi rzepą i oblewało ich... gnojem.

Anna, potocznie zwaną Hanusią, stała się powodem zainteresowania nie tylko polskiej, ale i zagranicznej prasy. Pisały o niej gazety we Lwowie, Krakowie ale również w Czechach, Niemczech i Szwajcarii.

Prasa nadała jej nawet przydomek "Eusapia z Nienadówki", analogicznie do podobnego przypadku, jaki wystąpił wcześniej u Eusapii z włoskiego Mediolanu.

Wielu ówczesnych mieszkańców, w tym także rzeszowian, chciało osobiście przekonać się o nadprzyrodzonych zdolnościach dziewczynki.

Atmosferę podsycali jeszcze rzeszowscy fiakrzy (właściciele miejskich dorożek), gdyż dzięki wykonywanym kursom do Nienadówki zarabiali całkiem niezłe pieniądze. Żądni "tanich sensacyi" wracali do Rzeszowa ponoć bardzo rozczarowani. Choć nie wszyscy.

Faktem jest, że w obecności dziewczynki miały miejsce tajemnicze zjawiska, które początkowo zostały uznane za opętanie. Wydarzeniami tymi interesował się wikary nienadowskiej parafii a także kuria biskupia w Przemyślu.

Dziwne przypadki miały ustać za sprawą jezuity - o. Baudiussa z Krakowa. Nasza mała bohaterka wkrótce wyjechała ze wsi na wschodnie kresy Rzeczypospolitej. Z czasem założyła rodzinę.

"Czarownica" Ruparowa

Posądzenie o czary odnotowujemy w naszym regionie także początku XX w. Na granicy wiosek Białobrzegi i Żołynia mieszkała stara kobieta, niejaka Ruparowa.

Opowiadał o niej znany twórca ludowy Słońcesław Franciszek Frączek. Ruparkę, jak we wsi ją nazywano, powszechnie posądzano o ... czary. Omijano ją szerokim łukiem, ona zaś sama wpraszała się na pogaduchy do okolicznych sąsiadek.

Wieśniacy opowiadali, że kobieta miała dwie "dziwne" krowy z dużymi wymionami, dzięki którym zwierzęta dawały ogromne, ponadnormalne ilości mleka. Ludzie jednak nie bardzo kwapili się do "mleka Ruparowej", a ona sama musiała je sprzedawać daleko od wsi, na okolicznych jarmarkach.

"Czarownica Ruparowa" miała również dziwny zwyczaj palenia ognisk na swoim polu zawsze przed wschodem Słońca. Zwłaszcza robiła to zwłaszcza w wigilie większych świąt oraz oktawy Bożego Ciała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24