Boją się spalarni

Na zebraniu sondującym opinię mieszkańców Kozodrzy na temat spalarni pomysł budowy się nie spodobał. - Trudno, żeby te 30 osób decydowało o całej społeczności - ocenia Marian Dwojak, wójt gminy Ostrów i zapowiada akcję edukacyjną.
Zdaniem wójta, sprzeciw mieszkańców wynika z niewiedzy o tym, jak nowoczesna spalarnia wpływa na środowisko naturalne. - To, co wychodzi z tej spalarni, to jest dym oczyszczony. Mniej zatruwa środowisko niż kilka domów, w których ludzie palą różne rzeczy - tłumaczy wójt. Ale żeby mieszkańcy przekonali się sami, organizuje wycieczki do spalarni w Rzeszowie. Wójt zlecił też niezależnym ekspertom dodatkowe badania wpływu planowanej inwestycji na środowisko.
Spalarnia w Ostrowie mogłaby powstać w ciągu 10 - 12 miesięcy. Rocznie przyjmowałaby do spalenia 3 tys. ton odpadów medycznych i materiałów niebezpiecznych, takich jak opakowania po środkach ochrony roślin.
Gmina ma nadzieję dogadać się z mieszkańcami do połowy roku i możliwie szybko ruszyć z budową. - Ale jeśli mieszkańcy nie będą chcieli, to nie będziemy spalarni forsować na siłę - deklaruje wójt i zapowiada głosowanie mieszkańców nad projektem.
Gmina Ostrów potrzebuje nie tyle spalarni, co pieniędzy. Dotąd dużą część dochodu przynosiło wysypisko śmieci. Dzięki pieniądzom gmina inwestowała między innymi w szkoły. Dzieci jest w nich coraz mniej, maleje więc subwencja oświatowa państwa. W tym roku Ostrów z własnej kieszeni dołoży do utrzymania szkół ponad 1 mln 400 tys. zł.
Po stronie korzyści z budowy spalarni są miejsca pracy. Na początek 15, a później kolejne, w sortowni śmieci i jej otoczeniu (spalarnia to tylko część pomysłu). Inwestycja jest warta 12 mln zł, ale gmina znalazła środki poza własnym budżetem. Z zasobów Ostrowa przekazano by jedynie 6 ha ziemi. Gmina byłaby większościowym udziałowcem ewentualnie powstałej spółki.