MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Radość przez łzy

MARIAN STRUŚ
Tak wyglądały działki w ogrodzie "Sosenki" po przejściu kry.
Tak wyglądały działki w ogrodzie "Sosenki" po przejściu kry. AUTOR
SANOK. Saperzy, 25 bm. zlikwidowali na Sanie, potężny zator, zagrażający terenom wokół mostu na Białą Górę. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Jednakże dla dwustu działkowiczów z ogrodu "Sosenki" była to radość przez łzy. Ich działki zostały całkowicie zdewastowane przez krę.

- Dlaczego, zanim puszczono do Sanu zlikwidowany zator na Osławie, nie dokonano udrożnienia tej rzeki? Przecież można było się spodziewać do czego to może doprowadzić - twierdzi Zbigniew Grzanka, jeden z działkowiczów z "Sosenek", obwiniając za brak właściwej decyzji i jej konsekwencje sanocki Zespół Zarządzania Kryzysowego.
- O zagrożeniach wynikających z faktu, że San jest skuty lodem, informowałem Centrum Zarządzania Kryzysowego w Rzeszowie już 8 stycznia, a następnie Wojewódzki Sztab Wojskowy 14 stycznia. Dowiedziałem się, że nie ma innego sposobu na udrożnienie rzeki jak przy pomocy ładunków wybuchowych. Nie sposób jednak uczynić to na wszystkich rzekach, usłyszałem - mówi Edward Olejko, starosta sanocki.
W czasie, kiedy saperzy rozprawiali się z zatorem na Osławie, starosta wespół z burmistrzem miasta podjęli działania w celu uzyskania zgody na większy zrzut wody przez Solinę, licząc, że może ten manewr pozwoli na odblokowanie Sanu. Zgody takiej jednak nie otrzymali. - Gdyby nałożyła się woda z krą płynącą z Zagórza, efekt mógł być tragiczny - stwierdził mjr Andrzej Lenart z Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego, od początku uczestniczący w akcji w Zagórzu i Sanoku.
Zarówno on, jak też dowodzący akcją kruszenia lodu kpt. Ryszard Demitraszek, twierdzili, że z likwidacją zatoru na Osławie nie można było zwlekać ani chwili. Podziela tę opinię Edward Olejko. - Tam domy stały w wodzie, ludzie byli ewakuowani, to było nawet coś więcej niż zagrożenie życia. Nie można było zaniechać tam akcji ratunkowej, przenosząc ją na udrażnianie Sanu w Sanoku. Kto by nas usprawiedliwił, gdybyśmy udrażniali San, a w tym samym czasie w Zagórzu i Tarnawie ludzie się toplili ? Naprawdę nie można patrzeć na to przez pryzmat swego nosa - twierdzi. - Uważam, że nie było wyboru - dodaje.
Szkody wyrządzone przez potężne tafle kry lodowej o grubości ok 50 cm. są duże. Czy ktoś je zwróci biednym emerytom i rencistom, dla których działka często jest jedynym źródłem warzyw i owoców? Burmistrz Zbigniew Daszyk zdołał przestudiować obowiązujące w tej kwestii przepisy i nie ma dobrych wieści. Obiecuje, że podejmie starania, ale obawia się o ich pomyślny skutek.
- Czy to jest nasza wina, że nikt nie chce ubezpieczyć nam działek zlokalizowanych nad Sanem? Od lat apelujemy, aby miasto zajęło się wykonaniem wału przeciwpowodziowego. Władze udają, że nie słyszą, a od roku 1980 już cztery razy byliśmy pod wodą. Ale któż by się liczył z dwustoma emerytami i rencistami - mówią działkowicze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24