Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

70-letni mężczyzna z Rzeszowa zmarł podczas imprezy morsów "Zimowa przeprawa Wisły wpław" w Sandomierzu

gkr, af
- 70-letni zawodnik już był niemal na drugim brzegu rzeki, kiedy ratownicy spostrzegli, że mężczyzna słabnie. Zabrali go do łodzi – opowiada Kamil Tokarski, rzecznik prasowy świętokrzyskiej policji.
- 70-letni zawodnik już był niemal na drugim brzegu rzeki, kiedy ratownicy spostrzegli, że mężczyzna słabnie. Zabrali go do łodzi – opowiada Kamil Tokarski, rzecznik prasowy świętokrzyskiej policji. Sławomir Kowalski / Polska Press
Tragedia wydarzyła się podczas sobotniej imprezy morsów odbywającej się w Sandomierzu. 70-letni mężczyzna zasłabł w trakcie przepływania Wisły. Pomimo reanimacji nie udało się go uratować.

W sobotę w Sandomierzu już po raz trzeci odbywała się impreza morsów "Zimowa przeprawa Wisły wpław". Brało w niej udział blisko 50 osób, wśród nich był 70-letni mieszkaniec Rzeszowa.

Do nieszczęścia doszło około godziny 12.30.

- 70-letni zawodnik już był niemal na drugim brzegu rzeki, kiedy ratownicy spostrzegli, że mężczyzna słabnie. Zabrali go do łodzi – opowiada Kamil Tokarski, rzecznik prasowy świętokrzyskiej policji.

Wacław Szuberla, członek rzeszowskiego klubu morsów "Sopelek" mówi, że wszystko było tak, jak zawsze.

- Najpierw było spotkanie, zapisy, rozgrzewka. Następnie wsiedliśmy na motorówki w zespole 5-osobowym. Razem z Andrzejem byliśmy w 4 turze. Z “Sopelka” było nas 5 osób - 2 dziewczyny i 3 chłopaków - opowiada Szuberla.

I dodaje, że warunki były ciężkie. Temperatura około 0 stopni Celsjusza, a stan wody na Wiśle wysoki.

- Startowałem jako ostatni, żeby zamykać stawkę i pytałem się wcześniej Andrzeja, czy daje radę. Kiwnął głową, że w porządku - opowiada Wacław Szuberla. - Ale później już sam zacząłem walczyć z nurtem rzeki i straciłem go częściowo z oczu. Dopiero jak na brzeg wyszła nasza czwórka, zacząłem rozglądać się za Andrzejem, ale w międzyczasie podpłynęła motorówka.

Ratownicy przenieśli Andrzeja do ambulansu i przez 2 godziny go reanimowali. Niestety, nie udało się przywrócić funkcji życiowych.

- Później dowiedziałem się, że dwa razy łódka podpływała do Andrzeja - mówi Szuberla. - Pytali, czy chce zrezygnować, ale ten nie chciał. Kiedy widzieli, że już nie daje rady walczyć z wodą, wciągnęli go do łódki. Wtedy stracił przytomność i zaczęła się akcja reanimacyjna.

- Andrzej mawiał, że nie chciałby odejść na łożu śmierci, tylko w biegu, i to mu się udało - mówi Wacław Szuberla.


ZOBACZ TEŻ: Kobieta skoczyła z mostu, a za nią mężczyzna, by ją ratować. Niestety zmarła

gazetakrakowska.pl/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24