Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Airsoft, to jest to! Lubimy postrzelać!

Jakub Hap
Archiwum "Czarnego Korpusu"
Oto "Czarny Korpus”. Pracownik ochrony, monter światłowodów, szef agencji reklamowej, policjant, psychiatra - różne zawody, a jedna pasja. Mimo zgoła odmiennych pomysłów nażycie wspólnym mianownikiem dla kilkunastu mieszkańców Jasła i okolic jest miłość do wszystkiego, co związane z wojskiem.

Na łamach naszego tygodnika przedstawialiśmy już ludzi o rozmaitych pasjach. Prym wiedli dotąd sportowcy, muzycy, rękodzielnicy, kolekcjonerzy, ale nie zabrakło oryginałów, których pociągają bardziej lub mniej nietypowe rozrywki. Teraz pora na kolejne postaci z tego grona - skupione w niezwykłej drużynie. Mimo że tajników ich pasji jeszcze nie zgłębialiśmy, dostrzegamy w niej pewne podobieństwa do koników wcześniejszych bohaterów hobbystycznej awangardy Jasła i okolic. Po części są jak krótkofalowcy - jak się spotykają, zapominają o bożym świecie. Nie brakuje w nich też harcerskiego ducha, wszak uwielbiają biegać po lasach, odwagi morsów, bo nie straszne im nawet najniższe temperatury, oraz - co dziś nie zawsze wydaje się oczywistością - wierności sportowej idei fair play. „Czarny Korpus” to zgrana drużyna, której żołnierze trzymają się razem nie tylko podczas wojennych eskapad.

Było ich czterech
Początki istnienia grupy sięgają wiosny 2004 r. Dwaj nastoletni wówczas jaślanie Sebastian Trznadel i Tomasz Bajorek postanowili razem realizować wspólne hobby. A pasjonowali się militariami - broń czy taktyki wojenne to tematy, na które mogli dyskutować godzinami. Rozrywką, w której postanowili znaleźć ujście dla tykającego w nich jak bomba zamiłowania do wszystkiego co wojskowe, a przy okazji zwykłej młodzieńczej energii, był airsoft. Mowa oczywiście, jak to ładnie zostało ujęte w najpopularniejszej encyklopedii XXI wieku, Wikipedii, o „grze zespołowej wykorzystującej pneumatyczne elektryczne, gazowe i sprężynowe repliki broni palnej strzelające plastikowymi kulkami o kalibrze 6 (rzadziej 8)...”.

Zasady rozgrywki są proste. Chodzi o to, by trafić przeciwnika plastikową kulką, a każdy trafiony odpada z gry. - Wygrywa ten, któremu uda się ujść z życiem, czyli uniknąć kulki. Uczestnicy mogą ustalić między sobą, że na jakimś etapie zabawy osoby „zastrzelone” wracają na pole bitwy, na zasadach „nowego życia” - tak jak w grach komputerowych. Scenariusze zmagań bywają różne, jedynym ograniczeniem są liczba zawodników, charakter miejsca strzelanki i granice naszej wyobraźni. My najczęściej gramy o przejęcie flagi bądź „wybicie” - mówi Krystian Czenczek, jeden z obecnych dowódców „Czarnego Korpusu”.

Pistolety z... odpustu
W chwili, gdy Krystian wszedł w szeregi drużyny, a było to w roku 2008 (wcześniej, jako mieszkaniec Toków, należał do podobnej ekipy działającej na terenie Świerchowej), działała ona już dość prężnie. Bo do Sebastiana, Tomka i ich dwóch kompanów szybko dołączyli kolejni fani zabawy w wojsko - najpierw ich koledzy, a później nieznajome osoby, które gdzieś usłyszały o korpusie i chciały się w nim spróbować. Na przestrzeni pierwszych lat istnienia drużyny aktywność jej członków sprowadzała się dospontanicznych spotkań. Skrzykiwali się zazwyczaj raz w tygodniu, bazą strzelanek były najczęściej opuszczone budynki na terenie Jasła. Np. gmach w tzw. małpim gaju, będący pozostałością po dawnej knajpie. Dziś już go nie ma - został zburzony, gdy miasto przygotowywało grunt pod budowę parku linowego.

Jeżeli chodzi o sprzęt będący nieodzownym puzzlem w układance zwanej airsoft, początkowo chłopaki nie mieli za dużego wyboru. Większość z nich zaczynała od... pistoletów, które za parę złotych można było kupić np. na kramach odpustowych. Grunt, by strzelały kulkami. Z czasem, gdy udało się uzbierać na prawdziwą broń do airsoftu, było się już czym pochwalić.

- Obecnie bazujemy na pneumatycznych replikach oryginalnej broni palnej. Jako że repliki ważą zwykle tyle co oryginał, bieganie po lesie czasami bywa męczące. Rodzaj czy model broni to kwestia indywidualna. W dużej mierze zależy od roli, jaką dana osoba pełni w drużynie - a są pośród nas snajperzy, szturmowcy, czy żołnierze ciężko opancerzeni - wyjaśnia Miłosz Michalski, również dowódca, który dołączył do korpusu przed Krystianem. Pokaz drużyny na Ogródku Jordanowskim zrobił swoje i postanowił być częścią tej załogi. Tak go wciągnęło, że bez airsoftu świata już nie widzi.

Bezpieczeństwo ponad wszystko
Strzelanki to zabawa, ale opiera się na ściśle określonych regułach. Nie tylko w zakresie samej rozgrywki, co zostało już wspomniane. Kulki to nie prawdziwa amunicja, ale, jak się mówi, przezorny zawsze ubezpieczony.

- Przede wszystkim nie przyjmujemy w nasze szeregi osób poniżej 16. roku życia. W przypadku młodzieży spełniającej to kryterium, ale wciąż niepełnoletniej, warunkiem jest zgoda obojga rodziców. Akceptując oficjalne zasady strzelanek zawarte w regulaminie rozgrywek airsoft, biorą odpowiedzialność za swoje dziecko. Choć trzeba podkreślić, że podczas naszych spotkań każdy z dowódców ma oczy dookoła głowy i kiedy tylko coś go zaniepokoi, od razu wkracza do akcji. Dotąd nikomu nic się nie stało, pomijając mały incydent, który dla jednego z kolegów zakończył się utratą połowy zęba - śmieje się K. Czenczek.

Zważając na specyfikę airsoftu podstawowym sprzętem ochronnym dla graczy są okulary. Aby zagwarantować oczom przetrwanie w boju nie trzeba wydawać krocie. - W zupełności wystarczające są okulary do koszenia trawy, ich koszt to kilka złotych. Niektórzy przezorni używają też specjalnych masek na twarz, ale podstawa to okulary. Są niezbędne, mimo że staramy się zawsze celować w korpus, nogi czy ręce. Nigdy w głowę. Dbamy o bezpieczeństwo, zwłaszcza, że pistolety jakich używamy, mają różne moce - mówi Artur Racławski, członek korpusu od 16. roku życia.

Airsoft łączy ludzi
Obecnie w drużynie czynnie działa 16 osób. Frekwencja nastrzelankach bywa jednak dużo wyższa - nierzadko dochodzi stara gwardia, która nie ma już czasu na cotygodniowe spotkania. Bywa też, że w rozgrywkach uczestniczą całe rodziny. Struktura „Czarnego Korpusu” opiera się na zasadzie hierarchii - głównym dowódcą jest Sebastian, obecnie „na uchodźstwie”. Rolę dowódców niższego szczebla pełni, oprócz Krystiana i Miłosza, Łukasz Kluz. Grono uzupełniają zwykli członkowie i młodzież.

Drużyna łączy ludzi w różnym wieku i niekiedy ze zgoła innych światów - działają w niej m.in. ochroniarz, monter światłowodów, ale i psychiatra. Starają się spotykać co tydzień. Do dyspozycji mają poligon w Świerchowej, przygotowany specjalnie podairsoft, ale zloty organizują też w wielu innych miejscach. Często poza naszym powiatem, w ramach strzelanek z zaprzyjaźnionymi drużynami z innych części Podkarpacia czy Małopolski.

Korpus jest jak rodzina. Airsoftowcy spotykają się nie tylko na strzelankach, ale też na różnych imprezach, podczas których popularyzują swe hobby, prezentując się w firmowych mundurach Wz93. Często widują się stricte towarzysko - piwkując. Lubią wtedy przywoływać zabawne, wspólnie przeżyte historie. Np. ucieczki przed wilkami i dzikami podczas strzelanek. Zawsze mogą na siebie liczyć - np. gdy jeden z kolegów potrzebuje dodatkowych rąk przy przeprowadzce, a do takiej sytuacji niedawno doszło, wystarczy telefon. Tacy już są.

Zainspirował Cię „Czarny Korpus”? Znajdź go na Facebooku i zagadaj. Chłopaki zapewniają, że dadzą ci zakosztować smaku airsoftu. Jeśli tylko chcesz!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24