Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna German wolała Bieszczady niż słoneczną Italię

Cezary Kassak
Anna German bardzo mile wspominała swój związek z Rzeszowem. Dawała nawet do zrozumienia, że ma ochotę wrócić do Estrady Rzeszowskiej.
Anna German bardzo mile wspominała swój związek z Rzeszowem. Dawała nawet do zrozumienia, że ma ochotę wrócić do Estrady Rzeszowskiej. Archiwum
Karierę zaczynała w Rzeszowie. Los chciał, że tu miała też jeden z ostatnich w kraju koncertów. Oto trzecia część opowieści o związkach Anny German z Podkarpaciem.

Dla Anny German praca w Rzeszowie stanowiła dopiero początek jej artystycznej drogi, była jednak ważnym etapem. To wtedy pierwszy raz wykonała późniejszy superprzebój "Tańczące Eurydyki", wtedy poznała kompozytorkę Katarzynę Gärtner.

W wywiadach podkreślała też, że w Estradzie Rzeszowskiej uczyła się kontaktu z publicznością, współżycia z zespołem.

- Zetknęła się tu z artystami, którzy pomogli jej nabyć umiejętność zachowania na scenie - zaznacza długoletni dyrektor Estrady Rzeszowskiej Dariusz Dubiel. - Z aktorstwem i tzw. gestem scenicznym wcześniej nie miała nic wspólnego, a Julian Krzywka, dyrektor Estrady Rzeszowskiej, był wykształconym aktorem i uczył tę młodzież tego, czego uczą w szkole teatralnej.

W Rzeszowie śpiewała od 1961 do jesieni 1963 r. Scenograf Salomea Gawrońska-Krzywka wspominała po latach, że German odeszła "skaperowana" przez Ministerstwo Kultury i Sztuki, które wysłało ją na stypendium do Włoch. Przebywała na nim w lutym i marcu 1964 roku.

Tamten rok był dla niej szczególny. Na festiwalach w Opolu i Sopocie zdobywała nagrody za "Tańczące Eurydyki", nagrała też swoją pierwszą płytę. Stała się gwiazdą.

Wolała Bieszczady

Kim była

Piosenkarka, kompozytorka, wykonawczyni takich szlagierów, jak "Tańczące Eurydyki", "Człowieczy los", "Być może", "Cztery karty". Laureatka wielu krajowych i międzynarodowych festiwali. Urodziła się 14 lutego 1936 r. w Urgenczu (Uzbekistan, wówczas ZSRR).

Gdy miała półtora roku, jej ojca aresztowało NKWD pod zarzutem szpiegostwa. Niedługo potem został rozstrzelany (zrehabilitowany w 1957 r.). W Polsce Anna German wraz z matką i babcią osiedliła się po wojnie.

W 1972 r. wzięła ślub ze Zbigniewem Tucholskim. Trzy lata później urodził się ich syn, Zbigniew Ivarr. W 1980 r. została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Zmarła 25 sierpnia 1982 roku w Warszawie. Jej imieniem nazwano m.in. ulicę w rodzinnym Urgenczu i amfiteatr w Zielonej Górze.

Kiedy była już na topie, Julian Krzywka, który sprowadził ją do Rzeszowa, dopytywał: - Wspominasz nas czasami?

- Nie tylko wspominam, ale i tęsknię - zapewniała. Dawała nawet do zrozumienia, że ma ochotę wrócić do Estrady Rzeszowskiej. Krzywka miał jednak świadomość, że nie będzie to już możliwe, bo to byłoby "tak, jakby Pele przeszedł do Górnika".

Tęsknocie za czasami rzeszowskimi dała wyraz również w liście do znajomego Jana Nagrabieckiego, wysłanym w 1967 r. z Neapolu, gdzie jako pierwsza cudzoziemka zaśpiewała na Festiwalu Piosenki Neapolitańskiej.

Tego samego roku jako pierwsza - i do dziś jedyna - Polka wystąpiła na festiwalu w San Remo. Myślami jednak stale była w kraju.

"Tęsknię za domem, za Polską w sposób niewiarygodny" - zwierzała się Nagrabieckiemu. "Obawiam się, że wręcz chorobliwy, bo nie do wytrzymania! Nie cieszy mnie żadne tam niebo, upał i inne uroki Południa. O wiele szczęśliwsza byłam w Rzeszowskiem, w Bieszczadach, gdzie trzeba było saniami do sali (zimnej) dojeżdżać".

Czytając o jej przywiązaniu do Polski, warto pamiętać, że urodziła się w ZSRR, jej ojciec z pochodzenia był Niemcem, matka z kolei miała korzenie holenderskie.

Gdy Anna German robiła karierę we Włoszech, tamtejsi dziennikarze pytali ją, czy lepiej żyć w Polsce, czy w Italii; odpowiadała: "Kocham Polskę". Jako o swojej drugiej ojczyźnie mówiła czasem o Związku Radzieckim, gdzie zdobyła olbrzymią popularność. Leonid Breżniew proponował jej nawet radzieckie obywatelstwo. Odmówiła.

Piosenka z dedykacją

Po tym, kiedy już zakończyła współpracę z Estradą Rzeszowską, nieraz jeszcze odwiedzała nasz region. W 1972 r. ukazała się jej płyta z ariami Scarlattiego, śpiewanymi z zespołem Con Moto Ma Cantabile.

- Na dowód, że płyta znalazła uznanie w oczach fachowców, pochwalę się, że otrzymałam oficjalne zaproszenie z Filharmonii Rzeszowskiej na koncerty kameralne z tą orkiestrą - wyjaśniała z dumą w wywiadzie dla "Panoramy".

W 1979 r. w Rzeszowie i Łańcucie występowała z programem "Kołobrzeg 78".

- Wtedy znów się z nią spotkałem - wspomina Stanisław Lipiński, którego na początku lat 60. w Rzeszowie łączyła z German bliska znajomość. - Rozmawialiśmy w hotelu Rzeszów, gdzie się zatrzymała. Choć było to już wiele lat po tym fatalnym wypadku we Włoszech, Anna wciąż odczuwała jego skutki. "Biorę szklankę do ręki, a nie jestem pewna, czy ją utrzymam" - mówiła.

Stanisław Lipiński zaprosił piosenkarkę do domu swoich rodziców.

- Przyszła z synem, który miał kilka lat, ale jak na swój wiek był wyrośnięty - zapamiętał pan Stanisław. - Zaprosiła mnie i moich rodziców na koncert. Śpiewała tam taką piosenkę żołnierską, w której tekście dziewczyna woła do swojego chłopaka: Franek! Franek! Przypuszczam, że w oryginale było inne imię, a Anna celowo je zmieniła, aby sprawić przyjemność mojemu ojcu, który miał na imię Franciszek. A jeśli nawet zaśpiewała w zgodzie z tekstem, to tak czy inaczej uśmiechnęła się przy tym do mojego taty i popatrzyła w jego stronę.

Lipiński tłumaczy, że German miała do jego ojca sentyment jeszcze z czasów, gdy w latach 60. pracowała w Rzeszowie.

- Kiedyś występowała na Staromieściu, w kinie Goplana przekształconym w salę widowiskową. Mój tata uczył śpiewu solowego, więc zabrałem go na koncert, aby posłuchał Ani. Po koncercie orzekł: pani ma z natury głos postawiony, przed panią wielka kariera. Anna zapamiętała te słowa i po latach odwdzięczyła się piosenką.

Rzeszów pamiętał

Wspomniane występy w naszym regionie były jednymi z ostatnich koncertów Anny German w Polsce. W ogóle po raz ostatni stanęła przed publicznością 5 października 1980 r. w Melbourne. Zmarła w 1982 roku, przegrywając walkę z chorobą nowotworową. Miała 46 lat.

- Jedyną krajową estradą, która po śmierci Anny złożyła rodzinie kondolencje w prasie centralnej, była Estrada Rzeszowska - zwraca uwagę Mariola Pryzwan, od lat badająca biografię artystki.
- No tak, kiedy Anna German odchodziła, Polska milczała - z goryczą konstatuje Dariusz Dubiel. - Dla ówczesnego rynku w naszym kraju ona niewiele znaczyła. Ostatnio dużo się o niej mówi i pisze i dobrze, że tak jest. Była tak wybitną artystką, że trzeba o niej pamiętać. Władze Rzeszowa powinny chyba pomyśleć o tym, by którejś ulicy w mieście nadać imię Anny German.

Bibliografia I, II i III części tekstu: Mariola Pryzwan, "Tańcząca Eurydyka. Wspomnienia o Annie German", Warszawa 2008; Mariola Pryzwan, "Anna German o sobie", Warszawa 2012; Anna German, "Wróć do Sorrento?...", Warszawa 2012; Marek Pękala, "50 lat Estrady Rzeszowskiej. Historia i wspomnienia", Rzeszów 2008; Bernadeta Szarzyńska, "Państwowe zawodowe instytucje artystyczne w Rzeszowie w latach 1944-1989" [w] "Dzieje Rzeszowa", t. IV, Rzeszów 2012.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24