Armia nas potrzebuje

Prezes firmy Stanisław Wójcik podkreśla, że firma zatrudniała na początku roku 593 osoby a dzisiaj już 635. Szczególnym powodem do zadowolenia jest fakt, że w grupie 32 nowo przyjętych znalazło się ponad 20 kobiet.

Firma nie stawia ograniczeń

- Na lokalnym rynku pracy panie mają największy problem ze znalezieniem pracy dlatego to duża radość dla władz gminy i dla nich samych - mówi Wójcik.

Panie pracują na wydziale montażu, gdzie składają komponenty amunicji. Są w różnym wieku, przy naborze firma nie stawia ograniczeń jednak warunkiem są pozytywne wyniki specjalnych badań stanu zdrowia.

Nowi pracownicy byli też potrzebni do obsługi maszyn sterowanych numerycznie. Firma cały czas przyjmuje inżynierów do biura konstrukcyjnego i technologicznego. Ceni absolwentów uczelni technicznych ze specjalizacją uzbrojenia.

Zamiast zwalniać, przyjmują

- Pracownik na stażu zarobi u nas od 2 do 2,2 tysięcy złotych brutto. Taką pensję oferuje się przez trzy miesiące. Po tym okresie stawki są wyższe - mówi prezes Dezametu.

O kryzysie w spółce już zapomniano. Zamiast zwalniać załogę, Dezamet ją powiększa. Firma uznawana jest dziś za wizytówkę zmodernizowanej zbrojeniówki. Cieszy się opinią elastycznej, jeśli chodzi o wdrażanie nowych technologii i podpisuje nowe kontrakty wojskowe i cywilne.

Kondycja finansowa spółki jest niezła. Niedawno po kolejnym dobrym roku zakład dzielił się z załogą częścią zysku. W ubiegłym roku przychody firmy wyniosły 63 miliony złotych a zysk netto 3,2 mln.

Szansą na kolejne tłuste lata zakładu jest offset. W ramach umowy offsetowej za zakup samolotów F-16 Dezamet ma produkować amunicję do granatników. Nowoczesne technologie przekaże norweska Nammo, która zapłaci też 3 miliony dolarów za wdrożenie technologii i dozbrojenie parku maszynowego. Produkcja pierwszego z dwóch typów amunicji ma ruszyć w przyszłym roku.