MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Atrakcyjną (studentkę) zatrudnię

Faustyna Cisło, studentka Uniwersytetu Rzeszowskiego
Poszukiwanie pracy rozpoczęłam od przeglądania portali z ogłoszeniami.
Poszukiwanie pracy rozpoczęłam od przeglądania portali z ogłoszeniami. Fot. Dariusz Danek
Potrzebuję kasy, muszę znaleźć jakąś pracę - pomyślałam i wyruszyłam na jej poszukiwanie. Problem w tym, że znalezienie tymczasowego zajęcia dla studenta graniczy z cudem.

Główne wymogi, jakie trzeba spełnić, to dyspozycyjność, energiczność i co najmniej średnie wykształcenie.
Do flegmatyków nie należę, maturę zdałam, studiuję, choć teraz na zajęcia nie uczęszczam. - To chyba dobrze, będę mogła więcej czasu poświęcić pracy - uznałam i odpaliłam portal z ogłoszeniami.

Ładna, dyspozycyjna, doświadczona

Pierwsze rzucają się w oczy oferty najbardziej obszerne i najkrótsze. Te dłuższe zawierają głównie obietnicę kilkutysięcznych zarobków i światłą karierę, ale nie mówią, jakiej branży dotyczą. Drugie głównie sprowadzają się do zdania "Młodą, ładną dziewczynę zatrudnię - atrakcyjna praca i wysokie zarobki gwarantowane". Oba rodzaje wydają mi się podejrzane, rozglądam się za czymś bardziej konkretnym. I znów zawód. Okazuje się, że posiadam nieodpowiednią płeć i złe wykształcenie: murarz, tynkarz, kierowca, fryzjerka - kolejne oferty, o których może jedynie pomarzyć dziewczyna po ogólniaku. W końcu znajduję coś dla siebie, a ogłoszenie wygląda na uczciwe. Wysyłam e-maile. Pozostają bez odpowiedzi, więc dzwonię, umawiam się na spotkanie i rozmowę kwalifikacyjną.

Casting na sprzedawcę

Trafiam do sklepu z firmową odzieżą i już na początku zostaję zasypana pytaniami, które bardziej przypominają casting niż sprawdzenie umiejętności potencjalnego pracownika. Ile chciałabym zarabiać, jak wyobrażam sobie idealnego sprzedawcę, co zrobię z otrzymanymi pieniędzmi? Odpowiadam cierpliwie. Wyrok: owszem, szukamy kogoś młodego, ale bardziej doświadczonego. I dyspozycyjnego, ale studiującego (najlepiej zaocznie), "bo taka osoba ma czas i jest ubezpieczona, więc nie przysporzy dodatkowych kosztów". Na koniec sakramentalne "zadzwonimy" i już żegnam się z ofertą.

Tracę niewiele, bo jak się później dowiaduję, w tego typu branży zazwyczaj przyjmują jedynie na kilkumiesięczny okres próbny, o stałym zatrudnieniu nie ma mowy.

Bez toalety i sanepidu

Następna propozycja: praca w małym sklepiku spożywczym. Przed podjęciem decyzji mam przyjechać i sprawdzić, czy odpowiadają mi warunki. Na miejscu okazuje się, że towarem handlowym jest głównie piwo i papierosy, reszta to dodatki. Do obowiązków kasjerki należy mycie i przecieranie płynem do naczyń podstarzałej wędliny przed ponownym wystawieniem jej na sprzedaż, by zmniejszyć straty finansowe. Zapytana o WC na terenie sklepu, szefowa pokazuje…wiaderko. Zawartość wylewa się pod pobliskie choinki, żeby lepiej rosły. Więcej mi nie trzeba, trzaskam drzwiami i skreślam następny adres z mojej listy.

Wystarczy 20 zł

Ktoś odpowiada na mojego e-maila dotyczącego oferty chałupniczej. Mężczyzna twierdzi, że jest przedstawicielem firmy produkującej zabawki w stolicy, podaje nazwę i adres. Wszystkie materiały mam otrzymywać za darmo. Moje zadanie będzie polegało jedynie na ich składaniu i zwróceniu na czas. Wystarczy, że jednorazowo prześlę 20 złotych na konto bankowe, abym mogła w zamian otrzymać "próbkę" do złożenia i zdecydować, czy taka praca mi odpowiada. Wysyłam kasę i czekam na dalszą instrukcję. Kontakt się urywa, facet znika jak kamień w wodzie.

Marne perspektywy

Rozważam kolejne możliwości, które pozostawiałam na koniec. Kolporter ulotek - pracę ponoć dają chętnie, ale wiadomo, że będzie ona uniezależniona od stanu pogody, a w przypadku płatności za pojedynczy egzemplarz - mój zarobek prawie dorówna cenie biletu, jaką zapłacę za dojazd na miejsce. Odpada.

Wykładacz towaru w supermarkecie, kelnerka - należy się liczyć z późnymi godzinami pracy (a w związku z tym koniecznością posiadania własnego środka transportu) i obowiązkiem wyrobienia książeczki sanepidu, na którą uprzednio też trzeba wydać kilkadziesiąt złotych z własnej kieszeni.

Na mojej liście zostaje w końcu tylko telemarketer - branża oblegana przez uczniów, chociaż prowadząca ciągłą rekrutację nowych pracowników. No ale dobre i to, dobre chociaż na chwilę. I chyba się nadaję, bo przecież w trakcie moich poszukiwań przeprowadziłam już niejedną trudną rozmowę przez telefon.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24