Autobusy grzęzną w błocie na osiedlu Budziwój w Rzeszowie

Budziwój to obok Miłocina najmłodsza dzielnica Rzeszowa. Miasto powiększyło się o nią na początku ubiegłego roku. W budżecie niemal od razu zarezerwowano pieniądze na najpilniejsze remonty infrastruktury.

- Niestety drogowcy zapomnieli o pętli autobusowej przy granicy z Siedliskami. To zwykłe klepisko, które po deszczu zamienia się w bajoro. Czasami ktoś sypnie w dziury kamieniami i na tym kończy się jej utrzymanie. Efekt jest taki, że błoto i kamienie są przenoszone przez autobusy na główną ulicę. Nie dość, że jest brudno, to jeszcze niebezpiecznie. Kamyczki strzelające spod kół to zagrożenie dla pieszych oraz innych samochodów - pisze w mailu do redakcji pan Andrzej.

Na stan pętli narzekają też kierowcy autobusów.

- Koleiny i dziury są tak głębokie, że raz po raz zawadzam o nie podwoziem. Ale najbardziej żal mi pasażerów, którzy po deszczu toną po kostki w bajorze - mówi Mieczysław Ślęczka, kierowca prywatnej linii "123".

Jak ustaliliśmy wczoraj, w tej chwili miasto nie może remontować zatoczki.

- To teren prywatny. Możemy jedynie poprawić zjazdy z głównej drogi i to zrobimy - mówi Adam Gajewski, dyr. Miejskiego Zarządu Dróg w Rzeszowie.

- Ja także znam problem, ale mam związane ręce. To nie nasz teren, a właściciel pętli nie pali się do remontu - dodaje Marek Filip, dyr. techniczny MPK Rzeszów.

Okazuje się jednak, że w ciągu kilku tygodni problem uda się rozwiązać.

- Wystąpiliśmy już do właściciela terenu z propozycją odkupu pętli. W tej chwili dzieli działkę, co jest niezbędne do sfinalizowania transakcji - tłumaczy Grzegorz Tarnowski, dyr. Biura Gospodarki Mieniem Urzędu Miasta Rzeszowa.

Wówczas miasto jako właściciel terenu będzie mogło kompleksowo odremontować pętlę.