AZS Rzeszów jedzie do Pabianic

Stawka meczu jest trudna do przecenienia. Jeśli "akademiczki" wrócą z tarcza będą blisko pierwszej pozycji na koniec I etapu rozgrywek i mocno przybliżą się do awansu.

- Możemy wiele zyskać dzięki zwycięstwu, ale to nie jest mecz o wszystko, więc gdybyśmy, odpukać, przegrali świat się nie zawali - uważa Wiśniowski.

Solpark, prowadzony przez olimpijkę z Sydney Edytę Koryznę, przed sezonem był faworytem numer jeden naszej grupy (byłe reprezentantki kraju w składzie Piestrzyńska, Żytomirska). Obecnie zajmuje 1 miejsce, ale ma mecz rozegrany więcej od AZS-u (i 2 punkty przewagi). Jedyna porażkę poniósł w Rzeszowie - nasze koszykarki po chwilami koncertowej grze wygrały 65:55. Jeśli wyczyn powtórzą i nie przegrają do końca sezonu zaświta im na horyzoncie ekstraklasa.
Na razie droga do niej daleka. Przed dzisiejszym meczem zła wiadomość jest taka, że grypa żołądkowa dopadła Urszulę Rosochacka. To wielka szkoda, bo zawodniczka w sobotnim meczu z Siemaszką tryskała energią i punktowała raz za razem.

- Jest jakaś szansa, że Ula mimo wszystko zdąży wydobrzeć i zagra - mówi szkoleniowiec AZS-u.

Oby tak się stało. Solpark fizycznie jest nieco mocniejszy od naszej ekipy, stąd siła i pasja naszej podkoszowej zawodniczki bardzo by się przydała drużynie.
Rzeszowianki ruszą w drogę w dniu meczu, ale odbędą podróż w lepszych, niż zwykle warunkach, bo autokarem.

- Jeśli do akcji nie wejdą sędziowie, a zespół zagra, jak w drugiej polowy meczu z Siemaszką, to stać nas będzie na zwycięstwo - zakończył coach AZS-u. Mecz o 18.