Nad tym radził kilka dni temu Związek Bieszczadzkich Gmin Pogranicza, zrzeszający samorządy z Bieszczadów, jak też z Birczy, Tyrawy Wołoskiej i Zagórza. W efekcie ZBGP napisał list do minister edukacji Katarzyny Hall. Wójtowie i burmistrzowie zaapelowali do szefowej resortu edukacji o zwiększenie subwencji oświatowej na bieszczadzkie szkoły.
Nie wszędzie sytuacja jest tak zła, niektóre gminy poradziły sobie z siecią szkół. Na przykład małą szkołę w Polanie w gminie Czarna przejęli salezjanie, szkołę w Mchawie w gminie Baligród prowadzi założone przez rodziców stowarzyszenie, podobnie jak podstawówkę w Orelcu w gminie Olszanica. Gdzieniegdzie obniżono stopnie organizacyjne szkół - np. w Stefkowej. Od września tego roku to samo czeka placówki w Łodynie i Hoszowie w gminie Ustrzyki Dolne.
W najbliższych latach podobna reorganizacja (do klas I-III) może dotknąć kilka innych podstawówek w rejonie Ustrzyk, gdyż liczba dzieci będzie spadać. Trudny orzech do zgryzienia mają też władze gminy Lutowiska: utrzymać trzyklasowe szkoły w Stuposianach i Zatwarnicy, czy zamknąć i przenieść dzieci do Lutowisk?
- Nie wyobrażamy sobie takiej sytuacji - mówią rodzice dzieci uczących się w Stuposianach. - Nie dość, że maluchy już teraz dojeżdżają nawet 10 kilometrów, to ma im się trasa wydłużyć o kolejne 8 do Lutowisk?
Jeszcze dalej miałyby dzieciaki z Zatwarnicy, Dwernika czy Nasicznego. - Tyle lat ta mała szkoła istnieje, podobnie jak stuposiańska ma sukcesy, a teraz ją zwyczajnie zamknąć? To co w tej wsi zostanie?
Co piszą do minister Hall samorządowy? Że oświata w Bieszczadach charakteryzuje się specyfiką niespotykaną w innych regionach Polski (rozproszone osadnictwo, ostry klimat, niski potencjał społeczno-gospodarczy, najniższe w kraju zaludnienie).
- Wszystko to powoduje, że nakłady na szkoły są coraz większe, pochłaniają już ponad 50 procent wydatków z budżetów gmin - tłumaczy Henryk Sułuja, przewodniczący ZBGP i burmistrz Ustrzyk Dolnych.
Samorządowy zwracają uwagę, że na pogarszającą się sytuację bieszczadzkiej oświaty nakłada się spadająca liczba urodzeń oraz emigracja zarobkowa. Z każdej gminy w Bieszczadach co najmniej kilkadziesiąt osób wyjechało do pracy za granicę. Część z nich wraz z dziećmi. Można z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że połowa z nich na dłużej niż rok, dwa lub trzy lata.
- To wszystko zmusza nas do szukania niekiedy drastycznych rozwiązań, czyli likwidowania części klas i organizowania dojazdów uczniom do szkół w mieście - mówi Sułuja. - Niewykluczone, że jeśli sytuacja finansowa się nie poprawi, staniemy przed widmem zamykania niektórych wiejskich szkół. I stąd apel do pani minister, żeby pochyliła się nad oświatą w Bieszczadach.
Z listu: "W wielu gminach subwencja oświatowa nie pokrywa nawet w 70 procentach kosztów wynagrodzeń nauczycieli, a przecież prawo zakłada dalszy wzrost płac nauczycieli (planowane od 1 września tego roku podwyżki o 7 proc.). Nadto dodatkowe obciążenie od zeszłego roku budżetów gmin częścią kosztów związanych z zakupem podręczników czy dofinansowania świadczeń pomocy materialnej dla uczniów (…) podraża koszty funkcjonowania oświaty (…).".
Obniżanie stopnia organizacyjnego szkół irytuje rodziców.
- Wioski są marginalizowane, a więc i nasze dzieci - mówią. - Wiadomo, że jak się likwiduje część klas, to stąd już prosta droga do zamknięcia szkoły. A ta jest centrum edukacyjnym i kulturalnym wsi. Bez niej miejscowość nie żyje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?