Drugi człon nazwy zawodów pochodzi od ksywki Mariusza Kołakowskiego, który oprócz tego, że aktywnie uczestniczy w rywalizacji, zgodził się zostać jednym ze sponsorów zmagań.
W poniedziałek przy stołach Ósemki zameldowało się 24 zawodników i zawodniczek. Najlepszy okazał się Krystian Tanasiewicz, który w finale pokonał Mariusza.
Po drodze do tego meczu odmieniony zewnętrznie Krystian (takich wąsów i brody w swoim życiu chyba jeszcze nie nosił) pokonał Sebastiana Rosę (3:2), Roberta Szurę (3:1), Marcina Wójciaka (3:0) i Macieja Przybyła. "Kołek" też walczył tylko na prawej stronie drabinki turniejowej. Ogrywał kolejno Mariusza Frącka (3:2), Annę Serwatowską (3:2), ponownie Mariusza Frącka (3:1) i w półfinale Pawła Plisia (3:2). W tym ostatnim meczu "Kołek" wrócił z dalekiej podróży, bo "Czaczer" wygrywał już 2:0.
- Było blisko, ale nie postawiłem kropki nad i, Mariusz się rozkręcił i mecz mi uciekł - mówi Paweł. - Jakiś niedosyt jest, z drugiej strony nie narzekam. W ostatnich tygodniach nie miałem czasu trenować, więc trzecie miejsce jest w tej sytuacji całkiem dobre.
Finał wielkiej historii nie miał - Krystian pokonał Mariusza 3:0 i zrobił to w dość szybkim tempie.
- Cóż, nie wypadało mi wygrać. W końcu jestem sponsorem. Jakby to wyglądało, gdybym zgarnął główną nagrodę - żartował po wszystkim Mariusz. - Poważnie mówiąc, walczyłem dzielnie, ale Krystian tak ma, że jak złapie cug, to wystarczy jedna pomyłka i jest po partii. Ogólnie jestem zadowolony. W końcu w półfinale miałem przecież mocno pod górkę. Nie traciłem jednak wiary i dobrego humoru. Ostrzegałem Pawła, że jak nie skończy w trzeciej partii z kija, to go dopadnę. Słowa dotrzymałem.
Krystian po finale nie ukrywał, że problemy miał tylko na samym początku turnieju.
- Ostatnio nie trenowałem i to było widać w pierwszych meczach. Już na dzień dobry z Sebastianem Rosą mogłem przegrać. Tylko on mi urwał mi dwie partie. Od ćwierćfinału szło mi już raczej gładko. Mecze trwały tak mniej więcej po 5 minut. Nie mam zamiaru się golić. Wąsy i broda przyniosły mi szczęście. 6 grudnia chcę wyglądać, jak Mikołaj - śmiał się po finale bohater wieczoru.
Warto dodać, że jedno z piątych miejsc zajęła Anna Serwatowska, która umiała sobie poradzić m. in. z wysoko notowanym Waldemarem Witowskim. 5 lokatę poza wyżej wymienionymi zajął też Witold Hajduk. Ania mogła zostać absolutną gwiazdą wieczoru, bo wylosowała Jack Pota, w którego puli znajduje się już 2200 złotych. Niestety, rozbicie nieszczególnie Ani wyszło, żadna bila nie wpadła do łuzy i za tydzień ktoś będzie mógł wygrać jeszcze większą kwotę.
Początek zawodów nr 2 tradycyjnie o 18.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?