Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bilard. Robert wygrał, a Darek skasował pieniądze

Tomasz Ryzner
Sławomir Pasternak (z lewej) i Robert Pecka stoczyli zacięty pojedynek.
Sławomir Pasternak (z lewej) i Robert Pecka stoczyli zacięty pojedynek. archiwum
Robert Pecka wygrał w rzeszowskim klubie Ósemka X turniej z cyklu “Nie lubię poniedziałków - 9-bil". W finale "Dziadek" pokonał Sławomira Pasternaka.

Zawody kończyły zasadniczą część rozgrywek i ostatecznie ustalały szesnastkę klasyfikacji generalnej, która wystąpi w wieńczącym całą rywalizację turnieju Masters (7 lutego - sobota).

Przed dziesiątym turniejem w "generalce" prowadził Witold Hajduk (114 punktów), który wyprzedzał Arkadiusza Nawojskiego i Roberta (obaj po 110 pkt). Wygląda jednak, że dwaj pierwsi nie wytrzymali ciśnienia. Witek odpadł rekordowo szybko, bo w stylu "prawa-lewa", po porażkach z Jerzym Gonetem (2:3 ) i Romanem Gałuszką (0:3) Arek w II rundzie nie ugrał nawet partii w meczu z Sebastianem Krupą, a na lewej stronie wywalczył tylko jedną w pojedynku ze Sławomirem Pasternakiem.

Wiadomo było, że w tej sytuacji Robert ma ogromną szansę na zajęcie pierwszej pozycji w "generalce" (tym bardziej, że mający na koncie 104 punkty Jakub Zaborniak też nie poszalał). "Dziadek" lekko jednak nie miał. Już w I rundzie zanotował falstart w meczu z Bartoszem Szkołutem. Porażka była bolesna, bo "Tofik" przegrywał 0:2.

- Robert skończył dwie partie grając kombi i tylko się uśmiechał pod nosem. Potem humor mu się powoli psuł, a gdy wygrałem trzecią partię był w podłym nastroju - komentuje Bartek.

"Dziadek" długo się jednak nie złościł, wziął się w garść i na lewej stronie dawał radę. Pokonał po 3:2 Kazimierza Wójcika, Janusza Stawarza, a Mariusza Śledzianowskiego odprawił z kwitkiem bez żadnych strat. W ćwierćfinale i półfinale znów pokazał zimna krew, bo zarówno z Marcinem Kosterą, jak i Piotrem Pasierbem rozegrał po pięć partii.

- Nie grałem cudów, ale z racji mojego wieku rywale mają do mnie czasem chyba aż za dużo szacunku i popełniają nie potrzebne błędy - uśmiecha się Robert. - Prawda jest taka, że mogłem w tym turnieju nie raz odpaść.

Drugi finalista poszedł drogą identyczną, bo już w pierwszym meczu został odesłany na lewą stronę przez Marcina Kosterę (1:3). Tam Sławek miał najpierw dwa wolne losy, potem wygrał zacięty mecz z Romanem Gałuszką (3:2) i już pewniej pokonał Arka Nawojskiego (3:1). Po powrocie na prawa stronę Sławek nabrał rozpędu i Sebastiana Krupę ograł do zera, a Bartkowi Szkołutowi oddał jedna partię.

- Nie chcę się tłumaczyć, bo przegrałem zasłużenie. Jednak ciężko zachować koncentrację, gdy trzeba bardzo długo czekać na rywala z lewej strony - komentował Bartek.

W finale było ciekawie, choć wynik 3:1 dla Roberta zdaje się sugerować co innego.

- To nie był wcale jednostronny mecz. Ułożył się korzystnie dla mnie, ale Sławek tez miał swoje szanse - komentował "Dziadek".

Drugim bohaterem wieczoru był Dariusz Bigdoń. Jemu humor zawsze dopisuje, ale tym razem opuszczał nasz klub w wręcz szampańskim nastroju, bo zrobił co trzeba, gdy został wylosowany do Jack Pota. Rozbił tak konkretnie, że jedna z bil wpadła do łuzy, a do tego ustawiło mu kombi. Darek uderzył dokładnie i za moment odbierał przy barze 135 złotych.

- Dziewiątka potoczyła się pod łuzę, a dwójka stanęła w dobrym miejscu. Trzeba było tylko zachować zimna krew, co mi się udało - komentuje Darek, który także ma zapewniony udział w Masters.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24