Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bilard. W rzeszowskiej Ósemce rządzi Krystian

Tomasz Ryzner
W półfinale błyszczał Jacek Pańczak (z lewej), ale w finale więcej do powiedzenia miał Krystian Tanasiewicz.
W półfinale błyszczał Jacek Pańczak (z lewej), ale w finale więcej do powiedzenia miał Krystian Tanasiewicz. archiwum
Krystian Tanasiewicz jest na fali. Po wygranych w pierwszym i drugim równych sobie nie miał także w trzecim turnieju "Nie lubię poniedziałku - Kołek Cup" (odmiana 8-bil). Tym razem w finale pokonał Jacka Pańczaka.

Trzeci turniej był inny od wszystkich poprzednich we wszystkich poprzednich edycjach - oto po raz pierwszy zmagania nie zakończyły się w nocy z poniedziałku na wtorek, ale w środę wieczorem. Wszystko przez poniedziałkową kilkugodzinną awarię transformatora, która na kilka godzin pozbawiła światła wschodnie dzielnice Rzeszowa.

Gra na raty nie zdekoncentrowała Krystiana, który trzeci raz z rzędu nie musiał się pocić na lewej stronie drabinki. W drodze do finału znajdował sposób na Romana Gałuszkę (3:1), Kingę Stawarz (3:2), Mariusza Frącka (3:2), a w półfinale Pawła Plisia (3:1).

- Najbliżej porażki byłem w meczu z Kingą. Zrobiła jedną partię z podejścia i miała ochotę, aby to powtórzyć. W pewnym momencie pomyliła się jednak na dość trudnej bili i udało mi się uratować mecz - komentuje Krystian.

Jacek miał trudniej - nie ominęła go lewa strona drabinki turniejowej. Został tam wysłany już po pierwszym w meczu przez Sebastiana Rosę (3:1).

- Na początku z moja gra bywa różnie, potrzebuje czasu, żeby się rozgrzać i mecze nie są wtedy łatwe - ocenia nasz bilardzista, który po porażce poradził sobie z Bartoszem Szymanowskim, Kazimierzem Wójcikiem (3;1), Kingą Stawarz (3;2), w ćwierćfinale ograł Roberta Szurę (3:1) a w półfinale dał prawdziwy popis - efektownie i szybko pokonał Waldemara Witowskiego 3:0. "Witos" przy stole był raz, kiedy Jackowi przy rozpoczęciu gry wpadła biała.

- Miałem bilę do ręki, ale układ na stole był nieciekawy. Nie trafiłem i to był koniec mojej gry tego wieczoru. Jacek skończył partię z podejścia, a dwie kolejne z kija - zaznaczył Waldek. - W tym meczu byłem kibicem, ale generalnie grało mi się nie najgorzej.

Finał tak jednostronny nie był. Krystian wygrał 3:1.

- Miałem możliwość skończyć partię na 2:2, ale przeciąłem i szans uciekła. Szczerze mówiąc po półfinale miałem kłopot, żeby znów się skoncentrować na sto procent. Tak czy owak z turnieju jestem bardzo zadowolony - dodał Jacek.

- Po tym jak Jacek wymiatał w półfinale spodziewałem się bardzo trudnego meczu - podkreśla Krystian. - Poszło jednak w miarę pewnie. Przy dwa do zera Jacek jeszcze szarpnął, ale ostatnie słowo należało do mnie.

Było to dokończenie turnieju, dlatego jak nigdy finał odbył się wyjątkowo wcześnie (w okolicy godziny 22). Nic nowego nie wydarzyło się w kwestii Jack Pota - kwota w banku rośnie (ok. 2500 złotych), bo ciągle nikt nie potrafi się do niej dobrać.

Tym razem szczęścia miał okazję spróbować Marcin Kostera. Przy rozbiciu wpadła mu jedna z bil, ale aby trafić następną musiał grać na bandę. Sztuka się nie powiodła i w turnieju nr 4 znów ktoś będzie mógł sprawdzić, czy ma farta i mocne nerwy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24