Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bluj z bliska: O dwóch żywiołach i biciu się we własne piersi

Marek Bluj
archiwum
Działo się! Przez ostatni tydzień drogami Podkarpacia i jego stolicy przejechały dwa sportowe żywioły, dwie pasje - kolarze i kierowcy rajdowi. Pasjonaci tłumnie wylegli na pobocza i szczelnie zapełnili chodniki. Zobaczenie z bliska i usłyszenie, jak szumi pędzący z prędkością 60 kilometrów na godzinę peleton, to naprawdę fajna sprawa, zwłaszcza, jeżeli w tym kolorowym wachlarzyku jadą takie gwiazdy, jak Rafał Majka.

Malkontenci narzekali na trudności komunikacyjne, bo nie zawsze mogli dojechać do celu swoim samochodem. A propos samochodów, to przez piątek i sobotę aż miło było patrzeć jak Maciej Rzeźnik, nasz człowiek z Rzeszowa świetnie operuje swoim fordem fiestą. Tour de Pologne, Rajd Rzeszowski na stale weszły do sportowego kalendarza regionu. I fajnie, bo to wielkie imprezy, budzące wielkie emocje, wyciagające kibiców z domów na świeże powietrze, doskonale propagujące naszą podkarpacką ziemię. Z przyjemnością zauważam, że rosną szeregi sympatyków tych imprez, natomiast maleje liczna niezadowolonych. Niejako przy okazji nasi ludzie mogą pokazać, że mamy duszę, aby reagować na niebezpieczeństwa. Jak pan Andrzej, spawacz z WSK, który cieszy się, że pomógł ściągnąć z jedni feralny baner, który nie miał kiedy spaść, tylko przed prawie samym nosem kolarzy. Cieszy się, że się udało i nic więcej. Gdyby nie ta sprawna akcja, nie wiem ilu, ale pewnie nie mało zawodników zamiast jechać do Krakowa, wygrzebywałoby się jeszcze długo z banerowej ceraty. Może nawet nasz bohater Majka.

Niechlubnymi bohaterami ostatnich dni byli działacze Legii Warszawa. Śmieje się ze stołecznego zespołu cała Europa. Już byli w ogródku, już liczyli wielka kasę, jaka zarobią, już wybierali sobie przeciwnika w ostatniej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. A tu masz babo placek. Ktoś coś zwyczajnie przeoczył i Celtikowi przyznano walkower. Żenada. Niby wygrywamy, a przegrywamy. Nowa polska specjalność. Tylko piłkarzy i kibiców żal. Co z tego, że ktoś zarabiający krocie uderzył się w piersi i powiedział moja wina. A czyja? Jeszcze inni mówią, że trzeba było strzelać karne, a Legia z jedenastu metrów dwa razy nie trafiła. Trafiła za to w lakierkach do własnej bramki.

Duża sztuka.

Coraz bardziej pachnie mistrzostwami świata siatkarzy. Na razie tylko w powietrzu. Ostatni tydzień upłynął na spekulacjach, czy do meczu będzie można wystawić 14 zawodników, czy jak do tej pory 12? Spekulowali Polacy, bo trener Stephane Antiga miał koncepcję gry na dwóch libero - Pawła Zatoskiego na przyjęciu i Krzysztofa Ignaczaka w obronie. Ktoś wreszcie przyszedł po rozum do głowy i oficjalnie zapytał we władzach światowej federacji czy można w czternastu. Okazało się, że nie można. Dobrze, że taka wiedza dotarła do polskiej ekipy na trzy tygodnie przed pierwszym meczem, a nie w szatni Stadionu Narodowego tuż przed spotkaniem z Serbią. Boję się, że wobec takiej wykładni "Igła" może oglądać mundial z trybun, choć moim zdaniem jest lepszy od Zatorskiego o to on powinien wymiatać piłki po polskiej stronie boiska. Antiga ma problem, co by nie zrobił, będzie krytykowany. Tylko niech Polska wygrywa. Jak Majka. Nie jak Legia. Broń Boże. I na koniec dobra rada dla jednego z trenerów. Niech już pan więcej nie bierze porażki swojej drużyny "na siebie", jak to ostatnio zrobił. Po co? Dlaczego? Komu to potrzebne? Nie kibicom, a dla zawodników i tak marna pociecha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24