Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boczny Tor: mamy jeszcze coś do powiedzenia

Jaromir Kwiatkowski
Obecnie Boczny Tor gra w składzie (od lewej): Jerzy Marczak - klawisze, lider; Wacław Koczewski - perkusja; Roger Kuś - wokal; Witold Sądaj - gitara; Witold Solarski - bas i Wiesław Bawor - skrzypce.
Obecnie Boczny Tor gra w składzie (od lewej): Jerzy Marczak - klawisze, lider; Wacław Koczewski - perkusja; Roger Kuś - wokal; Witold Sądaj - gitara; Witold Solarski - bas i Wiesław Bawor - skrzypce. Fot. Krzysztof Kapica
Rzeszowska legenda rocka progresywnego wraca po 28 latach. Boczny Tor 13 listopada wystąpi w sali Wojewódzkiego Domu Kultury.

- Po tylu latach najważniejsze dla nas jest to, że staniemy na scenie przed publicznością. Chodzi o to, byśmy wytrzymali ciśnienie i fajnie zagrali - mówi Jerzy Marczak, klawiszowiec i lider Bocznego Toru.

Boczny Tor powstał w 1977 roku, rozwiązał się cztery lata później. Nie wydał żadnej płyty. A mimo to nazwa grupy przetrwała w pamięci fanów rocka w Rzeszowie.

Mieliśmy problem z wokalistami

Pierwszy skład tworzyli Marczak, perkusista Wacław Koczewski, gitarzysta Marek Byrczek i basista Stanisław Grabski. Przez zespół przewinęło się wielu muzyków. Ja zapamiętałem Boczny Tor, w trzyosobowym składzie, z koncertu w klubie WDK "Turkus", bodajże w 1980 roku. Oprócz Marczaka i Koczewskiego w składzie był jeszcze gitarzysta Witold Sądaj. Grupa grała muzykę instrumentalną, inspirowaną rockiem symfonicznym spod znaku Genesis, Yes i Pink Floyd.

- O ile można było znaleźć wielu zdolnych instrumentalistów, to z wokalem był problem - przyznaje Marczak. - Próbowaliśmy z kilkoma wokalistami, ale nie przetrwało to próby czasu.

Plusem było to, że grupa miała wsparcie ze strony WDK, który udostępniał jej na próby salę nr 209.

Marczak: - Była bardzo duża, wytłumiona, z fortepianem akustycznym. Nie mieliśmy ograniczeń czasowych, nie było obaw, że np. po godzinie ktoś nas stamtąd wyprosi.

Występowali głównie w klubach studenckich.

- Minusem tamtych czasów było to, że nie było managementu, sami musieliśmy rozmawiać z ludźmi z klubów - wspomina lider Bocznego Toru.

Podobali się. To były zresztą "złote czasy" dla grup grających rocka symfonicznego. Dorobili się licznej grupy zagorzałych fanów, zwłaszcza wśród rzeszowskich studentów i licealistów.

Taki syntezator miało tylko SBB i my

W czerwcu 1981 roku Boczny Tor wystąpił podczas II Ogólnopolskiego Przeglądu Muzyki Młodej Generacji w Jarocinie. W składzie, oprócz Marczaka, Koczewskiego i Sądaja, znaleźli się wokalista Zbigniew Orzechowski, basista Janusz Gondek i 16-letni skrzypek, Wiesław Bawor.

- Zostałem rzucony na głęboką wodę, ale to był fajny okres, poznałem fantastycznych ludzi - wspomina "najmłodszy nabytek" zespołu.

Konkurencja w Jarocinie była bardzo silna. To był początek wielkiej kariery heavymetalowej grupy TSA, która (jeszcze jako kwartet, bez wokalisty) zdecydowanie pokonała rywali i zdobyła nagrodę publiczności. Spośród 16 zespołów przebiły się później także bluesrockowy Easy Rider i nowofalowy Brak z charyzmatycznym liderem Ziemowitem Kosmowskim. W składzie Opozycji znaleźli się późniejsi członkowie T.Love, z Muńkiem Staszczykiem na czele.

- W Jarocinie jeden z zespołów chciał od nas pożyczyć sprzęt, bo jako druga grupa rockowa w Polsce, po SBB, mieliśmy słynny syntezator Mooga - davolisint, z czego zresztą byliśmy bardzo dumni - wspomina Marczak.

Nagranie suity zaginęło

Muzycy nawiązali kontakty z krakowskim środowiskiem jazzowym, wzięli udział w festiwalu Jazz Juniors. W studenckim klubie "Plus" w Rzeszowie Boczny Tor wystąpił przed słynną jazz-rockową grupą Laboratorium. Rzeszowianie pożyczyli wtedy kolegom z Krakowa gitarowy wzmacniacz Yamahy.

Dokonali nagrań w studiu rzeszowskiej rozgłośni Polskiego Radia. Niestety, nagranie ich "firmowej" kompozycji - suity "Po drugiej stronie lustra", nie zachowało się. Płyty też nie nagrali.

- Nie mieliśmy wiedzy, ani przebicia - tłumaczy Marczak. - Do Polskich Nagrań bardzo ciężko było się dostać.

Zabrakło nam szczęścia

Działalność grupy przerwał stan wojenny. Dlaczego nie zaistnieli szerzej?

Marczak: - Czegoś nam zabrakło. Niekoniecznie umiejętności. Raczej szczęścia.
Później muzycy angażowali się - z mniejszym lub większym powodzeniem - w różne projekty muzyczne. Najbardziej znany to grupa RSC, gdzie po rozwiązaniu Bocznego Toru trafił Wiesław Bawor. Dziś przyznaje, że w przebiciu się bardzo pomógł grupie Piotr Kaczkowski, słynny prezenter radiowej "Trójki", który ją mocno lansował.

W 1987 roku Marczak wyjechał do USA. Osiedlił się w Chicago. Nagrywał tam autorskie płyty z różnymi konfiguracjami muzyków. Ostatnio zajmował się także wydawaniem polonijnej gazety reklamowej, poświęconej motoryzacji - "Autoshop".
Bawor wyjechał z Polski w 1993 roku. Do Izraela. Nie zajmował się zawodowo muzyką. Pracował w branży… budowlanej.

Obaj zapowiadają, że na wiosnę wracają do rodzinnego Rzeszowa. I to nie tylko w związku ze wznowieniem działalności Bocznego Toru. Bawor: - Nasze miejsce jest tutaj.

Marczak: - Po tylu latach zatoczyliśmy koło. Poza tym, klimat Rzeszowa mi odpowiada, bo nie ma tu nieprawdopodobnej gonitwy, jest więcej spokoju.

Jesteśmy inni, dojrzalsi

Kilka lat temu do rąk Marczaka trafiła składanka z nagraniami kilku rzeszowskich zespołów, wydana w latach 90. Spodobał mu się autorski utwór Rogera Kusia w wykonaniu grupy Koalicja. Wówczas skojarzył, że przecież Roger to jego sąsiad w Polsce. Pomyślał, że mogliby podziałać razem.

Z Wiesławem Baworem miał kontakt przez skype’a. Później spotkali się w Rzeszowie, rozmawiali o wspólnym graniu. Na propozycję reaktywacji Bocznego Toru pozytywnie zareagowali także inni jego byli członkowie - Wacław Koczewski i Witold Sądaj. W 2007 roku muzycy zdecydowali: spróbujemy.

Marczak: - Wracamy po 28 latach nie na fali powrotów zespołów sprzed lat, lecz dlatego, że mamy coś do powiedzenia.

Grają nieco inaczej niż przed laty, choć inspiracje pozostały podobne.

- Tamte doświadczenia głęboko w nas tkwią - mówi Marczak. - Ale nie chcemy kopiować tamtych klimatów. Jesteśmy inni, dojrzalsi.

Na razie koncentrują się na przygotowaniach do koncertu w WDK. Chcą zagrać nie tylko dla tych, którzy przychodzili przed laty na ich występy, ale także dla ich dzieci.

- Zabierzcie je na koncert - apeluje Roger Kuś.

Mają propozycje zagrania w kilku miejscach, ale co z tego wyjdzie - czas pokaże.

Marczak: - Dawni koledzy zareagowali na nasz powrót pozytywnie. Nikt nie pukał w czoło. A teraz potrzeba nam wytrwałości. I szczęścia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24