Były dyrektor rzeszowskiego Citibanku usłyszał zarzuty

O tej bulwersującej sprawie po raz pierwszy pisaliśmy we wrześniu. Jak ustaliśmy, Łukasz M., były dyrektor Citybanku w Rzeszowie, miał fałszować dokumentacje kredytowe i udzielać pożyczek wykorzystując dane rzeszowskich lekarzy bez ich wiedzy.

"Pożyczkobiorców" szukał wśród stałych klientów banku, zarejestrowanych w systemach bankowych. Dzięki temu miał wszystko, czego potrzeba, żeby udzielić kredytu: skan dowodu osobistego, pełne dane i, co najważniejsze, ksero prawa wykonywania zawodu. W przypadku lekarzy jest ono równoznaczne z dokumentem potwierdzającym zarobki. Pieniądze zamiast na rachunek klienta trafiały na konto, do którego dostęp miał tylko Łukasz M.

Sprawa wyszła na jaw, gdy jeden z lekarzy wybrał się po kredyt do innego banku. To tam dowiedział się, że ma już kredyt - na 80 tys. zł, zaciągnięty w Citibanku. Złożył zawiadomienie do prokuratury. Po przeprowadzeniu wewnętrznej kontroli do rzeszowskiej rejonówki zgłosił się także bank, w którym pracował Łukasz M.

Były dyrektor Citibanku w Rzeszowie usłyszał już zarzuty

- Posłużył się danymi osób fizycznych i udzielił dwóch fikcyjnych kredytów na kwoty 80 tys. i 95 tys. zł. - powiedział nam Łukasz Harpula, zastępca prokuratora rejonowego w Rzeszowie.

Łukasz M. przyznał się do zarzucanych czynów i wyraził skruchę. Na jego korzyść może przemawiać to, że wyłudzone kredyty regularnie spłacał. Prokurator zastosował wobec niego dozór policyjny, zakaz opuszczania kraju i poręczenie majątkowe w wysokości 7 tys. zł. Za finansowe oszustwa grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności.

Niezależnie od tego prokuratura bada jeszcze czy Łukasz M. działał sam, czy może miał wspólników.