Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cała prawda o wojnie. Kto ocala jedno życie, ocala świat

Justyna Rut, Przeworsk
Opowiadanie na podstawie autentycznej relacji uczestnika tych wydarzeń.

Wieczorem obudziły mnie strzały. Po chwili do domu weszli niemieccy żołnierze. Słyszałem przez drzwi krzyki w obcym języku. Przerażony schowałem się pod łóżko. Widziałem jak wyprowadzają z pokoju moje siostry. Słyszałem histeryczny płacz matki i uspokajający głos ojca. Bardzo bałem się karabinów, które dostrzegłem w rękach żołnierzy.

Nie miałem odwagi wyjść z kryjówki, aby pobiec za rodziną. Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Nikt za mną nie wołał. Nikt po mnie nie wrócił. Zostałem sam pod łóżkiem. Płakałem, aż w końcu zasnąłem. Gdy rano obudziłem się, w domu nie było nikogo. Wyszedłem na podwórko i z całych sił wołałem: - Mamo, tato ... Gdzie jesteście?

Z okna wychyliła się sąsiadka: - Bądź cicho, Markusie! - powiedziała. - Oni już nie wrócą. Zostałeś sam i musisz uciekać z miasta, bo i ciebie złapią, a potem wywiozą do getta.

Rozpłakałem się. Miałem dwanaście lat i niewiele wiedziałem z tego, co się działo. "Wszystko przez tę wojnę!" - powtarzałem sobie. Przed dom wyszła sąsiadka. - Chodź do mnie! - powiedziała, a gdy podszedłem, przytuliła mnie mocno. Po policzkach popłynęły jej łzy. - Kochanie, teraz jest wojna - wyjaśniała spokojny tonem. - Niemcy łapią Żydów i wywożą ich do gett, czasami nawet zabijają. Musisz się jak najszybciej ukryć w bezpiecznym miejscu, gdzieś na wsi. Idź na Mokrą Stronę, bo tam może ktoś cię przygarnie. Pamiętaj o tym, że ludzie nie mogą wiedzieć, że jesteś Żydem.

Ostatnie słowa pani Józi szczególnie zapadły mi w pamięć. Wróciłem do domu, zabrałem ze sobą trochę jedzenia i ruszyłem w kierunku Mokrej Strony. Gdy byłem w połowie drogi, obok mnie przejechał wojskowy samochód załadowany Żydami.

- Markusie, ratuj! - krzyknęła jakaś dziewczynka donośnym głosem. Samochód zatrzymał się. Wysiadł z niego niemiecki żołnierz i wybuchnął śmiechem.

- Patrz, Żyd sam się nam w ręce pcha - powiedział.

- Skąd wiesz, że to Żyd? - odezwał się drugi żołnierz z samochodu.

- Nie wiem, ale zaraz będę wiedział - uśmiechnął się złośliwie. - No, maluch, ściągaj gacie!

Przerażony opuściłem spodnie.

- Widzisz! Mam rację. Chłopak był obrzezany. Wsiadaj do samochodu, Żydzie.
- Wolę iść pieszo. - odparłem odważnie.

Wtedy żołnierz wziął mnie za fraki i wrzucił do samochodu. W środku zobaczyłem koleżankę z klasy - Sarę, która przed chwilą wołała o pomoc. Wewnątrz było około trzydziestu osób. Po paru minutach jazdy dojechaliśmy na puste pole. W oddali zobaczyłem jakieś zabudowania. Zaczęło się ściemniać. Żołnierze rozdali ludziom łopaty i kazali kopać głęboki rów. Niektóre osoby próbowały uciekać. Wówczas żołnierze puszczali w kierunku zbiegów serię strzałów.

Tuż przed zmrokiem ustawili nas w rzędzie przed rowem. Ludzie płakali, modlili się. Trzech Niemców zaczęło strzelać. Rząd padał. Stanąłem za dużym panem. Po chwili przygniótł mnie ciężar jego ciała. Słyszałem strzały, czułem padające obok mnie ciała. "Boże, ocal mnie" - prosiłem w myślach i czekałem. Nagle ucichły strzały. Usłyszałem odgłos odpalanego samochodu. Odjechali. "Dlaczego nie grzebią ciał?" - pytałem sam siebie. Bałem się poruszyć. Leżałem przywalony trupami i czekałem. W końcu nie wytrzymałem napięcia i lekko podniosłem głowę. Wygrzebałem się z pod ciał leżących na mnie osób, które ocaliły mnie od śmierci z rąk hitlerowskich oprawców. Nie wiedziałem, co mam robić, więc szedłem przed siebie po omacku. Zrobiłem parę kroków, nie miałem sił, położyłem się, zasnąłem. Rano obudziły mnie ciepłe promienie słońca.

Zobaczyłem, że całe ubranie mam we krwi. Poszedłem nad rzekę i wypłukałem koszulę. Rozłożyłem ją na trawie i czekałem aż wyschnie. Po paru godzinach zobaczyłem, że polną drogą jedzie wóz. Chłop, który powoził koniem zauważył mnie i zatrzymał się. Zaczął zadawać pytania. Opowiedziałem mu o wszystkim, co miało miejsce w ostatnich dwóch dniach i o tym, że jestem Żydem.

- Dzielny z ciebie chłopak! - powiedział nieznajomy. - Mieszkam razem z żoną, mamy duże gospodarstwo, przechowam cię w stodole.
Zaprowadził mnie do swojej chałupy. Jego żona dała mi posiłek i przygotowała posłanie w stodole. U pana Piątka przetrwałem całą okupację. W stodole, a zimą w piwnicy przesiedziałem trzy lata. Traktowali mnie jak swojego syna. Zawsze w Wigilię zasiadałem z nimi do wieczerzy i razem modliliśmy się.

Pewnego dnia zapytałem pana Leszka: - Dlaczego pan mnie ukrywa? Jeśli ktoś się dowie i doniesie, to śmierć spotka też pana rodzinę.

- Kto ocala jedno życie, ocala cały świat - powiedział i dał mi do ręki medalik z wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej, który noszę do dziś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24