Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chciał opowiedzieć o zabójstwie, ale policjanci go zlekceważyli

Ewa Gorczyca
Tomasz Jefimow
22-letni Tomasz N., jeden z dwóch młodych mężczyzn oskarżonych o brutalne zabójstwo mieszkanki Jasła, twierdzi, że kilka tygodni po zdarzeniu próbował opowiedzieć policjantom, co się stało. Jednak został zlekceważony.

Wątek ten sprawdza teraz Sąd Okręgowy w Krośnie przed którym toczy się proces w sprawie śmierci 65-letniej Bronisławy R.

Ciało w daleko posuniętym rozkładzie zostało znalezione przez przypadek, jesienią 2008 roku, ukryte w grobowcu na wojennym cmentarzu w Warzycach. Po badaniach okazało się, że to zwłoki zaginionej ponad pół roku wcześniej mieszkanki Jasła. W lutym 2010 roku policja zatrzymała podejrzanych o tę makabryczną zbrodnię.

Oskarżeni o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem są 22-letni Tomasz N. i 24-letni Grzegorz S. w sądzie winą obarczają się nawzajem, przedstawiając sprzeczne wersje, co do tego, kto był inicjatorem wywiezienia kobiety na cmentarz i kto ostatecznie zadał przy grobowcu bezbronnej ofierze śmierć kawałkiem rozbitego znicza. Każdy z nich twierdzi, że bał się zemsty drugiego, dlatego zgodził się na udział w ukryciu ciała a potem milczał.

Tomasz N. opowiedział jednak w sądzie o epizodzie, który - jak twierdzi - miał miejsce 2-3 miesiące po zabójstwie, gdy wracałem do domu, na osiedlu w Jaśle. - Przy wieżowcu stał radiowóz - opowiadał. - Byli w nim policjant i policjantka. Zaczepili mnie: "gdzie idziesz, elekryk?". Uświadomiłem im, że pomylili mnie z moim bratem Mariuszem. Wtedy też postanowiłem, że powiem im o tym, co się stało z Bronisławą R. Wiedziałem, że jest poszukiwana. Powiedziałem, że mam informacje na ten temat. Zacząłem mówić, że wiem, kto to zrobił i gdzie się znajduje ciało. Ale policjanci zaczęli się śmiać i powiedzieli: idź lepiej do domu.
Tomasz N. wyjaśniał, że myślał, że jego informacje zostaną sprawdzone. Jednak minął miesiąc i nic się nie działo. Potem sąsiadka załatwiła mu pracę za granicą i wyjechał.

- Dopiero po znalezieniu zwłok policja wezwała brata, bo przypomnieli sobie o tej rozmowie. Ale on nic na ten temat nie wiedział. Bo to ja wcześniej z nimi rozmawiałem a nie Mariusz.

Wyjaśnieniu tego wątku miało służyć przesłuchanie funkcjonariusza jasielskiej policji podczas piątkowej rozprawy. Świadek zeznał, że po emisji programu 997 do policji docierały różne informacje na temat okoliczności śmierci Bronisławy R. Wśród nich także taka, że Mariusz N. miał mówić o tym, że jej zwłoki są ukryte na cmentarzu.

- Wezwałem Mariusza N. na komendę. On jednak zapewnił, że nic na ten temat nie wie a sprawę zna jedynie z telewizji - mówił policjant.

Świadek zeznał, że o tym, iż Mariusz N. ma jakieś informacje o zabójstwie, dowiedział się z meldunku innego funkcjonariusza, ze służby patrolowo-interwencyjnej.

- On mógł w czasie służby rozmawiać z N. Sądzę, że mógł pomylić Tomasza z Mariuszem, choć bracia nie są podobni - stwierdził.

Sąd zdecydował, że w tej sytuacji wezwie jako świadka na kolejną rozprawę policjanta, który sporządzał meldunek. Zgodził się także z wnioskami obrońców, którzy wnieśli o przesłuchanie biegłych psychologa i psychiatrów, którzy badali obu oskarżonych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24