Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czas na "Starą baśń"

WŁADYSŁAW BOROWIEC
AUTOR
Gdy w latach sześćdziesiątych, na fali niechęci do Żydów, zaproponowano Jerzemu Hoffmanowi, by wyniósł się do Izraela, odpowiedział: - Do Izraela mi się nie spieszy, ale chętnie przyjmą mnie w Rosji, gdzie czeka na mnie świetna praca reżyserska. Partyjni towarzysze zrozumieli, że nie wypada wyganiać z kraju absolwenta moskiewskiej akademii filmowej.

- Gdyby nie to, że Rosjanie wywieźli mnie na Syberię, to pewnie zginąłbym, jak wielu członków mojej rodziny, w Oświęcimiu - powiedział kiedyś Jerzy Hoffman, który niedawno w gronie przyjaciół obchodził swoje 70. urodziny.
Wychowany w rodzinie lekarza wojskowego, jako jedynak, uchodził za wielkiego łobuza i kawalarza. Ulubioną zabawą jego i jego kolegów było przebieranie się w mundury ojca i paradowanie po mieście. Pewnego razu w mundurze majora natknął się w mieście na rodziców wracających z kina. - Do domu, gówniarzu - warknął ojciec. Po chwili mija ich patrol żandarmerii i oddaje honory. Ojciec odruchowo salutuje do kapelusza. Młody Jerzy na to: - To nie tobie salutują tylko mnie. Ojciec nie wytrzymał i... roześmiał się. - Było ze mnie kawał drania - wspomniał kiedyś reżyser. - Gdybym nie został filmowcem, to nie wiadomo jak bym skończył.

Syberyjska szkoła życia

Dzieciństwo spędził w Gorlicach, gdzie rodzice pracowali jako lekarze i gdzie żyli dziadkowie. Dziadek Józef wywodził się ze starej rodziny rabinackiej, z rabinów Żółkiewskich, którzy za zasługi w walce z Turkami mieli odznaczenia od Jana III Sobieskiego.
Szkołą życia było dla niego zesłanie na Syberię, gdzie pracował w tajdze. To tam, mimo głodu, nabrał krzepy, z której słynie w filmowym światku. Nadal mało kto daję mu rady w siłowaniu się na rękę.
Gdy ojciec z Syberii trafił na front z kościuszkowcami, przysłał mu do tajgi "Pana Wołodyjowskiego" i "Potop". "Ogniem i mieczem" nie zostało przepuszczone przez rosyjską cenzurę.
Po powrocie do Polski działał w Związku Walki Młodych, a potem trafił do warszawskiej Wytwórni Filmów Dokumentalnych, gdzie jak sam wspomina, połknął bakcyla kina. - To jest choroba nieuleczalna niczym AIDS - powiedział niedawno.
Studiując w Moskwie, poznał Ormiankę Marlenę. Młodzi zakochani postanowili się pobrać, ale na drodze do szczęścia stanęła rodzina narzeczonej - kilkudziesięciu kaukaskich górali, którzy nie chcieli mieć w czystym rodzie jakiegoś Polaka.

Oświadczyny pod Grunwaldem

Gdy wyjeżdżał do Erewania na spotkanie z rodziną Marleny, przyjaciele ostrzegali go, że nie wróci żywy. Na szczęście, kaukascy górale, po przetestowaniu możliwości alkoholowych narzeczonego pozwolili mu na małżeństwo. Marlena urodziła Hoffmanowi Joannę Karinę, która obecnie mieszka w USA, jest jedną z trzech konstruktorów komputera Mac Intosh. Karina ma dwójkę dzieci.
Po rozwodzie z Marleną, Hoffman jako znany już reżyser, poznał Rosjankę Walentynę. - Oświadczyłem się jej pod Grunwaldem, gdzie kręciłem jakiś dokument - wspomina. - Dzięki mojej desperacji miłosnej Walentyna rozwiodła się i stała się moją żoną i moim największym przyjacielem.
Mało już kto pamięta, że pierwszy "polski western", czyli "Prawo i pięść", reżyserował wspólnie z Edwardem Skórzewskim, właśnie Hoffman. Potem zaczęła się jego przygoda z trylogią Sienkiewicza, którą kręcił od końca. Najpierw "Pana Wołodyjowskiego", potem "Potop", na końcu, już w warunkach kapitalistycznych, "Ogniem i mieczem". Reżyserował też m.in. "Trędowatą" i "Znachora".

Najważniejsi są widzowie

Na planie filmowym Hoffman jest tytanem pracy. Gdy trzeba, to nawet tancerzy instruuje jak mają tańczyć. Kiedyś uchodził za mistrza parkietu. Dla aktorów jest wyrozumiały i nie wścieka się, gdy nie grają tak jak on chce, tylko robi tyle dubli, aż ujęcie jest dobre. Scenę, w której Zagłoba-Krzysztof Kowalewski w "Ogniem i mieczem" tańczy, pije wino i rozbija dzbanek, powtarzano chyba z piętnaście razy. Gdyby w dzbanie naprawdę było wino, aktor umarłby z przepicia. - Już mi się ten sok w brzuchu nie mieści! - krzyczał aktor po kolejnym dublu.
26 sierpnia Hoffman rozpocznie kręcenie "Starej baśni" Kraszewskiego. Ma już skompletowaną ekipę, teraz kompletuje obsadę aktorską. Na razie nie ujawnił kogo weźmie do filmu, ale znając go, wiadomo, że obsadzi w jakiejś roli swego przyjaciela Daniela Olbrychskiego. Mówi się też o Aleksandrze Domagarowie, który brawurowo zagrał Bohuna. Wiadomo na pewno, że muzykę skomponuje Krzesimir Dębski.
Scenariusz filmu daleko odbiegł od powieściowego pierwowzoru. - To będzie film dla widza, bo klęską dla mnie nie jest brak nagród na festiwalach, tylko puste kino w trakcie projekcji filmu - powiedział Jerzy Hoffman.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24