Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dara "król kebabów" w Rzeszowie, o swojej pomocy ofiarom trzęsienia ziemi w Turcji: Nie można patrzeć na cierpienie ludzi i nic nie robić

Barbara Galas
Barbara Galas
Wideo
od 16 lat
Dara, właściciel sieci kebabów w Rzeszowie, kiedy dowiedział się o trzęsieniu ziemi w Turcji, natychmiast tam pojechał. Rozdawał ofiarom kataklizmu tysiące posiłków dziennie.

6 lutego br. świat obiegły dramatyczne informacje o potężnym trzęsieniu ziemi w Turcji i Syrii. Jego siła dochodziła do 7, 8 stopni w skali Richtera.

Turcja to rodzinny kraj Dary. O kataklizmie dowiedział się od znajomych z Rzeszowa

- Z samego rana napisali do mnie pytając, czy z moją rodziną jest wszystko w porządku. To wtedy dowiedziałem się, że mój kraj ojczysty nawiedziło bardzo mocne trzęsienie ziemi. Rozmowa telefoniczna z rodziną uspokoiła mnie. Byli cali i zdrowi – opowiada.

Jednak pomimo tego, że dom rodzinny Dary jest położony około 250 km od epicentrum kataklizmu, wstrząsy były tam mocno odczuwalne. Poza tym na obszarze objętym trzęsieniem ziemi Dara ma wielu przyjaciół. Decyzja była więc szybka. - Nie mogłem siedzieć bezczynnie. Spakowałem się i udałem się na lotnisko. Następnego dnia byłem już na miejscu - opowiada.

Dara
Dara

Zimno mi, zimno. Tato wyciągnij mnie

Dara dotarł do Elbistanu, w którym 10-15-piętrowe budynki w ciągu kilku sekund składały się niczym domki z kart.

- Moje pierwsze wrażenie było takie, jakbym oglądał krajobraz wojenny po dużym bombardowaniu. Było mnóstwo dymu, ludzie krzyczeli, płakali. Nawet ptaki nie latały. Zobaczyłem ogrom tej tragedii i poczułem, jakby mi ktoś wbił nóż w serce. Kiedy podchodziłem do ludzi czekających na resztę rodziny znajdującej się pod gruzami, łzy same napływały mi do oczu. Nie byłem w stanie wydusić z siebie słowa.

Dara leciał do Turcji z myślą, że będzie pomagał przy wyciąganiu ludzi spod gruzów. Niestety, bez odpowiedniego sprzętu było to niemożliwe.

- Na miejscu zrozumiałem – przyznaje - że nawet gdybym był najinteligentniejszym, najsilniejszym, najbogatszym człowiekiem na świecie, to też nic nie mógłbym zrobić.

Wciąż ma przed oczami obrazy śmierci i zniszczenia.

– Widziałem – opowiada Dara - jak jeden mężczyzna podchodzi do człowieka z koparką i prosi go o wydobycie spod gruzów jego dwójki martwych dzieci. Chciałem mu dać nadzieję mówiąc do niego, że może jeszcze żyją. W odpowiedzi usłyszałem, że dzieci, niestety, nie wytrzymały mrozów i zmarły. „Zimno mi, zimno. Tato wyciągnij mnie”…ciągle słyszę w głowie te słowa.

A zimno było niesamowite. Dara mieszka w Polsce od 16 lat, lecz nigdy nie przeżył tu takiego mrozu jak w Turcji.

- Termometr wskazywał minus 13-15 stopni, lecz temperatura odczuwalna była jeszcze niższa. Miałem na sobie dwie kurtki i nadal czułem chłód - wspomina.

Największą bezsilność czuł, kiedy słyszał wołanie o pomoc dzieci znajdujących się pod gruzami.

– Słyszałem spod gruzów głosy dwóch chłopców w wieku 8 i 12 lat. Widziałem ich załamanego ojca, czekającego aż zostaną uwolnieni. Próbowałem go pocieszyć, wesprzeć dobrym słowem, że na pewno wszystko dobrze się skończy. Akcja ratunkowa trwała wiele godzin. Na dwie godziny udałem się do samochodu, aby się ogrzać, i kiedy wróciłem, już nie słyszałem jednego z nich. Po wielogodzinnej akcji ratunkowej udało się uwolnić chłopców. Niestety, młodszy z nich już nie żył. Ból nie do opisania. Nie mogłem powstrzymać łez.

10 tysięcy posiłków dziennie

W 146-tysięcznym Elbistanie w wyniku kataklizmu nie działał żaden sklep ani hotel. Ci co przeżyli, schronili się w pobliskich miejscowościach. W mieście zostali tylko ratownicy i ludzie czekający na swoich bliskich.

- Czułem swoją niemoc i nie wiedziałem, jak im pomóc – opowiada Dara. - Starałem się ich wesprzeć dobrym słowem, wlać w ich serca trochę nadziei i otuchy. Zapytałem ich, kiedy ostatnio coś jedli. Okazało się, że od kilku dni nic. Nie mieli do tego głowy.
Zadzwoniłem do rodziny. Na moją prośbę przygotowali paczki z prowiantem. W każdej znajdowało się m.in. mleko dla dzieci, batoniki, konserwy, chałwy, dżemy. Jedzenie gotowe od razu do spożycia, bez potrzeby gotowania. Każda paczka miała wystarczyć na 10 dni. Takich zrobiliśmy około tysiąca - całą ciężarówkę. Zrozumiałem, że mogę pomóc dostarczając tym ludziom jedzenie.
Najbardziej z paczek cieszyły się dzieci. Widząc uśmiechy na ich twarzach, Dara poczuł radość z tego, że może dołożyć choć małą cegiełkę do wielkiego dzieła pomocy ofiarom kataklizmu. Nie żałował ani przez chwilę, że zostawił wszystko i przyjechał, aby pomagać tu, na miejscu.

Dara
Dara

Po kilku dniach na prośbę przyjaciół z Elbistanu pojechał do ponad 300-tysięcznego Kahramanmaras. Ogrom zniszczeń był tam jeszcze większy. Na miejscu Dara dowiedział się, że ludzie od początku katastrofy nie jedli nic ciepłego. Zorganizowanie kuchni polowej stało się jego nowym celem.

- W najbliższym mieście, gdzie były czynne sklepy, zrobiliśmy wraz z moją rodziną i znajomymi wielkie zakupy – opowiada Dara. - Cały tir był wypełniony zbożem, ciecierzycą, fasolą. Zorganizowaliśmy dwa główne punkty, gdzie dwa razy dziennie wydawaliśmy około 10 tysięcy posiłków. Rano zupę, a po południu ryż z gulaszem. Miałem duże wsparcie od moich znajomych z Polski, szczególnie z Rzeszowa. Pomogli mi organizować zbiórki pieniężne. Obecnie mamy trzy punkty, z których jeszcze dostarczamy posiłki do kolejnych czterech miejsc. Łącznie w siedmiu punktach ludzie otrzymują coś ciepłego do zjedzenia.

Polscy strażacy są w Turcji bohaterami

W piątym dniu pobytu Dara otrzymał telefon z prośbą o dostarczenie bielizny osobistej. Organizacje charytatywne zaopatrywały ludność głównie w cieple ubrania. Majtki, skarpetki, staniki, koszulki - tych rzeczy brakowało. Udało mu się jednak kupić potrzebne elementy bielizny.

W akcji ratowniczo-poszukiwawczej wzięła udział grupa ratownicza Husar Poland, w skład której wchodziło 76 strażaków i osiem wyszkolonych psów. - Spotkałem tych dzielnych strażaków – opowiada Dara. - Dla mnie to bohaterowie. Zostawili swoje żony, dzieci, domy i przyjechali do obcego kraju, by ratować ludzi, narażając własne życie. Możemy być z nich dumni, bo to wspaniali mężczyźni. Widziałem ich pracę i zaangażowanie. W Turcji są bohaterami i ludzie ich kochają. W imieniu 85-milionowego narodu tureckiego jeszcze raz bardzo im dziękuję.

Dara
Dara

Człowiek powinien dzielić się z innymi

Pieniędzmi, które zarobił na kebabie, Dara dzieli się i pomaga ludziom od lat. Założył własną fundację - Dara My Kids. Kiedy wybuchła wojna na Ukrainie, wynajął food tracka, z którego przez miesiąc uchodźcy pod Full Marketem w Rzeszowie otrzymywali za darmo kebaby (200-300 sztuk dziennie).

- Każdy człowiek, jeżeli ma troszeczkę więcej, powinien dzielić się z innymi – przekonuje Dara. - Nie można patrzeć na cierpienie ludzi i nic nie robić. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób wsparli moją fundację. Te pieniądze pokryły część wydatków, które tam poniosłem. Jestem wdzięczny za każdą złotówkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24