Dariusz Kantor: Mogłem strzelić 10 goli

- Za tobą mecz życia?
- Czy ja wiem. Liczba goli sugeruje, że tak. Niejeden napastnik w IV lidze przez cały sezon nie zdobędzie siedmiu goli. Z drugiej strony mam za sobą sezony w wyższych ligach. Tam się tyle nie strzela 7 goli w meczu, ale to nie znaczy, że nigdy nie miałem tam równie dobrych spotkań.

- W sobotę przed meczem czułeś jakoś szczególnie?
- Szczególna, jak koniec października, była pogoda, idealna do gry. Dla mnie ważne, że dawno wyleczyłem kontuzje, zdrowie dopisuje. Skumulowało się kilka pozytywnych rzeczy i stąd taki wynik. Fakt, że dziwny, bo Pisarowce mają na koncie trochę punktów i wyglądały na solidną ekipą środka tabeli.

- Które z tych siedmiu trafień na dłużej zapamiętasz?
- Mecz zostanie w pamięci, ale bramki nie były nie wiadomo jakie. Jeden gol z dystansu, a pozostałe padły po uderzeniach z pola karnego. Na pewno ważny był ten na 1-0, bo rozwiązał worek. Jakbym się uparł, to może zdobyłbym i dziesięć bramek, ale nie po takim meczu nie wypada narzekać.

- Czyli golem życia nadal pozostaje słynna przewrotka z czasów gry w Resovii, którą zdobyłeś gola w derbach Rzeszowa.
- Na to wychodzi, ale niewiele brakło, żebym w 2. kolejce w meczu z Wisłokiem Strzyżów strzelił w taki sposób jeszcze ładniejszą bramkę. Czysto, mocno trafiłem, piłka szła w okolice okienka, ale brakło paru centymetrów.

- Jeszcze kilka takich meczów i korona króla strzelców będzie twoja.
- Najważniejszy jest wynik zespołu, awans do III ligi, ale króla strzelców to też fajnie brzmi. Byłem już nim na tym poziomie, w piątej, w trzeciej lidze. Zdobywanie goli nigdy się jednak nie nudzi.

- Wisłoka ma już skład na trzecią ligę?
- W tej chwili dalibyśmy sobie tam radę, ale problemem byłyby kartki, kontuzje. Mamy wąski skład, z 13 ludzi do gry. Inna sprawa to reorganizacja. Poziom może wzrosnąć, więc nie zaszkodziłoby się nieco wzmocnić.