Dariusz Śledź: Najbardziej rozczarował Woodward!

- Lokomotiv Daugavpils rozjechał Marmę-Hadykówkę 63:27. Nawet Łotysze nie spodziewali się takiego wyniku?

- Tym bardziej ja. Mocno przeżywam tę porażkę. Zwyczajnie brakuje mi słów. Liczyłem, że w najgorszym razie zdobędziemy 35 punktów, co pozwoli śmiało myśleć o odrobieniu strat w rewanżu. Rozczarowałem się. Ogromnie.

- Jakie są najważniejsze przyczyny tak wysokiej porażki?

- Siła gospodarzy na własnym torze, nieoczekiwana nieobecność Camerona Woodwarda, która rozbiła psychicznie zespół, słaba jazda naszych zawodników. Trudno mi ich nawet usprawiedliwiać. W Daugavpils nie jeżdżą przecież herosi, to nie są zawodnicy, z którymi nie można wygrywać na ich stadionie. Ogromnie mi było żal Dawida Lamparta, który miał problemy ze sprzętem i tracił pozycje na torze. Kiedy wracał do parkingu był bardzo rozgoryczony, widziałem w jego oczach łzy.

- Co jest szczególnego w torze w Daugavpils, że przegrywają na nim wszystkie drużyny pierwszej ligi?

- Nawierzchnia jest trochę inna niż na innych stadionach, gospodarze są do niego idealnie dopasowani, potrafią ten atut wykorzystać. I stąd chyba się bierze jakaś magia tego toru.

- Kto cię najbardziej rozczarował?

- Woodward. Po tym co zrobił, nie zasługuje na miano profesjonalisty. To jest brak profesjonalizmu. Ogromnie na niego liczyłem. Oczekiwałem, że tak jak w pierwszym meczu w Daugavpils będzie najlepiej punktującym zawodnikiem naszego zespołu. A on wcale nie przyjechał. Trudno to nawet skomentować. Wiedział, jak bardzo nam zależy na jego udziale w tym spotkaniu. Wydzwaniałem do niego pół nocy z soboty na niedzielę. I tak nie dojechał. Nie ma sensu powoływać go na niedzielny rewanż z Lokomotivem.