Derbty Sokoła z MOSiR-em

Krośnianie przyjadą do Łańcuta podrażnieni falstartem na Inaugurację ze Spójnią (55:80). W klubie zrobiło się nerwowo, ale emocje opadły i drużyna skupia się na sobotniej batalii.

- Zespół jest przygotowany, ale chodzi o to, aby na boisku wykonywać założenia taktyczne - wyjaśnia Ryszard Żmudą, coach krośnian. - Terminarz nas nie rozpieszcza (za tydzień do Krosna zjadą gdynianie - przyp. red.). Czeka nas mecz z jednym z faworytów ligi. Sokoły od paru lat mają niezmienny trzon zespołu, grają ze sobą w ciemno. W sparingach przegraliśmy z nimi dwa razy, ale mówi się, że do trzech razy sztuka. Na pewno nie jedziemy tam z duszą na ramieniu, ale po to, by walczyć.

Nie jest pewne, czy na sobotni mecz zdąży się wykurować Kamil Gawrzydek.
Derby powinny przyciągnąć na trybuny sporo kibiców. W końcu Sokół zagra pierwszy raz w swej hali.

- Najważniejsze, że mam wszystkich koszykarzy na chodzie - mówi Dariusz Kaszowski, trener Sokoła. - Nie będę prawił banałów o specyfice derbów. MOSiR jest pod większą presją, bo nie wyszła mu inauguracja. Jakąś przewagę psychologiczną wynikającą ze sparingów mamy, ale w lidze wszystko zaczyna się od nowa. Żaden mecz nie sam się nie wygra. Trzeba się skoncentrować, od początku zasuwać i dobrze wejść w spotkanie. MOSiR to niby beniaminek, ale tam jest tłum otrzaskanych graczy.

Mecz w sobote o 17.30.