Deszczowa giełda samochodowa w Rzeszowie. Zamiast krasnali, kałuże i błoto [ZDJĘCIA]

Zwykle o tej porze roku zielono tu było od sadzonek krzewów ozdobnych i owocowych, drzewek jabłoni, gruszy, śliw i moreli różnych odmian, jednak ostatniej niedzieli z tego asortymentu można było się natknąć tylko na mocno wyrośnięte tuje.

Przez siąpiącym deszczem uciekli ci, którzy na rozłożonych stołach kusili nawet zimą stertami używanej odzieży. Sprzedawano tylko to, co dało się zmieścić pod przenośnymi wiatami. Jak zwykle – moc butów starych i nowych, ale moc mniejsza niż w dni pogodne. Na „wolnym powietrzu” mókł sprzęt ogrodowy i tylko ten wyraźnie używany. Również szeregi rowerów, a i te nie wszystkie pierwszej świeżości.

Zdecydowanie mniej owoców, ledwie jedno stoisko truskawek nieznanego pochodzenia, wciśniętych w kobiałkach między słodycze. I tak nieliczne dzieci wśród obecnych na placu nie mogły terroryzować rodziców żądaniami zabawek, to te można było znaleźć w zaledwie jednym punkcie placu. Wprawdzie aż z 10 metrów stoiska pluszaków, ale niewiele z nich było widać pod grubą, zlaną deszczem folią.

I wyjątkowo cicho. Jeśli z wielu stoisk zazwyczaj grupy discopolowe przekrzykiwały się wzajemnie z głośników odtwarzaczy, tak tym razem nie raniły uszu i poczucia estetyki. Nie zmieniło się tylko jedno: w atmosferze kłębiły się dioksyny z bazarowych grillów i rusztów, a miejscowe jadłodajnie były jedynymi punktami handlowymi, przy których można było zobaczyć kolejkę.

Jakie samochody można było dziś kupić na Załężu? Wkrótce na naszym portalu najciekawsze oferty.