Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat pięcioosobowej rodziny z Tylawy. W pożarze stracili dorobek życia

Ewa Gorczyca
Nowy dom, który rodzina Barnasiów z Tylawy budowała przez 11 lat, spłonął doszczętnie.
Nowy dom, który rodzina Barnasiów z Tylawy budowała przez 11 lat, spłonął doszczętnie. Tomasz Jefimow
Jarosław Barnaś z trójką dzieci uciekał w nocy z płonącego domu w Tylawie. Uszli z życiem, ale nie zdążyli nic zabrać.

Wokół wypalonych ścian jeszcze dziś w południe unosił się swąd spalenizny. Ze sterty zgliszcz wystają sczerniałe drzwiczki szafek, podeszwa buta, zwęglony odkurzacz, nadpalony obrus, powykręcany opiekacz...

- Straszny widok - Małgorzata Bielec, szefowa Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Dukli, która rano była z komisją na miejscy pożaru, ciągle przeżywa to, co zobaczyła. - Znam i cenię tę rodzinę - mówi. - Kiedyś korzystali z naszej pomocy. Ale gdy tylko oboje dostali pracę, radzili sobie sami. Wszystko, co zarobili, wkładali w budowę tego domu.

Wprowadzili się ledwie kilkanaście tygodni temu. Z radością, bo wreszcie "na swoim". Wcześniej mieszkali kątem, w pokoju z kuchnią.

- Jeszcze nie załatwiliśmy wszystkich formalności. No i budynek nie był jeszcze ubezpieczony - mówi Jarosław Barnaś.

Dzisiejszej nocy z był w domu sam z trójką dzieci - 13-letnią Kamilką, 12-letnim Łukaszem i o rok młodszym Danielem (żona pracuje w barze przy przejściu granicznym w Barwinku, miała nocną zmianę).

- Obudził mnie trzask - opowiada. - Myślałem, że któreś z dzieci głośno zamyka drzwi łazienki, nawet wstałem, żeby zwrócić uwagę, ale dzieciaki spały. Zorientowałem się, ze odgłos pochodzi z dołu Zszedłem sprawdzić. Otworzyłem drzwi garażu, wtedy buchnął dym i ogień.
Biegł na górę, krzykiem budząc dzieci. - Pożar, musimy uciekać - wołał. Gryzący, duszący dym zaczął błyskawicznie wypełniać korytarz i pokoje. Wybiegli na nocny mróz w tym, co mieli na sobie.

Danielek był w kapciach i majteczkach - opowiada ze łzami Rosalina Barnaś. - Kamillka zdążyła chwycić jakiś płaszcz, buty, nawet nie swoje.

- Gdy dzieci były na zewnątrz bezpieczne, próbowałem wrócić po telefon komórkowy - opowiada Jarosław Barnaś. - Ale pokonałem tylko parę schodków. Dalej się nie dało. Wyrzuciłem tylko wieszak z ubraniami z przedpokoju.

Dom Barnasiów stoi na uboczu. Od najbliższych zabudowań dzieli go pół kilometra. Starsze dzieci pobiegły do sąsiadów, żeby wezwać pomoc.

- Ja zostałem z najmłodszym synem. Samochód stał na polu, nie chciał zapalić. Szukałem gaśnicy, próbowałem rzucać śnieg przez okno, żeby stłumić płomienie - opowiada Barnaś. - W końcu mogłem już tylko bezradnie patrzeć na to, co się dzieje i czekać na strażaków.

- Nie mieliśmy co ratować - przyznaje st. Kpt Ryszard Kantek z PSP w Krośnie, który dowodził akcją. - Zgłoszenie otrzymaliśmy po godz. 2 w nocy. Gdy przyjechaliśmy na miejsce, dom stał już w ogniu i dymie, po dach.

Pomoc finansową dla rodziny Barnasiów można przekazywać na konto: PKPS - Zarząd Okręgowy Krosno, 10 1020 2964 0000 6102 0003 3878, z dopiskiem: Pogorzelcy z Tylawy - Rosalina i Jarosław Barnaś

Jeszcze w nocy sąsiedzi zawieźli dzieci do siostry pani Rosaliny. Tam rodzina znalazła pierwsze schronienie.
- Najważniejsze, że wszyscy żyją. Nie chcę nawet myśleć o tym, co by było, gdyby syn się nie obudził i w porę wszyscy nie uciekli - mówi Stanisława Maślanka, babcia Kamili i chłopców. - Ale żal strasznie. Spaliło się wszystko, co mieli. Ja wychowałam dziesięcioro dzieci, nie przelewało się nam, nie mogłam im pomoc finansowo. Jarek wszystko zrobił własnymi rękami, tak się cieszyli tym domem.

Pierwsze wsparcie pogorzelcom zapewniła już gmina. Dziś pani Rosalina z pracownicą GOPS zrobiła najpilniejsze zakupy.

- Ubrania dla dzieci, buty, jakąś pościel, żywność - mówi.

- Za kilka dni rodzina dostanie zasiłek, załatwimy dzieciom obiady w szkole - obiecuje Małgorzata Bielec, szefowa GOPS. Burmistrz chce przygotować dla rodziny mieszkanie w dawnym bloku Straży Granicznej w Barwinku.

Pomoc chcą też zorganizować miejscowi, włączył się sołtys, radny, dyrektor szkoły, koledzy. Ksiądz obiecał, że w niedzielę ogłosi wśród parafian zbiórkę.

- To biedna okolica - mówi Jarosław Zima, kolega Barnasia. - Ale myślę, że każdy pomoże, na ile będzie mógł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24