Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwa światy Ptaszyna

ANDRZEJ PIĄTEK
Gra Henryk Miśkiewicz
Gra Henryk Miśkiewicz ARCHIWUM
Melomani rzeszowscy nawykli do słuchania w filharmonii muzyki klasycznej bądź romantycznej 24 stycznia uczestniczyli w wydarzeniu, które było wyłomem w tej tradycji. Na estradzie, gwiazdą wieczoru był saksofonista Henryk Miśkiewicz. Supergwiazdą, siedzący na widowni polski "król saksofonu", kompozytor i aranżer, Jan Ptaszyn Wróblewski.

Program zawierał utwory współczesne. Słowo to w muzyce niekiedy bywa odnoszone do dzieł będących już klasyką - wbrew temu słowu określającemu ściśle pewien gatunek i styl. Natomiast grana w filharmonii tego wieczoru po raz pierwszy Altissimonica Ptaszyna Wróblewskiego była kompozycją autentycznie współczesną - pod względem czasu, treści i formy.
Kluczową część solowej partii tego dzieła napisanej na saksofon stanowią wymagające kunsztu improwizacje jazzowe. Natomiast orkiestra nie wychodzi poza zwyczajową symfonikę. Ptaszyn Wróblewski ogarnia tu dwa światy -

swoje królestwo jazzowe i właśnie symfonikę.

Udowadnia zarazem, że dobrze są mu znane jej prawa i zapewne również gatunki muzyki symfonicznej. Nie pierwszy to przykład, gdy wybitny artysta "zaszufladkowany" przez recenzentów, a także trochę i samego siebie, jako twórca określonego gatunku muzycznego, pokazuje swe drugie oblicze, chyba to autentyczne. Dziwne tylko, że zazwyczaj musi upłynąć dużo czasu.
Nietrudno zauważyć, że Altissimonicę Ptaszyn Wróblewski napisał z miłości do instrumentu, który go wykreował i który on w Polsce wykreował. Dzieło to zostało napisane tak, by właśnie saksofon mógł zaprezentować się jak najwspanialej - pod względem dźwięku, barwy, możliwości technicznych i interpretacyjnych. I trzeba przyznać, że Miśkiewicz na estradzie rzeszowskiej filharmonii w pełni umiał tego dowieść. Sprawiając, że publiczność owacyjnie podziękowała jemu i towarzyszącej mu orkiestrze, a nade wszystko Ptaszynowi Wróblewskiemu, który wszedł na estradę i z kolei podziękował muzykom.
Rzeszowscy filharmonicy pod batutą dyrygującego gościnnie, warszawianina Bernarda Chmielarza, umieli znakomicie odnaleźć się w tym utworze. Byli partnerem, nie tłem dla solisty.

Ten "drugi świat" Ptaszyna Wróblewskiego

w ich interpretacji nie był tylko uzupełnieniem "pierwszego świata", w którym niepodzielnie panował saksofon. Muzycznie dorównywał tamtemu światu i był samoistną częścią dzieła. Swój "wielki dzień" miała grupa instrumentów perkusyjnych. Każdy z muzyków mogł popisać się swoim instrumentem. A publiczność usłyszeć i zobaczyć do czego służą, jak brzmią i jaka jest ich różnorodność.
O ile pierwsza część wieczoru dostarczyła niezapomnianych przeżyć artystycznych i estetycznych, druga była już tylko wytchnieniem po niej. Wypełniła ją Suita z baletu "La strada" włoskiego, współczesnego kompozytora Nino Roty. Któż nie zna filmu Felliniego z kultowymi rolami Giuletty Massiny i Anthony Quinna? Kto nie ma w uszach niezapomnianego wstępu muzycznego? To było właśnie to.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24