Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziki zniszczyły nasze uprawy

Anna Janik
- Po ataku dzików obsiałem już pole pszenicą, ale nie mam pewności czy cokolwiek zbiorę - mówi Tadeusz Świgoń z Załęża. - Nikt nie może mi pomóc, bo dziki mają większe prawa niż my.
- Po ataku dzików obsiałem już pole pszenicą, ale nie mam pewności czy cokolwiek zbiorę - mówi Tadeusz Świgoń z Załęża. - Nikt nie może mi pomóc, bo dziki mają większe prawa niż my. Bartosz Frydrych
Mieszkańcy osiedla Załęże, Pobitno, Wilkowyja mają dość watah dzików. Podobnie jak rolnicy z Krasnego. Uważają, że powtarzający się problem może rozwiązać jedynie odstrzał tych zwierząt.

Tadeusz Świgoń z rzeszowskiego osiedla Załęże ma działkę przy ul. św. Floriana, na której uprawia ziemniaki i kukurydzę. 20 arów obsadzonych ziemniakami dziki zniszczyły już w maju, kukurydzę pod koniec lata.

- Kiedy przyszedłem na pole, myślałem, że dostanę zawału. Wszystko zryte, osiekane, nie ostała się ani jedna kolba - mówi. - To był cały pokarm dla kur i kaczek, które też hoduję na własny użytek. Z kolei ta tona ziemniaków, którą bym zebrał do wiosny wystarczyłaby dla całej mojej rodziny - kręci głową.

Wyliczył, że obsadzenie pola, włącznie z wynajęciem furmana, zamówieniem obornika kosztowało go około 2,5 tys. zł. Jak dodaje, dziki w te okolice zapuszczały się dotąd sporadycznie i nigdy nie powodowały takich strat.

Są o tyle niebezpieczne, że w odległości 8 metrów od pola pana Tadeusza znajdują się już domy.

- Te zwierzęta bardzo szybko dorastają. Na wiosnę osobniki młode będą mieć swoje potomstwo i w poszukiwaniu pożywienia jeszcze bardziej zbliżą się do miasta ,zagrażając większej liczbie mieszkańców - irytuje się Świgoń. - Odstrzał to jedyne, co może pomóc - dodaje. Jan Rejman, który w Krasnem ma 20-hektarowe gospodarstwo w ubiegłym roku stracił całą uprawę dyni. Co ciekawe, jej owoców dziki nigdy wcześniej nie jadły. Dlatego uważa, że konieczna jest współpraca władz miasta i gminy.
- Oprócz kontrolowanego odstrzału trzeba zapobiec tej sytuacji w przyszłości, tzn. zmusić właścicieli nieużytków do koszenia lub przeorania pól - mówi rolnik.

- One zarastają tzw. samosiejkami, które są idealnym miejscem do legowisk dzików, siedliskiem gryzoni - dodaje. Pracownicy marszałka tłumaczą, że uzyskanie zgody na odstrzał nie jest łatwe, bo zwierzęta można zabić tylko wtedy, gdy stanowią bezpośrednie zagrożenie dla życia ludzi. A za takie trudno uznać niszczenie upraw. Zrobić może to zresztą tylko gmina, po uzyskaniu zgody kół łowieckich i organizacji broniących praw zwierząt.

- Ale problem z dzikami jest w całym województwie, bo zgłoszenia dostaliśmy m.in. z gmin Tyczyn, Ropczyce i Przemyśl - mówi Tomasz Leyko, rzecznik prasowy urzędu marszałkowskiego. - Pod koniec października ma być w tej sprawie spotkanie władz z przedstawicielami kół łowieckich - dodaje.

Urząd marszałkowski wypłaca odszkodowania rolnikom, których pola znajdują się na terenie miast lub wsi, ale w odległości nie większej niż 100 m od zwartej zabudowy. Za te położone dalej odpowiadają koła łowieckie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24