Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziś wyrok w sprawie gwałtu w Krośnie

Ewa Gorczyca
Sędzia Piotr Wójtowicz wczoraj zamknął przewód sądowy i wysłuchał mówi końcowych. Dziś ma ogłosić wyrok.
Sędzia Piotr Wójtowicz wczoraj zamknął przewód sądowy i wysłuchał mówi końcowych. Dziś ma ogłosić wyrok. Tomasz Jefimow
Zabezpieczone DNA nie należy do oskarżonego. Obrońca domaga się uniewinnienia.

Pod nieobecność oskarżonego odbyła się wczoraj w Sądzie Rejonowym w Krośnie ostatnia rozprawa w procesie Jana K. Prokuratura domaga się dla 51-latka 8 lat więzienia. Zdaniem oskarżyciela Jan K. jest mężczyzną, który w grudniu 2011 roku zgwałcił młodą krośniankę w okolicy wiaduktu przy ul. Jagiellońskiej. Grożąc, że ją zabije, zmusił do seksu oralnego.

Kobieta nie mogła się bronić, bo podczas szarpaniny spadła z nasypu i złamała nogę. Dzień wcześniej napastował w tym samym miejscu inną kobietę, ale ta zdołała uciec. Przeciwnego zdania jest obrońca Jana K. Przekonywał, że nie ma dowodów jego winy i w mowie końcowej zwrócił się o uniewinnienie.

Jan K (który w procesie odpowiada z wolnej stopy) z niewiadomego powodu nie pojawił się wczoraj na sądowej sali. Sędzia zdecydował się jednak kontynuować rozprawę, uznając, że jego obecność nie jest niezbędna.

To nie jego DNA

Zeznawała funkcjonariuszka z wydziału dochodzeniowo-śledczego, która przyjmowała zawiadomienie o gwałcie od pokrzywdzonej. Sądowi chodziło o ustalenie, w jaki sposób zabezpieczono dowody do badań DNA. Policjantka powiedziała, że każdy element ubrania oraz chusteczki higieniczne wkładała do osobnej torby papierowej, przy użyciu jednorazowych lateksowych rękawiczek.

Sędzia podkreślał, że bardzo ważna dla tej sprawy jest ekspertyza Laboratorium Kryminalistyki KWP w Rzeszowie. Opinia ta została już wcześniej przedstawiona przez biegłego, ale sąd postanowił przesłuchać także drugą ekspertkę z dwuosobowego zespołu, który prowadził badania.

Specjalistka biochemii sądowej potwierdziła, że nie znaleziono śladów, które można by przypisać Janowi K. Tłumaczyła, że tym, co jednoznacznie identyfikuje człowieka, jest profil DNA. Takie ślady wyodrębniono jedynie na dżinsach i rękawiczce pokrzywdzonej (jak opowiadała, specjalnie ocierała o części intymne ciała sprawcy, by zachować jego materiał genetyczny). Ale należały one do innego mężczyzny, a nie oskarżonego. Dodatkowo, w przypadku gwałtów (gdy trudno jest wyodrębnić męskie DNA) wykonuje się także badanie haplotypu - można w tej sposób potwierdzić obecność śladów męskich. Haplotyp jest charakterystyczny dla wszystkich mężczyzn z danej linii rodu (dziadka, ojca, syna). Taki materiał wyodrębniono w przypadku próbek pobranych z biustonosza i chusteczki higienicznej. Nie odpowiadał on jednak haplotypowi Jana K. Biegła podkreślała, że chusteczkom poświęciła szczególną uwagę. Z zeznań pokrzywdzonej młodej kobiety wynikało, że specjalnie wypluła ślinę z ust, by ułatwić identyfikację sprawcy.

- Wykonałam szereg analiz zmierzając do wyodrębnienia DNA, ale niewiele udało się uzyskać - mówiła.

Biegła przyznała, że sytuacja, gdy sprawca używa przemocy sprzyja pozostawieniu śladów biologicznych.

- Z mojego doświadczenia wynika, że na odzieży powinny pozostać ślady kontaktowe - stwierdziła.

Napady dzień po dniu

W mowie końcowej oskarżyciel przypominał okoliczności obu zdarzeń. Doszło do nich dzień po dniu, w tym samym miejscu o podobnej porze.

- Sprawcy nie udało się za pierwszym razem, dlatego zaatakował znowu - mówiła prokurator.

Argumentowała, że oskarżony się przyznał i opisał co zrobił. Wnioskowała o karę 6 lat pozbawienia wolności i 10-letni zakaz zbliżania się do pokrzywdzonych po opuszczeniu więzienia. Pełnomocniczka pokrzywdzonej - dodatkowo o 10 tys. zł częściowego odszkodowania.

Obrońca Jana K. zgodził się, że sprawcą obu czynów jest ten sam mężczyzna.

- Nie był to jednak oskarżony - dowodził.

Podkreślił, że biegli nie znaleźli żadnych śladów jego materiału genetycznego. Zaznaczył, że w sądzie obie kobiety miały wątpliwości, czy mężczyzna, który je zaatakował to Jan K.

Jan K. początkowe przyznanie się do winy odwołał bardzo szybko, już podczas rozprawy aresztowej. Stwierdził, że czuje się oszukany, bo po zatrzymaniu policjanci obiecali, że jak się przyzna, to wróci do domu i dostanie tylko dozór a jak nie - to pójdzie do więzienia. Podczas procesu powtarzał, że jest niewinny a pokrzywdzone widzi pierwszy raz w życiu.

Obrońca przekonywał, że można uwierzyć wersji Jana K, tym bardziej, że zmienił wyjaśnienia, jeszcze zanim poznał pozytywną dla niego opinię Laboratorium Kryminalistyki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24