Festiwal HCP w Rzeszowie odwołany w skandalicznych okolicznościach

Od piątku przez trzy dni tereny przy ul. Żeglarskiej miały stać się małym Przystankiem Woodstock. Zapowiadano 30 godzin zabawy w rytmach rocka, punka i metalu, koncerty gwiazd, w tym legendy punk rocka z Wielkiej Brytanii, grupy GBH. Miało być też pole campingowe z obsługą gastronomiczną i specjalną strefą do spotkań z gwiazdami. Imprezę o nazwie HCP Festiwal promowano jako "najciekawsze wydarzenie 2013 r.", a przedsprzedaż biletów rozpoczęto ponad miesiąc temu.

Dziś rano na Facebooku pojawiła się informacja, że impreza jest odwołana, a współpracownicy organizatora nie mają z nim kontaktu, bo...uciekł. Montująca scenę firma nagłośnieniowa z Tarnobrzega zaczęła ją zwijać, a kapele właśnie na Facebooku zaczęły odwoływać swoje występy.

- Ja czułam, że z tym gościem będą problemy, dlatego nie podpisywałam z nim żadnej umowy, nie informowałam fanów na stronie, że KSU będzie w Rzeszowie. Nie chcemy mieć nic wspólnego z osobą, która naciąga ludzi - powiedziała nam Agnieszka Ostrowska, menadżerka grupy KSU.

Ze współpracy z organizatorem zrezygnował wcześniej klub Pod Palmą, który miał zajmować się cateringiem na imprezie. Za festiwal odpowiedzialna jest firma Gold Music Company z Rzeszowa, zarejestrowana na Daniela W. Wcześniej nigdy nie organizowała żadnych wydarzeń kulturalnych. Z jej szefem od środy nie ma kontaktu, bo jego telefon milczy.

Wokół siebie miał głównie wolontariuszy

Bezskutecznie szukają go też współpracownicy. Jak się dowiedzieliśmy, odwiedzili go nawet w domu. Drzwi otworzyła matka mówiąc, że od środy go nie ma. Nam udało się ustalić, że jeszcze tego samego dnia był w Rzeszowie. Odwiedził punkty dystrybucji biletów, m.in. w Kinie Zorza. Tu z puli 100 karnetów po 39 zł sprzedało się zaledwie 30.
- Pozostałe 70 odebrał osobiście. Pieniądze dostał przelewem już wcześniej, miał się jeszcze tylko zgłosić po fakturę, ale nie przyszedł - mówi zaskoczony Damian Brzezowski z Kina Zorza.

- Bilety nie sprzedawały się dobrze. Wiem, że wcześniej zrobił o to awanturę w jednym z pubów - dodaje.

Tego, ile w sumie sprzedało się biletów nie wiedzą jego współpracownicy. Wszyscy proszą by nie podawać ich danych, bo jak twierdzą, pomagali przy imprezie na zasadzie wolontariatu i nie chcą, by oskarżano ich o oszustwo.

- Daniel po znajomości prosił mnie o to, żebym przygotowała informacje dla prasy, zaopiekowała się kapelami, które znam i to zrobiłam - mówi jedna ze znajomych organizatora. - Na tym moje zaangażowanie się skończyło. Podobnie jak ludzi drukujących identyfikatory lub pilnujących terenu festiwalu - dodaje.

Wcześniej Daniel W. zapewniał współpracowników, że na imprezę ma pieniądze. Sam podpisywał podobno wszystkie umowy i do środy nic nie zapowiadało, że mogą być z nim jakiekolwiek problemy. Poza brakiem doświadczenia nie dostrzegli ich też pracownicy Wydziału Kultury, Sportu i Turystyki UM Rzeszowa, który objął patronat nad wydarzeniem.

Nie udźwignął tematu

Rzeszowianin dostarczył wszystkie dokumenty potrzebne do wydania pozwolenia na organizację imprezy masowej, zwrócił się też do WSK Rzeszów, dzierżawcy działek o udostępnienie terenów na czas festiwalu. Firmy, które podpisały z nim umowy m.in. w zakresie zabezpieczenia medycznego imprezy już zapowiadają, że będą dochodzić swoich roszczeń. O pozwie zbiorowym piszą też na Facebooku fani, którzy kupili bilety i czują się oszukani.

- Trudno powiedzieć, czy on celowo chciał kantować ludzi, czy po prostu nie udźwignął tematu, bo widział, że zainteresowanie biletami jest słabe, a koszty imprezy ogromne - mówi współpracownica Daniela W.

- Pieniądze są nie do odzyskania, bo on ich już pewnie nie ma. Pokrył najpilniejsze wydatki, np. zaliczki dla zespołów i się zawinął. Po pierwsze to trzeba go odszukać, żeby czasem nic sobie nie zrobił... - zawiesza głos.