Fiasko akcji poszukiwawczej strażników miejskich

O tym, że na chodniku na przeciwko budynku Uniwersytetu Rzeszowskiego wygrzewa się pokaźnych rozmiarów gad poinformował nas czytelnik.

- Przed chwilą jechałem samochodem przez ul. Wyspiańskiego i widziałem na chodniku ok. metrowego, grubego węża. Ludzie go omijali, a w końcu wpełznął w trawę - relacjonował kierowca.

O niecodziennym przybyszu od razu zawiadomiliśmy urzędników i straż miejską. Po kilkunastu minutach na ul. Wyspiańskiego był już patrol straży miejskiej. Strażnicy pieczołowicie kawałek po kawałku przeszukali okolice torów kolejowych biegnących wzdłuż jezdni.

- Niestety nie udało się znaleźć gada. Musiał się gdzieś schować - mówi Andrzej Jarosz, dyżurny straży miejskiej w Rzeszowie.

Póki co nie wiadomo czy wąż, który przywędrował do centrum miasta jest niebezpieczny. Zdaniem Haliny Derwisz, prezes Rzeszowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt zwierze mogło uciec hodowcy.
- W Rzeszowie jest wielu hodowców gadów, jeden z nich ma w domu nawet 3,5 metrowego pytona. Nie sądzę, aby tak blisko ludzi i samochodów leżał dziki zaskroniec czy padalec. To może być na prawdę niebezpieczne zwierze - mówi H. Derwisz.

Służby miejskie apelują, aby wszelkie informacje na temat węża przekazywać straży miejskiej, pod nr tel. 986. Jeśli wąż znowu pojawi się na ulicy, w żadnym wypadku nie należy go brać do ręki, ani robić mu krzywdy. W mieście jest weterynarz, który opiekuje się dzikimi zwierzętami i to on na wniosek straży miejskiej złapie gada.