Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Floribeth Mora Diaz przyjechała na Podkarpacie

Zdzisław Surowaniec
- Moim celem jest zasiać w waszych sercach ziarenko nadziei, abyście wierzyli w Boga i posłuchali tego, co mówił Jan Paweł II "nie lękajcie się, otwórzcie drzwi Chrystusowi”. Wiem, że jest między nami bariera językowa, ale pamiętajcie, że z każdym spojrzeniem, uściskiem dłoni, życzę wam wszystkiego najlepszego – usłyszeli wierni.
- Moim celem jest zasiać w waszych sercach ziarenko nadziei, abyście wierzyli w Boga i posłuchali tego, co mówił Jan Paweł II "nie lękajcie się, otwórzcie drzwi Chrystusowi”. Wiem, że jest między nami bariera językowa, ale pamiętajcie, że z każdym spojrzeniem, uściskiem dłoni, życzę wam wszystkiego najlepszego – usłyszeli wierni. Fot. Zdzisław Surowaniec
Floribeth Mora Diaz z Kostaryki, której świadectwo było podstawą uznania świętości papieża Polaka, spotkała się z wiernymi z Podkarpacia.

Floribeth przyjechała do Stalowej Woli w niedzielny poranek z Częstochowy z mężem oraz synami Edwinem (23 lata) i Keynnarem (15 lat). Z wiernymi spotkała się w parafii akademickiej pod wezwaniem świętego Jana Pawła II.

Dlaczego ona

W kwietniu 2011 roku Kostarykanka dowiedziała się, że ma tętniaka mózgu. Lekarze przewidywali szybka śmierć. 1 maja 2011 roku oglądała w telewizji transmisję nabożeństwa beatyfikacyjnego Jana Pawła II i modliła się do papieża z prośbą o uzdrowienie. Następnego dnia po przebudzeniu usłyszała męski głos mówiący jej "Podnieś się. Nie lękaj się". Od tej pory wyzdrowiała. Lekarze stwierdzili, że z medycznego punktu widzenia jest to niewytłumaczalne.

- Dlaczego to właśnie panią Bóg uzdrowił za wstawiennictwem Jana Pawła II? - dociekał jeden z mężczyzn. - O to musielibyśmy spytać Jana Pawła II - odparła z uśmiechem.

Za wstawiennictwo odwdzięczyła się papieżowi Polakowi, przyczyniając się do jego wyniesienia na ołtarze. Bo właśnie jej przypadek cudownego uzdrowienia przesądził o ogłoszeniu papieża świętym.

Ja tylko daję świadectwo

Ta pięćdziesięcioletnia dziś kobieta ma czwórkę dzieci i studiuje prawo. Jak zapewniła, pozostała tą samą kobietą, jaką była przed uzdrowieniem.

- W dalszym ciągu jestem matką, żoną, babcią oraz studentką - przyznała. - Zmienił się tylko mój program dnia, gdyż codziennie staram się znaleźć czas na spotkania z dziennikarzami z kraju i ze świata. Wykorzystuję media, bo ma świadomość, że w ten sposób mogę podzielić się swoją historią na całym świecie i nowocześnie głosić Ewangelię - stwierdziła.

- Zdarza się, że spotykam się z niewiarą i niedowierzaniem ludzi. Dla wielu jestem pajacem albo wariatką, nazywają mnie loca. Nie przeszkadza mi to bo najważniejsza jest dla mnie wiara - oświadczyła.

Kiedy wychodziła z nabożeństwa wiele osób ściskało jej rękę, a nawet całowało ją w dłoń. Ze Stalowej Woli pojechała do Zamościa, a stamtąd do Lublina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24