Hokeista Rafał Ćwikła: jest remis, jest super

- Jesteś bardzo szczęśliwy, ale trudno ci się dziwić, wszak zostałeś bohaterem meczu.- Nie, proszę nie nazywać mnie bohaterem. To cała drużyna zasłużyła na słowa uznania, grała konsekwentnie i z wiarą.

- Ale to ty strzeliłeś dwa gole.- Cieszę się z nich bardzo. Jest remis, jest super. Karne tak samo strzelałem na treningach, więc trener mnie wyznaczył.

- Dzielnie sekundował ci John Murray, obronił 72 z 73 strzałów w meczu i jeszcze trzy karne.- Tak naprawdę to Jasiek wybronił nam dziś cztery litery i wielki szacunek dla niego.

- Dlaczego przez dwie tercje byliście tacy sparaliżowani, nie mogliście się wstrzelić w bramkę, jakby brakowało wam wiary?- Tyszanie grali bardzo dobrze, my nastawiliśmy się na defensywę i kontry. Straciliśmy bramkę po moim głupim błędzie, podczas kary za wystrzelenie krążka poza lodowisko.

Przed trzecią tercją wiedzieliśmy jednak, że musimy dać z siebie nie sto a dwieście procent. I udało się. Przeżywaliśmy trudne chwile, ale wracamy do Sanoka szczęśliwi, bo wypełniliśmy założony cel.

- Na trzecią tercją wyszliście w zmienionych "piątkach", trener postawił na ciebie w ataku ze Strzyżowskim i Kosteckim. W tym sezonie tak chyba jeszcze nie graliście?- Może były pojedyncze zmiany, ale trener dał nam szansę i dobrze, że strzeliliśmy wyrównującą bramkę.
- W piątek i sobotę mecze w Sanoku, więc teraz to wy stajecie się faworytami rywalizacji?...- Nie. Cały czas jest 50 na 50, to jest finał, ostatnie mecze sezonu i nikt się nie oszczędza. Oczywiście bardzo chcemy dwa razy wygrać u siebie i przyjedziemy za tydzień do Tychów zakończyć rywalizację. Mocno w to wierzymy.

- Wracając do ciebie to udowadniasz wszystkim, że danie ci szansy gry w zespole z rodzinnego było świetnym posunięciem. Tylko szkoda, że stało się to tak późno.- Staram się udowodnić w treningach i meczach, że zasłużyłem na grę dla Sanoka. Przy okazji pozdrowienia dla pana Piotrka Krysiaka (byłego prezesa klubu - przyp. red.).