III liga mężczyzn. AZS UR Rzeszów pokonał Mansard Sanok

Pierwszy set nie wskazywał na to, że lider straci punkt. Rzeszowianie sprawiali wrażenie pewniejszych siebie, dobrze funkcjonował ich blok oraz przyjęcie.

W drugim secie sanoczanie prowadzili do stanu 17-23, po czym całkowicie pogubili się i w efekcie przegrali partię, w której przez większą część jej trwania wydawali się lepiej zorganizowanym zespołem.

W poczynania sanoczan jednak wkradła się nerwowość, a set zakończył się mocnym, autowym atakiem przyjezdnych. Gracze Wiesława Semeniuka jednak nie załamali się i wygrali trzecią partię, w której końcówka była wyrównana, ale tym razem szczęście było po stronie Sanoka.

Mansard nabrał pewności i nie dał szans akademikom w czwartej partii, w której sanoczanie dominowali w każdym elemencie. Tie-break był wyrównany, punkt za punkt grano do stanu 10-10, gdy na dwa punkty odskoczyli akademicy.

Jednak po błędzie podwójnego odbicia (13-14) bliscy celu byli sanoczanie, ale AZS się podniósł. Mecz zakończył efektownym zbiciem Przemysław Fedko.

- Z Sanokiem zawsze nam się ciężko grało. Zgubiliśmy punkt, ale z drugiej strony rywal zasłużył na słowa uznania. Powinniśmy docenić to zwycięstwo, bo byliśmy w poważnych opałach - podkreślał Patryk Masłowski, kapitan AZS-u.

- W drugim secie mieliśmy rywala na łopatkach, lecz zabrakło koncentracji. Na pocieszenie trzeba przyznać, że nasza gra w porównaniu z poprzednimi spotkaniami wyglądała lepiej, ale szkoda uciekających punktów - mówił Tomasz Sokołowski, libero Mansardu.

AZS UR RZESZÓW - MANSARD SANOK 3:2 (25:22, 26:24, 25:27, 19:25, 16-14)

AZS: Masłowski, Kazała, Makowiec, Fedko, Puskarz, Ziarnik, Wisz (libero) oraz Wiśniowski, Szeliga, Kąkol, Wojtyna.

MANSARD: Zieliński, Krochmal, P. Sokołowski, Wolanin, Zmarz, Wiśniowski, T. Sokołowski (libero) oraz Kurkarewicz, Jakubaszek, Gratkowski.