Po raz pierwszy spotkaliśmy się 10 lat temu w rzeszowskim teatrze, do którego przyjechała wraz z "Kabaretem Zielona Gęś" z Teatru Polskiego w Warszawie. Po zrobieniu kilku wspólnych zdjęć pani Irena powiedziała do mnie "Jaka szkoda, że nigdy nie będę mogła zobaczyć tych fotografii".
Odpowiedziałem, że nie ma problemu, mogę jej wysłać. Wtedy jeden z aktorów szepnął mi na ucho, że nie o to chodzi. Dowiedziałem, się, że pani Irena miała już spore problemy ze wzrokiem.
Drugi i ostatni raz los zetknął mnie z Ireną Kwiatkowską dwa lata temu. Było to już w Domu Aktora-Weterana w Skolimowie. Odwiedziłem wtedy plan filmu "Jeszcze nie wieczór". Jak się okazuje ostatniego z jej udziałem.
Aktorka siedziała cichutko w kąciku, na kanapce obok recepcji. Podszedłem, zapytałem o wspólne zdjęcie, które od dzisiaj stało się dla mnie jedną z najcenniejszych pamiątek. Było już widać po pani Irenie zmęczenie i choroby, z którymi borykała się od jakiegoś czasu. Ale pracowała do końca.
I choć w tak smutnych chwilach jakim jest pożegnanie zwykle mawia się "spoczywaj w spokoju", w tym przypadku nie do końca wierzę w te słowa. Pani Irena nawet tam na górze z pewnością znajdzie sobie jakieś zajęcie. Nie może być inaczej. Wszak miano "kobiety pracującej" zobowiązuje.
Żegnam pani Ireno!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?