Ireneusz Gryboś: Nie wolno spuszczać głowy

- W 37 minucie wydawało się, że jest już po was.

- Ani przez moment nie wątpiliśmy w to, że nie pokonamy rywala - nawet wówczas, kiedy podczas nocnej ciszy przygrywała nam weselna kapela (śmiech).

- Karny z końca pierwszej połowy to była wojna nerwów. Noga jednak panu nie zadrżała.

- Byłem wytypowany do strzelania karnego. Nie ukrywam, ciśnienie było spore, czułem stres. Na początku meczu minie szło, zmarnowałem dwie okazje. Pokazałem jednak, że jestem mężczyzną, wziąłem ciężar na swoje barki i dałem sobie radę.

- Ten gol był raczej najważniejszym momentem całego dwumeczu.

- Gdybym nie strzelił, moglibyśmy mieć problemy. Przecież graliśmy w dziesiątkę. Poszło jednak dobrze, podbudowaliśmy się psychicznie przed drugą częścią gry, do tego zmusiliśmy rywala do tego, by się odkrył, a to dało okazję do kontr.
- Na początku meczu dwa razy w dobrych sytuacjach piłka po pana strzałach mijała cel. Pojawiła się myśl, "to nie mój dzień"?

- Nie można spuszczać głowy w takich sytuacjach. Nie zawsze wszystko wychodzi, ale trzeba próbować do skutku. Nie ma sensu myśleć bez końca o tym, co nie wyszło, bo to w niczym nie pomaga. Ważne jest, aby koncentrować się na dalszej grze. Tak zrobiłem i strzeliłem dwa gole.

- Pańskie gole dały Stali drugą ligę. Przedłużenie kontraktu wydaje się oczywiste.

- Zobaczymy, czy mnie będą chcieli w Stali. Były chwile, gdy wątpiono w moją osobę. Ja wierzyłem w siebie i udowodniłem, że coś potrafię. Mam nadzieję, że będę zdobywał gole dla Stali także w drugiej lidze.

- Plany na urlop.

- Trzeba nacieszyć się awansem, a potem ciężka praca.