Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek najlepszy w rzeszowskiej Ósemce

Tomasz Ryzner
Waldemar Witowski (z lewej) straszył grą zorientowaną na kombi, ale Jacek Pańczak okazał się jednak lepszy w finale.
Waldemar Witowski (z lewej) straszył grą zorientowaną na kombi, ale Jacek Pańczak okazał się jednak lepszy w finale. archiwum
Jacek Pańczak jest trzecim bilardzistą, który w rzeszowskiej Ósemce posmakował zwycięstwa w V edycji turnieju "Nie lubię poniedziałku - Kołek Cup".

W finale turnieju nr 5 (odmiana 10-bil) pokonał Waldemara Witowskiego, który triumfowała tydzień wcześniej (pierwsze trzy turnieje wygrał Krystian Tanasiewicz).
Jacek ma to do siebie, że często potrzebuje czasu, aby na dobre się rozkręcić i tak też było tym razem. Wprawdzie pokonał Bartosza Ostrowskiego (3:1) i Mateusza Marczydło (3:1), ale w III rundzie uległ 1:3 Maciejowi Przybyłowi.

- Ostatnio Maciek ma na mnie jakby patent, albo mnie brakuje trochę szczęścia w meczach z nim. Tak czy owak nie wygrywa ze mną pierwszy raz w tej edycji - przyznał Jacek, który na lewej stronie drabinki turniejowej poradził sobie z Mariuszem Śledzianowski i zameldował się w ćwierćfinale. W nim zmógł 3:2 Witolda Hajduka, w półfinale w dobrym stylu pokonał groźnego Sebastiana Rosę.

"Witos" prawej strony nie musiał opuszczać; znajdował kolejno sposób na Roberta Szurę (3:1), Janusza Stawarza (3:0), Krystiana Tanasiewicza. W półfinale był zdecydowanym faworytem, ale Grzegorz Butryn tanio skóry nie sprzedał (2;3). Nic dziwnego, skoro wcześniej z tak uznanymi zawodnikami, jak Mariusz Kołakowski, Mariusz Frącek i Janusz Stawarz stracił zaledwie partię.

- Wyniki sugerowały może, że szedłem jak burza, ale Bóg wie czego wcale nie grałem. Rywale się mylili po prostu trochę więcej ode mnie, a ja miałem w miarę dobry dzień - przyznał skromnie Grzesiek.

Finał zakończył się po godzinie 24, czyli już we wtorek. Jacek szybko odskoczył na 2:0, ale "Witos" skutecznie użył wtedy broni, na która stawiał cały wieczór.

- Taktyka była taka, że jeśli na stole był trudny układ bil, dający nadzieję, że pomyłka nie będzie mnie drogo kosztować, to szukałem szczęścia w zagraniach kombi - mówi Waldek. - Szło mi nieźle, średnio raz na trzy takie próby wbijałem dziesiątkę. W piątej partii coś jednak poszło nie tak, nie wbiłem i Jacek potrafił skończyć układ.

- Kiedy "Witos" zaczął w każdej sytuacji szukać kombi trochę mnie to zdeprymowało. Na stole zostawało po 5 bila, tu nagle robił się taki czeski film - mówi Jacek. - Generalnie finał jakimś wielkim meczem nie był. Trochę się myliliśmy. Oczywiście wynik mnie cieszy, bo od ostatniej wygranej w turnieju minęło trochę czasu.

Ciekawiej niż zwykle wyglądała sprawa Jack Pota. Okazję powalczyć o ponad dwa i pół tysiąca miała Paweł Pliś. Po rozbiciu układ bil wyglądał dość obiecująco. "Czaczer" zaczął nieźle; jedynkę, potem przez dwójkę wyższa bile i przymierzył się do zaliczenia dwójki do środkowej łuzy.

- Nie była trudna, ale się zjarałem. Szkoda, układ nie był może najprostszy, ale cos można było z niego wycisnąć - podsumował Paweł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24