Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak nasi sportowcy robili karierę w świecie filmu

Cezary Kassak
Adam Sandurski (z lewej) z reżyserem Janem Jakubem Kolskim na planie filmu "Afonia i pszczoły”.
Adam Sandurski (z lewej) z reżyserem Janem Jakubem Kolskim na planie filmu "Afonia i pszczoły”. Archiwum Adama Sandurskiego
Grzegorz Lato zamienił się w… wiosnę, Adam Sandurski walczył na oczach esesmanów, a Andrzej Kozdrański udawał Macieja Zakościelnego.

Sportowców, którzy próbowali swoich sił w przemyśle filmowym, było już tak wielu, że wszystkich trudno byłoby wymienić. Ale karierę w filmie zrobili tylko nieliczni.

Bodaj największą sławę zdobył Arnold Schwarzenegger, uchodzący za kulturystę wszech czasów. W filmach o Conanie, Terminatorze czy Predatorze rozwinięta muskulatura bardzo mu się przydała.

Deyna i Stallone

Na długo przed tym, nim dał o sobie znać Terminator, triumfy święcił Tarzan. Pływak Johnny Weissmuller, pięciokrotny mistrz olimpijski, w latach 30. i 40. ubiegłego wieku wystąpił w 12 obrazach o człowieku-małpie.

Wypowiadane przez niego kwestie zwykle ograniczały się do słów: "Ja Tarzan, a ty zły człowiek", ale i tak stał się gwiazdą kina.

Kinomaniacy i opowiadacze dowcipów z pewnością kojarzą Chucka Norrisa. Nie wszyscy jednak pamiętają, że "Samotny wilk McQuade" to siedmiokrotny mistrz świata w karate.

Z waleczności, by nie powiedzieć brutalności na boisku piłkarskim słynął Walijczyk Vinnie Jones. Przed filmową kamerą też najlepiej czuje się jako rzezimieszek.

Warto jeszcze wspomnieć o genialnym koszykarzu Michaelu Jordanie, który grał m.in. w "Kosmicznym meczu", gdzie partnerował Królikowi Bugsowi.

Aktorskiego chleba chętnie próbowali sportowcy znad Wisły. Władysław Komar, który na igrzyskach w Monachium wywalczył złoty medal w pchnięciu kulą, po zakończeniu kariery miotacza udzielał się w kabaretach, teatrach i, oczywiście, filmach. Zaangażował go nawet Roman Polański ("Piraci"). Niedługo przed tragiczną śmiercią Komar zaliczył epizod w "Kilerze".

Na srebrnym ekranie często gościli bokserzy, a wśród nich Jerzy Kulej, Jan Szczepański, Leszek Drogosz i Przemysław Saleta.

Najlepszy w dziejach polski piłkarz, Kazimierz Deyna, w "Ucieczce do zwycięstwa" wystąpił obok Pelego i… Sylvestra Stallone. W superprodukcji "Quo vadis" postać Ursusa kreował z kolei mistrz świata i Europy w judo, Rafał Kubacki.

Na herbatce z Holoubkiem

Na długiej liście sportowców, którzy mieli do czynienia z dziesiątą muzą, są osoby związane z Podkarpaciem. Adam Sandurski, legenda rzeszowskich zapasów, wicemistrz świata i brązowy medalista olimpijski, grał w dwóch filmach fabularnych.

Pierwszym był zrealizowany w latach 80. dramat psychologiczny na motywach twórczości Witkacego "W starym dworku czyli niepodległość trójkątów". Wystąpiła w nim śmietanka polskiego kina, w tym Beata Tyszkiewicz, Grażyna Szapołowska oraz Gustaw Holoubek.

- W filmie byłem drwalem. Zdaje się, że ukręciłem głowę jakiemuś facetowi. A co do gwiazd kina, to pamiętam, że z Holoubkiem piliśmy herbatkę w dworku, gdzie kręcono zdjęcia - wspomina Adam Sandurski, który od lat mieszka w Niemczech.

W 2008 r. pan Adam znów uczestniczył w ambitnym przedsięwzięciu - trafił na plan obrazu Jana Jakuba Kolskiego "Afonia i pszczoły".

- Stoczyłem tu walkę zapaśniczą; odbywała się w obozie koncentracyjnym - opowiada. - Szczerze mówiąc, nie paliłem się do udziału w tym filmie, bo miałem kłopoty zdrowotne. Ale panu Kolskiemu zależało na tym, abym stanął przed kamerą. Reżyser z mojej gry był bardzo zadowolony. Po zakończeniu zdjęć wręczył mi statuetkę z wygrawerowanym nazwiskiem.

- Dodam jeszcze, że w 1984 roku Jacek Bławut nakręcił o mnie film dokumentalny "Superciężki", wyróżniony później na Festiwalu Filmów Sportowych - nadmienia Sandurski. - Dla mnie i dla moich kolegów ze Stali Rzeszów zorganizowano specjalny pokaz tego filmu, dzięki czemu mieliśmy możliwość obejrzeć go jako pierwsi.

Jak Lato stał się… wiosną

Rozmaitych gości w swoim domu miewał już Ferdynand Kiepski i jego nietuzinkowa rodzina, a jednym z nich był Grzegorz Lato. W 114. odcinku "Świata według Kiepskich" wybitny piłkarz zagrał samego siebie.

- Dałem pokaz żonglerki. Poza tym zostałem wsadzony do maszyny, z której wyszła ładna, młoda dziewczyna symbolizująca wiosnę - uśmiecha się pan Grzegorz.

Nie był to jedyny kontakt mielczanina z branżą filmową. W 2000 roku pojawił się w serialu "Skarb sekretarza".

- Był tam taki zespół Znicz Piaski. W meczu z niemiecką drużyną przegrywał już 0-4 i wtedy trener Znicza postanowił wpuścić na boisko mnie oraz innych "Orłów Górskiego": Andrzeja Szarmacha, Leszka Ćmikiewicza, Roberta Gadochę i Władysława Żmudę. Oczywiście, zdołaliśmy wygrać - wspomina Lato.

Reżyser "Skarbu sekretarza", Olaf Lubaszenko, w swoich produkcjach często obsadza ludzi sportu, choćby byłego boksera Grzegorza Skrzecza. W komedii "Chłopaki nie płaczą" maleńką rolę zagrał trener Janusz Wójcik.

Piłkarz Tomasz Iwan pokazał się w "Poranku kojota", a w "E=mc²" epizodyczną kreację stworzył pochodzący z Dębicy komentator piłkarski Mateusz Borek.

Dubler Zakościelnego

Rzeszowski pięściarz Dawid Kostecki także ma za sobą aktorskie doświadczenia. W jednym z odcinków serialu "Naznaczony" Cygan wcielił się w postać boksera "Żylety". Wystąpił też w obrazie "Moja krew".

- Mimo że była to świetna przygoda, wolę się bić dziesięć rund na ringu niż spędzić dzień na planie - opowiadał na łamach Nowin o grze w "Naznaczonym". - To jest dziesięć godzin zapierniczania, monotonia, bez przerwy powtarzanie tego samego. Płacą ci za ten czas, więc wyciskają z ciebie wszystko.

Do filmu "Dlaczego nie!" trafili z kolei bracia Grzegorz i Andrzej Kozdrańscy, kiedyś zawodnicy, a dzisiaj trenerzy skoczków do wody Stali Rzeszów.

Na planie byli w swoim żywiole: Grzegorz miał za zadanie skoczyć z 3-metrowej trampoliny, Andrzej wykonał skok z 10-metrowej wieży. Ten drugi był dublerem Macieja Zakościelnego.

- Zanim zostałem zaangażowany, musiałem wysłać swoje zdjęcie, aby było wiadomo, czy choć trochę jestem do Maćka podobny - tłumaczy Andrzej Kozdrański. - Pytano mnie nawet o to, czy nie mam… owłosionej klatki piersiowej. Na głowie też musiałem mieć krótkie włosy. Chociaż nie nosiłem bujnej fryzury, w Warszawie, przed zdjęciami jeszcze mi te włosy przycięto.

Strzelił gola w "Piłkarskim pokerze"

Status dzieła kultowego, nie tylko wśród kibiców, zyskał "Piłkarski poker" w reżyserii Janusza Zaorskiego. W obsadzie znaleźli się między innymi Dariusz Szpakowski i Kazimierz Górski. W filmie wykorzystano fragmenty autentycznych meczów, w tym pojedynku Legii Warszawa (filmowe "Powiśle") z Widzewem Łódź ("Kokon").

"Powiśle" zwyciężyło 3-1, co zapewniło mu tytuł mistrza Polski. Honorowe trafienie dla ekipy z Łodzi zaliczył… wychowanek Resovii Wiesław Cisek.

- Bramkę zdobyłem wyłącznie w filmie, a nie w rzeczywistym meczu - moment, gdy piłka niby po moim strzale wpada do siatki, został zmontowany na potrzeby scenariusza. Przed rodziną jednak chwaliłem się mówiąc: patrzcie, jakie piękne gole strzelałem - śmieje się Cisek.

Jak wspomina pan Wiesław, zawodnicy Legii i Widzewa już przed spotkaniem wiedzieli, że jego urywki będą ilustracją filmu.

- Nikt z nas głowy sobie tym zbytnio nie zaprzątał, był to przecież normalny mecz o ligowe punkty - zaznacza. - Trudno byłoby uznać, że w ogóle zagrałem jakąś "rolę", ale jeśli dobrze pamiętam, to ja i moi koledzy za udział w "Piłkarskim pokerze" dostaliśmy pieniądze. Przyjechała pani z listą osób i wypłaciła symboliczną gażę.

Koszykarze w "Malinach"

Obecność przedstawicieli świata sportu na dużym ekranie bywa różnie oceniana. Niezłymi recenzjami (zwłaszcza za występ w filmie "Elżbieta") może się pochwalić na przykład Eric Cantona, ikona francuskiego futbolu.

Ale już ekscentryczny koszykarz Dennis Rodman kreacją w "Ryzykantach" zasłużył na trzy Złote Maliny, czyli nagrody będące… przeciwieństwem Oscarów. Nominację do Złotej Maliny dostał "Stalowy rycerz", w którym główną rolę zagrał inny były gwiazdor ligi NBA, Shaquille O'Neal.

Po kolejnych kinowych "popisach" w wykonaniu słynnych koszykarzy nie zdzierżył aktor Gary Oldman. - Nigdy nie wstąpiłbym do NBA tylko dlatego, że jestem popularny. Tak samo koszykarze powinni trzymać się z dala od filmu. Kto wam powiedział, że potraficie grać? - pieklił się Oldman.

- Aktorstwo to na pewno trudny zawód - podkreśla Grzegorz Lato. - Na planie trzeba się umieć znaleźć, chociaż przy obecnej zaawansowanej technice kręcenia filmów pewne rzeczy da się podretuszować. Trochę żartobliwie powiem, że skoro - jak w piosence Jerzego Stuhra - śpiewać może każdy, to i w filmie grać każdy może. Z tym że jeden lepiej, a drugi gorzej…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24